Jak to dobrze ujęto na okładce tej pozycji, to obraz przyjaźni między dwoma skrajnie różnymi kobietami, których życie się zatrzymało w przeszłości, więżąc je obie, nie pozwalając się uwolnić od tego, co się stało, pozwolić ruszyć dalej. Dopiero ich spotkanie stanie się nieoczekiwanie okazją do wyzwolenia się, zrzucenia z serca niewyobrażalnego ciężaru – dla młodszej z kobiet – Veroniki – jest to śmierć ukochanego mężczyzny, zaś dla starszej, Astrid – molestowanie seksualne, jakiego doświadczyła w dzieciństwie, związek z niekochanym mężczyzną i śmierć dziecka. To powieść bardzo liryczna, poetycka, refleksyjna i wzruszająca, ale także bardzo mocna w swej wymowie. Mądra i pełna optymizmu, mimo zawartego w niej ogromnego ładunku smutku historia, opowieść o tym, jak przypadek może zmienić czyjeś życie i że powiedzenie o spotkaniu się we właściwym miejscu i czasie nie jest wcale banałem. Prawda jest bowiem taka, że czasem tylko obca osoba potrafi nas zrozumieć, pozwala dostrzec to, czego człowiek zaślepiony
cierpieniem sam nie potrafi dostrzec. Takimi osobami stały się dla siebie Astrid i Veronika – pomogły sobie w walce z dręczącymi je demonami i zaczęły dostrzegać, że życie może mieć także jaśniejsze barwy i że nigdy nie jest za późno na to, by skorzystać z tego, co przynosi los – niezależnie od tego czy ma się całe życie jeszcze przed sobą, czy jego większość już za sobą.
Autorka pokazuje banalną prawdę, że moc tkwi w prostocie – prostych codziennych czynnościach, zwykłych słowach, które powiedziane do właściwej osoby mogą mieć moc uzdrawiania, rzeczach, które tylko z pozoru nie mają żadnego znaczenia, a oglądane z bliską osobą pokazują nam swoje prawdziwe znaczenie. To książka o tym, że warto spróbować być z drugim człowiekiem, wsłuchać się w niego i jego historię, czerpać z jego przemyśleń i doświadczeń, nauczyć się ruszyć dalej, zamknąć drzwi do przeszłości i żyć tym, co jest oraz tym, co dopiero będzie. I o nadziei, której nie można utracić, niezależnie od okoliczności.