Trwa ładowanie...
recenzja
11-01-2016 12:15

Bohater mimo woli

Bohater mimo woliŹródło: Inne
dc9s4uy
dc9s4uy

Poruszające opowieści o hiszpańskiej wojnie domowej stworzyli już ludzie, którzy widzieli ją na własne oczy, jak choćby Ernest Hemingway czy George Orwell. Później te wydarzenia były przedmiotem zainteresowania wielu historyków, pisarzy czy filmowców, w szczególności po śmierci generała Franco, kiedy możliwe było otwarte mówienie o zbrodniach popełnionych w latach trzydziestych przez jego zwolenników. Mimo całej różnorodności tych licznych dzieł wizja tego okresu, którą Juan Eslava Galán przedstawił na kartach „Walentyny”, jest nie tylko niezwykle interesująca, ale i dość zaskakująca.

Niezależnie od epoki większość prostych ludzi wciągniętych w tryby wojennej machiny nie marzy wcale o dokonaniu bohaterskich czynów, lecz o przetrwaniu bez szwanku aż do nastania pokoju. Zasadniczo taką też postawę prezentował w trakcie hiszpańskiej wojny domowej główny bohater „Walentyny” - Juan Castro Perez. W sytuacjach, kiedy okoliczności mu sprzyjały, potrafił jednak zdobyć się na odrobinę ryzyka. Wprawdzie był on tylko mulnikiem pracującym u markiza, ale mimo to zawsze bliższa mu była prawica niż lewica. Nic więc dziwnego, że nie w smak mu było, kiedy trafił do armii republikańskiej i dlatego też nie zawahał się, kiedy nadarzyła mu się okazja przejścia na stronę frankistów. Tutaj zaś mógł już z przekonaniem robić to, na czym dobrze się znał, gdyż został kapralem pododdziału mulników. Wprawdzie o zadekowaniu się gdzieś na tyłach nie było mowy, bo zwierzęta wykorzystywano do dostarczania broni i amunicji na samą linię frontu, ale w miarę rozwoju wydarzeń możemy się przekonać, że los miał dla Juana Castro
jeszcze kilka niespodzianek.

Przede wszystkim główny bohater szczęśliwym trafem znajduje bezpańską tytułową mulicę, którą postanawia przygarnąć, ale nie wpisywać do ewidencji, gdyż liczy, że może uda mu się z nią wrócić po wojnie w rodzinne strony. Juan Castro nie tylko troszczy się o Walentynę, ale także zwierza się jej ze swoich nadziei i obaw, a dzięki tym monologom z jednej strony szybko zdobywa sympatię czytelników, a z drugiej wielokrotnie ich rozśmiesza. Jeszcze zabawniejsze jest zaś obserwowanie zalotów prostodusznego mulnika do pięknej Conchy, przed którą udaje kogoś znacznie lepiej sytuowanego. Jakby tego było mało, za sprawą zupełnie nieoczekiwanego splotu wydarzeń Juan Castro zostaje obwołany bohaterem narodowym! Szkopuł tkwi w tym, że niekoniecznie zapewni mu to szczęśliwą przyszłość...

Pojawiające się na okładce książki porównania „Walentyny” do „Przygód dobrego wojaka Szwejka” są może nieco na wyrost, ale rzeczywiście znajdziemy tutaj więcej scen komicznych niż tragicznych. Nie brakuje tutaj wprawdzie wybuchających pocisków, rannych i zabitych, ale nasza uwaga koncentruje się na głównym bohaterze, dla którego nie liczą się wielkie idee i hasła, za które musi walczyć, lecz zaspokojenie codziennych potrzeb i przeżycie do końca wojny. Jednocześnie Juan Castro nie jest człowiekiem pozbawionym zasad, tyle że dla niego od abstrakcyjnej ojczyzny ważniejsi są konkretni ludzie, nawet ci o odmiennych przekonaniach politycznych. Z pewnością warto więc poznać tę pełną humoru, chociaż zarazem niepozbawioną nutki goryczy, historię bohaterskiego hiszpańskiego kaprala.

dc9s4uy
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dc9s4uy