Bez pomysłu, bez polotu, czyli jak zmarnować dobry temat na powieść
Przyznaję się – lubię poczytać historie lekkie, łatwe i przyjemne. To żaden wstyd. Nie widzę bowiem nic złego w tym, że od czasu do czasu ma się ochotę na niezobowiązującą, zgrabnie napisaną lekturę, stworzoną w zasadzie po to, by czytelnika wprawić w dobry nastrój. Z takim nastawieniem i oczekiwaniami sięgnęłam po powieść Carol Clewlow pod wiele mówiącym tytułem Singlom żyje się lepiej. Miała to być bowiem, jak głosiła zapowiedź wydawnicza, zabawna opowieść „o seksie, uczuciach, związkach stałych i przelotnych i o tym, czy warto mieć dzieci”. Miała być to także pochwała kobiet, wybierających własny styl życia, niezależnie od wieku, miały być wreszcie w książce aluzje literackie oraz przywołanie postaci sławnych samotnych kobiet, z ukochaną przez autorkę Jane Austen na czele. To wszystko w książce miało być, a co jest? Nużąca niby-powieść będąca kompilacją mądrości ludowych, statystyk, encyklopedii i pamiętnika „starej panny” – Riley Gordon.
W moim odczuciu książkę da się czytać jedynie fragmentami, koncentrując się na licznych przypisach i traktując je jako swego rodzaju ciekawostki. Natomiast cała reszta – zasługuje na wielki minus. W książce nie ma ani ukierunkowanej w jakiś logiczny sposób akcji, ani wyrazistych bohaterów. Zamiast tego mamy tylko strzępki niedopasowanych fragmentów, poglądów, opowieści z życia wziętych przemieszane ze sobą bez większego ładu i składu. Wątki są pourywane, a postaci tak bardzo papierowe, jak się tylko da wyobrazić. Nawet po przebrnięciu przez znaczną część książki nie mogłam ustalić kto jest kim i w gruncie rzeczy o co autorce chodziło. Materiał, który zaprezentowała w poszczególnych rozdziałach może bardziej nadawałby się na felietony, ponieważ w tematach, które porusza tkwi potencjał i zaczątek ciekawej opowieści. Natomiast w połączeniu jakoś nie zdaje to egzaminu. Trudno znaleźć motyw przewodni tej historii, trudno jakość zlepić wszystkie rozdziały w spójną całość. Kilka, czy też kilkanaście
humorystycznych spostrzeżeń i parę interesujących danych to niestety zdecydowanie za mało, żeby lekturę ponad trzystustronicowej książki (w założeniu rozrywkowej) można było uznać za udaną.