Kiedyś wszystko było jasne
Autorka "Zabić twardziela" mówi, że jeszcze do niedawna wszystko było jasne, a podział ról był oczywisty - to mężczyzna powinien utrzymywać rodzinę, a kobieta dbać o ognisko domowe: "Nawet jeśli kobieta pracowała, musiała to robić dyskretnie, w sposób nieobciążający męża, który po pracy miał prawo być zmęczony i należał mu się święty spokój.
Wielu ojców moich rówieśników nawet nie wchodziło do kuchni. Nie mieli pojęcia, w której szafce stoją talerze, a gdzie leży herbata. Gdy na stole nie było na przykład widelca, taki mężczyzna mówił: "nie ma widelca", i widelec się zjawiał. Gdzie są moje skarpetki? - pytał mąż, jeśli żona zawczasu nie wyjęła ich z szuflady. Gdzie jest moja koszula? - miotał się bezsilnie, besztając opieszałą żonę.
Chwilowa nieobecność żony sprawiała, że facet stawał się bezradny jak dziecko. Tę bezradność wobec problemów rozwiązywanych codziennie przez kobiety nazywano wtedy męskością. I to nadal się zdarza".