„...kobiety z natury są istotami niższymi od mężczyzn. Mężczyźni są więksi, silniejsi i mądrzejsi.”
Takie słowa, wypowiedziane dzisiaj, spowodowałyby niemałą lawinę protestów i to nie tylko ze strony zadeklarowanych feministek. Jednak wtedy, w IX wieku, kiedy to średniowiecze rozwierało swoje, dotąd uznawane za mroczne, podwoje, były czymś jak najbardziej zwyczajnym, naturalnym, odpowiednim przyrodzeniu, pochodzeniu i płci. Nie, to wcale nie znaczy, iż kobiety były głupie. Znały się na ziołach, potrafiły leczyć, a często widzieć więcej, niż zajęci swoimi sprawami mężczyźni. Niestety, gdy tylko przyznawały się do swoich umiejętności – uznawano je za wiedźmy, czarownice, opętane przez siły nieczyste. Wiara była najważniejszym dobrem, podstawą życia, prawem, nauką i wszelką wyrocznią. Stare wierzenia musiały odejść, pozwolić pochłonąć się studni zapomnienia i ulec przewadze nowego Boga. Nauka została podporządkowana Biblii, jej nie można się było sprzeciwić. Dlatego kobiety musiały ukrywać swoje umiejętności. Wykorzystując je oczywiście wtedy, gdy mężczyźni przymykali oczy...
Nawet w tym świecie znalazły się kobiety, które postanowiły sprzeciwić się regułom i pójść w ślady świętej Katarzyny z Aleksandrii. Jedną z nich była właśnie nasza bohaterka, Joanna, córka kanonika i poganki. Pragnąca mądrości, nauki, a co ważniejsze, zawsze stawiająca na swoim. I pędząca za swymi pragnieniami, pomimo wszelkich przeciwności. To postać na poły historyczna, choć jej imię, wymazano z kart kościelnych zapisków, jak niegdyś imię faraona Echnatona. Postać, która tak zainspirowała autorkę, Donnę Woolfolk Cross, że ta poświęciła jej siedem lat badań. Kobieta, która wtargnęła podstępem w zakazane dla jej płci rzędy mnichów, aż w końcu i wielkich Kościoła, by objąć najwyższą władzę. Zostać papieżem. Postać, która dzięki talentowi autorki na kartach jej książki odżywa. Przedstawia nam swoje dzieje oraz czasy i prawa, które nimi rządziły, dni najazdów Normanów, pogańskich wciąż Sasów i pobożnych Anglików.
Dzieło Cross przypomina nam prozę Judith Merkle Riley, autorki takich dzieł jak choćby: Księga Małgorzaty czy też Czara wyroczni. Stało się jej wielkim bestsellerem, który przetłumaczono na piętnaście języków. W rzeczywistości jest książką, którą naprawdę warto przeczytać, by poznać historię kobiety – mnicha i lekarki, która uważała, iż rozum to dar dany od Boga i jako takiemu nie wolno go zmarnować. Spisaną językiem lekkim, pozbawionym właściwym kobietom skłonnościom do zbytniego romantyzmu. Choć i opowieść kobiety, która kochała, i której miłość właśnie do człowieka, nie do nauki... zgubiła. Pełna niepewności, choć krocząca wytyczoną drogą. Okraszona krótkim rysem historycznym, który wiele wyjaśnia, ale i pozostawia jeszcze więcej pytań. I zmusza do zastanowienia się nad losem kobiety na przełomie tysiącleci.