Do sypialni księcia-regenta Toa-Phelathona, władcy drugiego co do ważności cesarstwa w Nadświecie, zakrada się Caine-zabójca. Jest bardzo znaną w Nadświecie osobą, dlatego, by ukryć swą prawdziwą twarz, używa zaklęcia. Sztuczka nie do końca się udaje: co prawda książę ginie, ale Caine zostaje zdemaskowany i musi uciekać. Wraca do swojego prawdziwego świata, na symfotel, jedno z urządzeń umożliwiających przeżycie Przygody. W swoim świecie Caine nazywa się Hari Michaelson, jest Aktorem zatrudnianym przez Studio w San Francisco. Nowoczesna technika umożliwia Hariemu i innym Aktorom przeżywanie Przygód w Nadświecie: podłączeni do specjalnej aparatury (hełmy indukcyjne, symfotele, komfołącza), szpikowani „hipnotykami” odgrywają określone role, wcielając się w konkretne postaci z Nadświata: superbohaterów, zabójców, wojowniczek, odnosząc faktyczne rany i narażając swoje życie. Na tym swoistym reality show Studio zarabia olbrzymie pieniądze, wypuszczając na rynek Przygody w tzw. sześcianach: zaawansowanie
techniczne umożliwia widzom „podłączenie się” do przygód konkretnej postaci, jej przeżyć, doznań (tu dopiero można mówić o tak chętnie przywoływanej przez filmoznawców kategorii, jak projekcja-identyfikacja!). Najbardziej dochodowym dla Studia Aktorem jest Caine: twardziel jakich mało, płatny zabójca, legendarny heros, który w Nadświecie pojawia się nagle i równie nagle może z niego zniknąć, mający jedną słabość: miłość do swojej żony, także Aktorki. Kiedy zaczyna się akcja powieści, Caine dostaje nowe zadanie: jego żona, grająca w kolejnej Przygodzie, jest w niebezpieczeństwie, a czas na jej uratowanie jest ograniczony. Jeśli Caine nie zdąży, z Shanny może zostać tylko „bulgocąca protoplazma”. Czas ucieka, ale żeby Caine mógł pomóc żonie, najpierw musi wykonać zadania, które wyznaczył mu Administrator...
Powieść napisana jest sprawnie: nieźle zarysowane postaci, wiarygodne motywacje psychologiczne (choć niektóre sceny bywają irytująco nieprawdopodobne, jak ta, w której cesarz-bóg nagle jakimś cudem traci całą pewność siebie, władzę, zdolność logicznego myślenia i w ogóle staje się jęczącym ciapciakiem), dobre dialogi, wartka akcja, spisek, intrygi, tajemnice, miłość, magia, metafizyka mogą dostarczyć niezłej rozrywki, o ile tylko czytelnik pogodzi się z wszechobecną przemocą. Odcinane głowy i kończyny, krew lejąca się strumieniami, walające się ludzkie flaki, gnijące zwłoki, wymyślne tortury – to wszystko w feudalnym systemie Nadświata jest czymś normalnym. Przemoc – psychiczna – jest także dominantą kastowego świata, w którym żyje Hari. Każdy musi znać swoje miejsce, a za bunt grożą dotkliwe kary. Liczą się lojalność wobec władzy, podporządkowanie zasadom. Obywateli tego świata łączy tylko jedno: potrzeba rozrywki.
Jeśli się lepiej przyjrzeć powieści Stovera, można odnaleźć w niej wiele tropów znanych z kultury popularnej. Wielbiciele RPG – zwłaszcza odmiany LARP i cRPG – dostrzegą być może, że Przygody Caine’a i innych Aktorów przypominają realizowanie scenariuszy. Można się także doszukać w powieści związków z Nowym wspaniałym światem Huxleya, Rokiem 1984 Orwella, Wurtem Jeffa Noona czy porównywać ją z takimi filmami, jak np. Jumanji, The Running Man czy Truman Show, choć oczywiście trzeba zaznaczyć, że Stover niekoniecznie musiał się nimi inspirować, skoro oryginał powieści ukazał się w 1997 roku, a np. Truman Show wszedł na ekrany w roku 1998. Z pewnością jednak Stover wykorzystał popularne wówczas i szeroko komentowane pomysły fabularne, do których sięgali już m.in. autorzy tekstów cyberpunkowych. W wykonaniu Stovera realizacja tych pomysłów okazała się bardzo udana, choć jednocześnie przekazuje przerażającą wizję świata, w którym wszystko jest podporządkowane rozrywce, nawet życie i śmierć
człowieka liczą się o tyle, o ile mogą zapewnić rynkowy sukces. Administrator może skazać Caine’a na śmierć, jeśli zapewni to większy dochód firmie – ale z drugiej strony tenże Caine w Nadświecie robi to samo, ingerując w życie ludzi, zabijając ich i torturując tylko dlatego, że ma taki scenariusz. Świat marionetek: nie na darmo Stover na początku powieści przywołuje Heinleina, choć jedyny tytuł, jaki podaje, to Luna to surowa pani...