Za sprawą Władcy Pierścieni John Ronald Reuel Tolkien nie tylko na trwałe wpisał się w historię światowej literatury, ale zdobył też całe rzesze zagorzałych fanów, którzy pragną mieć w swoim księgozbiorze wszystko, co tylko wyszło spod pióra Mistrza. Jednak znaczna część tych utworów J.R.R. Tolkiena, które były wydane po raz pierwszy dopiero po jego śmierci, sprawia niestety wrażenie, że wykorzystując fascynację miłośników opowieści o Śródziemiu, oferuje się im książki, które autor prawdopodobnie uznałby za niewarte publikacji w takiej formie. Na szczęście są wyjątki od tej prawidłowości i do nich właśnie należy Pan Błysk, który jednak jest adresowany do zupełnie innego grona czytelników niż Władca Pierścieni czy Silmarillion.
Pan Błysk to bowiem przezabawna bajka, która może zachwycić zarówno kilkuletnie dziecko, jak i znacznie starszego czytelnika. Tytułowy bohater budzi sympatię od samego początku jako nieco ekscentryczny miłośnik niezwykle wysokich cylindrów, który pewnego dnia zapragnął mieć samochód – koniecznie jaskrawożółty z czerwonymi kołami. Jak się ma wymarzony pojazd, to koniecznie trzeba go wypróbować, więc pan Błysk postanowił wybrać się z wizytą do Tumańskich. Taki był początek jego przedstawionych z niesamowitym poczuciem humoru przygód, w których panu Błyskowi towarzyszą kolejne barwne postacie, takie jak pan Dzień – sprzedawca kapusty, pani Knoć – handlująca bananami (i jej osioł) oraz trzy niedźwiedzie, które choć potrafią napędzić strachu, to w gruncie rzeczy są całkiem sympatyczne. A swoją drogą, to aż dziw bierze, że jeden samochód mógł pomieścić tyle osób...
Pan Błysk zasługuje na uwagę nie tylko ze względu na samą historyjkę, ale również ze względu na sposób wydania. Nietypowy format, kartonowe opakowanie, piękna okładka i wysokiej jakości papier to dopiero zapowiedź przyjemności czekających na bibliofilów w środku książki. Obok tekstu polskiego przekładu zamieszczono bowiem faksymile stron rękopisu z własnoręcznymi, pełnymi niepowtarzalnego uroku ilustracjami J.R.R. Tolkiena - tak więc mamy niezwykłą okazję poznania dzieła w dokładnie takiej formie, w jakiej zostało stworzone. Możemy się również przekonać, że choć tłumaczka Paulina Braiter potrafiła dość wiernie zachować ducha oryginału, to nie zawsze udało się oddać wszystkie gry słowne równie dobrze jak w przypadku rewelacyjnego Żyrólika (angielski Girabbit), zaś kiedy jest mowa o kolorze marynarki Egberta Tumańskiego, to występuje wręcz istotna różnica między tekstem polskim a rękopisem i rysunkiem. Pan Błysk to znakomita propozycja dla małych i dużych miłośników pełnych humoru i trochę zwariowanych
historii, którzy mogą świetnie się bawić dzięki niezwykłej wyobraźni J.R.R. Tolkiena, którą ujawnił przy tworzeniu tej opowieści dla swoich dzieci. Po prostu wydawniczy rarytas!