Był kretem w Korei Północnej. "Nie byłem nawet blisko prawdy o ich życiu"
Takie historie się nie zdarzają. W teorii. Były kryminalista z Danii przez przypadek poznał filmowca i razem z nim wszedł w projekt, w którym infiltrowali północnokoreański reżim. Jak doszło do tego, że Jim Latrache-Qvortrup przekonał urzędników z Korei Północnej, że jest multimilionerem gotowym otworzyć z nimi fabrykę broni w Ugandzie? – Traktowali mnie jak króla – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Były diler narkotykowy, który porzucił przestępczą przeszłość i został szpiegiem. – Tak najczęściej cię opisują, ale czy sam byś się tak przedstawił? – pytam Jima. – Jestem zdecydowanie kimś więcej niż tylko byłym dilerem. Mam 49 lat. Robię wszystko zgodnie z prawem od 2014 r., gdy opuściłem więzienie. Mam sieć salonów masażu w Kopenhadze i zatrudniam 16 pracowników. Mam firmę producencką. Życie kryminalisty zostawiłem za sobą, gdy zacząłem odsiadywać swój ostatni wyrok. Pytasz, czy moja kryminalna przeszłość mi ciąży? To zabawne, że gdy człowiek raz zwiąże się z "ciemną stroną mocy", to mu się to cały czas wypomina. Ludzie z przestępczego światka byli akurat tymi, którzy najbardziej kibicowali mi w tym, bym zaczął nowe życie – opowiada.
Świat poznał Jima za sprawą głośnego filmu dokumentalnego pt. "Kret w Korei" Madsa Brüggera. Ulrich Larsen (były szef kuchni) i Jim (były przestępca) sprawdzają, co kryje się za duńskim Towarzystwem Przyjaciół Korei. Ulrich udaje najwierniejszego fana reżimu Kim Dzong Ila, a Jim handlarza bronią z milionami na koncie, który nie ma oporów przed tym, by robić nielegalne biznesy w Koreą Północną. Przez kilka lat potajemnie nagrywali urzędników Kima, obnażając porażający system układów.
10 lat reżimu Kim Dzong Una. Tak rządzi autorytarny przywódca Korei Północnej
Diler na fali popularności
Jim to fascynująca postać. Po tym, jak stał się głównym bohaterem filmu dokumentalnego i wielkiego oszustwa z Koreą Północną w tle, postanowił napisać o sobie książkę. Wielkie ego czy fenomenalna historia, która prędzej czy później musiała zostać spisana? Jedno drugiego nie wyklucza. Jim uwielbia opowiadać o sobie.
- Mam ADHD i jestem dyslektykiem. Szkoła dla mnie była katorgą. W wieku 12 lat zostałem wysłany do szkoły dla trudnych dzieci. Potem opiekowała się mną rodzina zastępcza. Kilka lat później dołączyłem do Legii Cudzoziemskiej, a gdy wróciłem, szukałem dla siebie społeczności podobnej tej z wojska. I pojawiły się w moim życiu gangi Kopenhagi. To doprowadziło do tego, że zacząłem sprzedawać narkotyki. Robiłem to przez 15 lat – opowiada.
W więzieniu siedział dwa razy. Pierwszy był w 2006 r. Skazali go na 2 lata i 8 miesięcy. Nie miał zamiaru zerwać z dilerką. - Pod koniec odsiadki poznałem Nicoline. Nie powiedziałem jej całej prawdy o sobie. Wiedziała, że mam wyrok i że siedzę za to, że "pomogłem przyjacielowi". Wyszedłem na wolność, pobraliśmy się, Nicoline zaszła w ciążę. Po jakimś czasie znów trafiłem do więzienia - wspomina.
Drugim razem skazano go na 8 lat. - Wszyscy mówili jej: odejdź od niego. Ona obiecała, że nigdy tego nie zrobi. Dzięki niej zacząłem uczyć się czytać i pisać. W więzieniu zdałem maturę, miałem jeden z najwyższych wyników. Wyszedłem na wolność i dostałem się na wydział psychologii w Kopenhadze – opisuje.
Gdy wyszedł z więzienia, kontaktowało się z nim mnóstwo dziennikarzy. Chcieli wiedzieć przede wszystkim to, komu znanemu sprzedawał kokainę, kto ile płacił. Jim poznał ludzi, których historia jego i Nicoline zafascynowała tak, że zaprosili parę do nagrywania podcastu – "1,6 kilo coke". Opowiadali o swoich doświadczeniach i o tym, jak Nicoline uwierzyła w Jima. W 2015 r. zdobyli nagrodę dla najlepszego reportażu audio. Tak o Jimie dowiedział się Mads Brügger.
Kto nie ryzykuje, ten nie pije w Korei Północnej
W "Kreta w Korei" zaangażowany był już Ulrich Larsen, który był gotowy infiltrować tamtejszy reżim. Reżyser uważał jednak, że Ulrichowi powinien towarzyszyć bogaty, pewny siebie biznesmen, by blef mógł się udać. Po spotkaniu z Jimem wiedział, że to kandydat idealny.
- Mads poprosił jedynie o to, bym pojechał do Oslo na spotkanie z mężczyzną, który miał być rzekomo pośrednikiem pomiędzy państwami europejskimi a Koreą Północną. Żadne z nas nie sądziło, że kiedykolwiek pojawimy się sami w Korei Północnej. Na początku chcieliśmy tylko wiedzieć, co Alejandro Cao de Benós może nam zaproponować – wspomina Jim.
- Gdy doszliśmy do momentu, w którym mieliśmy jechać do Korei Północnej, byłem pewny tego, że wszystko pójdzie bardzo łatwo, bezproblemowo. Koreańczycy wierzyli w to, że mają do czynienia z handlarzem, który może zainwestować 50 mln dolarów w ich biznesy, więc chcieli zrobić wszystko, żebym był zadowolony. Traktowali mnie jak króla. To było niesamowite – przyznaje.
Faktycznie, Jim mógł czuć się w Korei Północnej jak pan życia i śmierci. Urzędnicy Kima w żadnym momencie nie wątpili, że współpracują z poważanym biznesmenem, którego najniższy wkład w nowe biznesy miał wynosić 50 mln dolarów. To, jak go gościli, można obejrzeć w "Krecie w Korei". Zarówno Jim, jak i Ulrich, nosili przy sobie ukryte kamery i nagrywali spotkania z Koreańczykami. W luksusowych restauracjach i pięknych hotelach. Gdy zwiedzali Pjongjang, gdy zajadali się lokalną kuchnią, i gdy Koreańczycy prezentowali im katalogi z dostępną w ich kraju bronią masowego rażenia.
Pytam, czy była jakaś sytuacja, w której czuł, że grunt sypie mu się pod nogami. Jim przyznaje – ot tak – że nawet jeśli parę razy czuł, że jest w niebezpieczeństwie i blef może wyjść na jaw, przypominał sobie przynajmniej, jaka jest stawka w tej grze i schodził na ziemię.
- Jeszcze zanim wyjechałem do Korei Północnej, założyłem sobie, że będę miał tylko pozytywne nastawienie do kraju i tego społeczeństwa. Chodziło o to, żeby utrzymać się przy życiu. Nie chciałem czytać o okropieństwach reżimu i dramatycznych warunkach życia. Wszyscy Koreańczycy, których poznałem na miejscu, byli związani z rządem. Pjongjang jest dla północnokoreańskich elit, a ja przebywałem tylko tam. Nie jestem w stanie powiedzieć nic o Koreańczykach, bo nie byłem nawet blisko prawdy o ich życiu – mówi.
Kret w Korei (The Mole: Undercover in North Korea), reż. Mads Brügger
Ośmieszony reżim
Gdy Ulrich i Jim aka Mr. James rozbijali się mercedesem po Pjongjangu, prawdopodobnie gdzieś niedaleko torturowano Otto Warmbiera. Amerykański student przyjechał do Korei Północnej dwa lata przed nimi. Chłopak został skazany na 15 lat ciężkich robót za to, że rzekomo próbował ukraść propagandowy plakat Korei Północnej. Latem 2017 r. uwolniono go i przetransportowano w stanie śpiączki do Stanów Zjednoczonych. Koreańscy urzędnicy stwierdzili, że zatruł się jadem kiełbasianym, ale wszystkie ślady na jego ciele świadczyły o torturach. Oślepł, miał uszkodzenia mózgu, powykrzywiane zęby. Otto zmarł po kilku dniach od powrotu do domu.
Wiemy też, że wyśmiewanie Kim Dzong Ila w hollywoodzkim filmie "Wywiad ze Słońcem Narody" skończyło się atakiem hakerskim na studio Sony. Jakie konsekwencje poniósł Jim i pozostali twórcy "Kreta w Korei"?
- Nic nam nie zrobili. Moim zdaniem, gdyby nam w jakiś sposób zagrozili, przyznaliby się wprost do tego, że zostali oszukani przez grupę filmowców i ich współpracownika podającego się za multimilionera. Wyciągnięcie konsekwencji byłoby dla nich gorsze, bo ludzie by już tego nie zapomnieli – mówi Latrache-Qvortrup.
- Czy ktoś poniósł konsekwencje po premierze filmu? - pytam. - Nie. Wiem tylko, że jeden z pokazanych w filmie urzędników z Ugandy został oskarżony, ale nawet nie za to, co ujawniliśmy w materiałach. Postawiono mu zarzuty dotyczące korupcji, ale w innej sprawie – przyznaje.
- To, co udowodnił nasz film, to że oficjele na sznurku Kim Dzong Ila mogą swobodnie poruszać się po Europie i mają wśród Europejczyków wspólników, którzy pomagają im kręcić biznesy, wspierają ich nielegalne projekty. Pokazujemy w filmie faceta, który przedstawia się jako sympatyk Korei Północnej. Udziela wywiadów o państwie Kima. Jest zapraszany przez biura podróży, by opowiadać o kulturze w Korei Północnej. Wydaje się, że to taki chłopiec na posyłki koreańskich urzędników. A potem pytam go, co on tak naprawdę myśli o Korei Północnej i jej biznesach, a on przyznaje wprost, że jest w stanie załatwić z Koreańczykami fabrykę broni w Ugandzie – mówi Jim.
Historię Jima można teraz prześledzić w książce "Szpieg. Jak diler narkotyków został agentem w Korei Północnej?" wydanej przez Wielką Literę.
- Czy kiedykolwiek jeszcze zgodzisz się na to, by być szpiegiem? – pytam pół żartem, pół serio. - Niemożliwe. To wymaga cierpliwości i uczestnictwa w wielu nudnych spotkaniach. Prawda jest taka, że teraz staram się przekuć swoją popularność w coś dobrego. Wierzę, że możemy coś zmienić. Pracuję przy projektach dotyczących dzieci uchodźców czy też dla dzieci, u których zdiagnozowano ADHD. Chcemy, by były najlepszą wersją siebie w społeczeństwie, które nie rozumie i nie potrafi pomóc osobom z ADHD.
Magdalena Drozdek, dziennikarka Wirtualnej Polski