„Dwa są sposoby prowadzenia walki – pisał swego czasu Niccolò Machiavelli w traktacie * Książę* – trzeba być lisem i lwem”. Zasadę tę doskonale poznał bohater cyklu „Oium ludu rzymskiego” Jarosława Błotnego, co więcej – z powodzeniem stosuje ją w praktyce. W pierwszym tomie * Wergeld królów* rzymski namiestnik Marek Lentiwiusz Katella stanął na czele wyprawy przeciwko germańskim i gockim plemionom zamieszkującym dorzecze Vistuli. Podczas tej Expeditio Germanica Quarta dał pokaz lwiej siły i dzielności – zarówno własnej, jak i dowodzonych przez siebie legionów, które niepowstrzymane parły na północ.
W Purpurze imperatora bohater musi natomiast wykazać się lisim sprytem i przebiegłością. A to dlatego, że przychodzi mu mierzyć się z innym przeciwnikiem i zwykle czynić to z dala od pola bitwy. Oto bowiem odszedł z tego świata cezar Kommodus, na swojego następcę wyznaczając właśnie Katellę. Jednak nie wszyscy chcą się podporządkować woli zmarłego władcy, inni zaś mają wątpliwości co do prawdziwości jego politycznego testamentu. W efekcie tego cezarem ogłasza się także Septymiusz Basjan, co daje początek krwawej wojnie domowej, w której ci, którzy jeszcze wczoraj ramię w ramię stawali przeciwko wspólnemu wrogowi, dziś rzucają się sobie nawzajem do gardeł. Aby w tej wojnie zwyciężyć, nie narażając Imperium na dotkliwe straty materialne i ludzkie, prosta lwia siła nie wystarcza. Trzeba zaprząc do pracy całą przenikliwość umysłu, umiejętność analizowania, wyciągania wniosków i przewidywania przyszłości.
Nic więc dziwnego, że w charakterze bohatera zaczynają dominować inne cechy niż wcześniej. Nie zostaje w nim wiele z kochającego męża, wyrozumiałego zarządcy prowincji i miłosiernego dla wrogów wodza, jakim jawił się wcześniej. Wszystkie swoje uczucia i działania nowy cezar podporządkowuje bowiem dobru Imperium. A to wymaga, żeby jak najszybciej i jak najskuteczniej pokonał rywali, wygubił zdrajców, a sam zasiadł na tronie w Wiecznym Mieście. Jest więc bezwzględny dla tych, których uznaje za wrogów i szorstki dla sprzymierzeńców. Każdy objaw nielojalności dusi w zarodku, co powoduje, że ci, którzy chcieliby nim manipulować, zaczynają się go bać, a ci, którzy chcą mu służyć, zaczynają uważać za równego bogom.
Purpurą... Błotny powraca do stworzonego przez siebie alternatywnego świata Imperium Rzymskiego, które w III w. n.e. przeżywa bujny rozkwit dzięki geniuszowi cezara Kommodusa. Jego wynalazki i rozwiązania społeczne o całe wieki wyprzedzają swoją epokę, pozwalając legionistom korzystać z broni palnej, fabrykantom z maszyn parowych, a mieszkańcom miast z kanalizacji. O ile w pierwszym tomie cyklu dominowała akcja, do napędzania której owe zdobycze nauki i techniki były wykorzystywane, to w tym tomie na plan pierwszy wysuwają się zakulisowe intrygi oraz – często gorzkie – refleksje dotyczące kwestii społecznych, politycznych i religijnych. Autor prezentuje w nich własne poglądy na temat władzy, wiary i rozumu, porządku świata i natury ludzkiej.
„Ludzie potrzebują wiary w coś, co wcale nie musi być wielkie, wszechwładne i olśniewające, ale choćby przerastało ich tylko o głowę – celnie zauważa Katella w rozmowie na temat swoich rzekomych nadprzyrodzonych przymiotów. – By stojąc, nie mieli poczucia, że klęczą”. Szczególnie mocno pisarz piętnuje religijne zaślepienie, fanatyzm i wykorzystywanie wiary do manipulowania innymi oraz zdobywania władzy i bogactwa. Za negatywny przykład służą mu tutaj wyznawcy Christosa, którzy „kiedy są w mniejszości, to chcą tolerancji, a kiedy mają większość, to są jej przeciwni” i zwalczają inne wyznania. Choć tego typu rozważania spowalniają akcję, dzięki nim powieść zyskuje większą intelektualną i psychologiczną głębię, pozwalając nam poznać najskrytsze motywacje i przemyślenia bohaterów. I poczuć to, co w pierwszych wiekach naszej ery mógł odczuwać rzymski cezar, którego poddani uważali za boga.