Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:21

Być kobietą w Kabulu

Być kobietą w KabuluŹródło: Inne
d1zsdt6
d1zsdt6

Fiszta, tytułowa bohaterka powieści Petry Procházkovej, to uosobienie wszystkich kabulskich kobiet. Kobiet żyjących zgodnie z prawem szariatu, zniewolonych przez zazdrosnych i okrutnych mężów. Żon i matek, których zdanie, uczucia i wola nie mają żadnego znaczenia. Afgańskie „Friszty” poddają się patriarchalnej kulturze ze strachu, bezsilności lub, co się także zdarza, z bezgranicznej miłości. Procházková, czeska dziennikarka, sama jest żoną muzułmanina, tyle że nie weszła w rolę afgańskiej kobiety, czym z pewnością zhańbiła rodzinę swojego męża. We Friszcie daje niezwykle przejmujący obraz życia Afganki, życia, którym rządzi mężczyzna. To, o czym pisze Procházková nie jest tajemnicą. Elementarna wiedza na temat sytuacji kobiet w krajach Bliskiego Wschodu pozwala wysnuć wniosek, że Afgańczycy swoje psy traktują lepiej niż żony i córki. Opresyjne zasady dotyczące stroju, sposobów zachowania, aktywności zawodowej i surowe kary za ich nieprzestrzeganie nie były tylko wymysłami talibów, ale są żywym
elementem tamtejszej kultury. Mimo całej naszej wiedzy Opowieść kabulska Procházkovej może momentami szokować. Narracja jest w tej książce poprowadzona z perspektywy Herry – Rosjanki, która wyszła za Afgańczyka i z miłości do niego za swoje przyjęła absurdalne zakazy i nakazy. Herra przed poznaniem Nazira była zupełnie zwyczajną studentką prawa, której nie były obce zakrapiane imprezy czy burzliwe związki z chłopakami. Lubiła palić papierosy, nosić wydekoltowane bluzki i cieszyć się swoim życiem. Kiedy byli w Rosji, Nazir nie widział w tym nic zdrożnego ani dziwnego, ale kiedy postanowili zamieszać w Kabulu jej mąż zmienił się nie do poznania. Wciąż ją kochał i rozpieszczał, jednocześnie ucząc zasad, których Afganka musiała przestrzegać, by nie zhańbić męża i jego rodziny. Po pierwsze kabulski mężczyzna nie pozwoli na to, by jego kobieta pozostawała sam na sam w pomieszczeniu z innym mężczyzną, by z nim rozmawiała czy uśmiechała się do niego. Jest to traktowane niemal jak zdrada. Po drugie kobiety muszą
chodzić w burkach, by żaden mężczyzna poza mężem nie zobaczył ich twarzy. Po trzecie, siadając na kanapie kobieta musi zająć miejsce w taki sposób, by nikt inny nie mógł obok niej usiąść. Jeśli tego nie zrobi mąż może uznać, że jest rozwiązła. W rodzinie Nazira do legendy przeszła opowieść o wuju z Dżalalabadu, który rozciął żonie sierpem głowę, bo odezwała się przy gościach. Zwróciła tylko uwagę dzieciom, by nie zachowywały się głośno, ale honorowy wuj nie mógł znieść takiej hańby.

Zakazy i usilne próby ich przestrzegania prowadzą nieraz do absurdalnych sytuacji. Kiedy Herra idzie na uroczystą kolację ze swoimi pracodawcami z pokojowej misji ONZ, nie może razem z nimi wsiąść do auta, ponieważ wśród pasażerów mężczyźni. Pakuje się więc do bagażnika z ulgą i przekonaniem, że tym razem mąż nie będzie musiał jej karać. Albo gdy dziewczyna musi prowadzić auto, nie może tego robić w burce, ponieważ nakrycie głowy ogranicza jej widoczność. Wie jednak, że nie może patrzeć w lusterka, ponieważ zostanie oskarżona przez męża o próby lubieżnego obserwowania mężczyzn. Każde złamanie zakazu jest traktowane jak zdrada i srodze karane. Kobiety są bite, przypalane papierosami, wyganiane z domu. Kiedy jednak pojawia się myśl o rozwodzie kobieta wie, że jej dzieci zostaną przy mężu i często z tego rezygnuje. Afganki wiedzą, że można żyć inaczej. Mają kontakt z pracownikami ONZ, oglądają amerykańskie filmy, słuchają radia. Niewiele z nich jednak chce coś zmienić. To jest ich kultura, zbiór zasad, które
dla nas mogą wydawać się nie do przyjęcia, ale dla nich są codziennością. Kobiety chcą dobrej przyszłości dla swoich dzieci, potrzebują jedzenia, spokoju i bezpieczeństwa, ale nie potrzebują tego, by światli Amerykanie zmieniali ich kulturę i na siłę wyzwalali z jej okowów. Herra momentami bardzo cierpi, ale z miłości do męża znosi upokorzenia. Wie, że został wychowany w innej kulturze, inaczej patrzy na świat. Właśnie ta świadomość odmienności jest w spojrzeniu Herry niezwykle wartościowa i przejmująca.

Riszta Procházkovej, wbrew podjętemu tematowi nie jest lekturą ciężką i przygnębiającą, nie ma też w sobie nic z patetyzmu, który może wybrzmieć na końcu tego tekstu. To raczej historia opowiedziana z lekkością, dystansem i humorem. Książka o wielkim bólu, ale jeszcze większej miłości. O pięknej i dziwnej kulturze, której nie trzeba zmieniać, ale należy ją przyjąć i z odrobiną dobrej woli próbować zrozumieć. Procházková w bardzo mądry i prosty sposób opowiada o „inności”, „odmienności”. Mówi o tym, że nie ma kultury lepszej czy gorszej. Bo przecież chodzi tylko o to, by ludzka godność była szanowana niezależnie od szerokości geograficznej.

d1zsdt6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1zsdt6

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj