Będzie nostalgicznie i strasznie – czyli jak zawsze i jak nigdy zarazem. Kolejna odsłona cyklu o Temperance Brennan przenosi czytelnika w przedziwne, tajemnicze miejsca: w przestrzeń dzieciństwa, w intymną opowieść o śmierci i do w pewnym sensie egzotycznej Akadii. A wszystko to oczywiście dzięki odnalezionemu szkieletowi… Dla Tempe żadna śmierć nie jest zwykła ani nieważna, zdążyła to udowodnić niejeden raz. Ale tym razem chodzi o coś innego. Dlaczego odnalezione w Nowym Brunszwiku szczątki młodej dziewczyny tak bardzo poruszyły doktor Brennan? Rozpoczyna się opowieść, w której można odnaleźć klimat amerykańskich filmów obyczajowych, których akcja toczy się na początku lat sześćdziesiątych, a narratorem jest dziecko. Historia niemal modelowa dla czytelniczek kanadyjskich powieści dla młodych panienek: utrata bliskich, smutek, pojawienie się tajemniczej przyjaciółki i jej przedziwne zniknięcie, które zamyka cudowny okres przyjaźni i wspólnych zabaw. Mała Tempe znajduje wspólny język z Evangeline,
potomkinią Akadyjczyków, wygnanych przez brytyjski rząd frankofonów, którzy znaleźli swoją przystań między innymi w kilku kanadyjskich prowincjach. To właśnie ta kalecząca angielski dziewczyna z zupełnie innego świata pewnego dnia znika w dziwacznych okolicznościach, o których nikt z jej bliskich nie chce mówić i gorączkowe, długie poszukiwania zaginionej przyjaciółki spełzają na niczym. Odkryte kości przywołują właśnie tamto gorzkie i mimo upływu lat wciąż bolesne przeżycie. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że zapracowana już i tak Brennan weźmie na siebie jeszcze jedno zadanie i zrobi wszystko, by przekonać się, czy szczątki nie należą przypadkiem do przyjaciółki z dzieciństwa. Tymczasem pojawiają się jeszcze inne ofiary, a trop, którym ruszają wspólnie Brennan i Ryan prowadzi w mroczne zakamarki ludzkich działań, prosto w ukrytą pod pozorami niewinności ohydę…
Reichs jest już zbyt wyrafinowana, by rozwiązanie zagadki było zbyt proste i by można je było ot tak przewidzieć. Choć więc pewne rzeczy wydają się w zasadzie oczywiste, przygotowane przez nią niespodzianki są rzeczywiście mrożące krew w żyłach – nie ze względu na lejącą się strumieniami krew, nie ze względu na wyjątkowość zbrodni, ale jej banalność, powszechność. Reichs pokazuje, że zniszczenie ludzkiego życia jest – jak mówi jeden z bohaterów Almodovara – niczym więcej niż tylko obcięciem paznokci: codziennością, nad którą nikt się nie zastanawia. Jednocześnie zaś autorka odkrywa przed czytelnikiem nieznaną, wstydliwą historię Nowego Brunszwiku, wiążąc z nią niezwykłą opowieść o smutnej rodzinie ukrywającej piętno choroby i latami zmagającej się z krzywdami, jakie – nieświadomie, uparcie – sama sobie wyrządza.
Z pewnością można znaleźć w cyklu o Temperance Brennan niezwykłe książki, jak na przykład Okruchy śmierci. Ale Kości w proch to coś innego. Nie chodzi wcale o plastyczność, niemal „filmowość” opisu: to u Reichs właściwie normalne – podobnie jak spójna fabuła, świetne dialogi, trzymająca w napięciu akcja. Ta książka jest intymniejsza, głębsza, smutniejsza niż wszystkie inne do tej pory – i przez to bardziej wiarygodna, choć jednocześnie przedziwnie oniryczna. Przepiękny kryminał.