Co dalej z dziełami?
Istna eskalacja rozpoczęła się, gdy alianci debatowali nad pokrojeniem berlińskiego tortu. Na pięć dni przed oficjalną kapitulacją, Rosjanie masowo wywozili dzieła z tych miejsc, które miały znaleźć się w sektorach przydzielonych zachodnim sojusznikom. Pokwitowań wystawiać, w ferworze pracy, zapominano.
Amerykanie również uważali, że należy im się lwia część reparacji, jakich Wielka Trójka domagała się od Niemiec i niebawem też zaczęli gorliwie dochodzić, mniej lub bardziej formalnie, tych praw. Teoretycznie nie było wątpliwości, co należy zrobić z dziełami "zabranymi przemocą i bez zapłaty z najechanych krajów" - oczywiście należano je owym krajom zwrócić. Szkopuł w tym, jak tego dokonać?
Kiedy już się przywiozło ogromne ilości dzieł sztuki z miejsca ich pośpiesznego wywiezienia, trzeba było rozstrzygnąć do kogo należą. Przeczytamy o rozlicznych komisjach i organach powołanych do tego, by poradzić sobie z tym chaosem, zasypywanych stale tysiącami roszczeń od tych, którzy przez lata nie mieli wiadomości o swych skarbach.