Start i lądowanie
Po wystartowaniu "Orzeł" niemal od razu został porwany przez silne wiatry. Obserwujący go z brzegu ludzie byli przekonani, że Andree od razu zarządzi lądowanie awaryjne. Tak się jednak nie stało - "Orzeł" zniknął im z oczu, zakryty przez gromadzące się chmury.
Podczas pierwszej nocy wiatr ustał i balon zawisł nad lodem, pokrywając się szronem. Nie pomagało wyrzucanie za burtę wszystkiego, bez czego załoga mogła się obejść. 14 lipca Andree stwierdził, że dalej nie polecą i wypuścił cały wodór z czaszy balonu, pozwalając mu całkowicie opaść. "Orzeł" wytrzymał w powietrzu 65 godzin.