Trwa ładowanie...
recenzja
22-10-2014 21:16

Autostrada słońca

Autostrada słońcaŹródło: Inne
dbyulev
dbyulev

Baru to pseudonim artystyczny francuskiego twórcy komiksów, urodzonego w 1947 roku w Thil, którego prawdziwe nazwisko brzmi Hervé Barulea. Debiutował w 1982 roku w magazynie „Pilote”; swój pierwszy komiks wydał dwa lata później - miał wówczas 37 lat. Zgarnął za niego w Angoulême nagrodę Alfreda za najlepszy debiut. „Autostrada słońca”, która jest pierwszym komiksem tego autora wydanym w Polsce, również zdobyła główne laury w Angoulême (w 1996 roku).

Akcja omawianego komiksu dzieje się we Francji wzdłuż tak zwanej Autostrady Słońca, chociaż nie padają nazwy konkretnych miejscowości. Czas akcji również nie został bliżej określony i możemy jedynie domniemywać, na podstawie czytanych przez bohaterów gazet, że dzieło rozgrywa się na przełomie lat ’80 i ’90 ubiegłego wieku.

W pierwszym rozdziale, który ma charakter filmowego prologu, spotykamy głównych bohaterów opowieści. Scenarzysta sprawnie rozstawił postacie – niczym pionki na szachownicy, tymczasem nic ich ze sobą nie łączy. Poznajemy Karima Kemala, który ma 22 lata i mieszka z ojcem w podmiejskiej robotniczej dzielnicy, jeździ starym modelem włoskiej Vespy oraz uwielbia wszystko, co wiąże się z latami ’50 XX wieku. Pewnego dnia zabiera na przejażdżkę do miasta Alexandre’a Barbiéri, siedemnastoletniego długowłosego okularnika, który uwielbia Karima i chciałby być taki jak on. W mieście, jakby mimochodem, przedstawieni zostają czytelnikowi kolejni dwaj panowie: Raoul Faurissier oraz René Loiseau. Chwilowo są to postacie epizodyczne, które jednak z rozdziału na rozdział zyskują na znaczeniu. Ostatnia plansza prologu zawiera zdanie: „No dobra!… Wszystkie ważne elementy układanki są na miejscu (…). Niech się zacznie sarabanda!”.

I faktycznie sprawność z jaką Baru żongluje bohaterami, jak nam ich przedstawia ma w sobie coś z tańca: najpierw ukłon, delikatne – za rączkę – wprowadzenie na scenę, kilka słów skąd i dlaczego postacie się pojawiają. Wydawać by się mogło, że niektóre z nich nie będą mieli znaczenia dla fabuły... Jednak nic z tego, ponieważ ich losy się wzajemnie przeplatają!

dbyulev

Scenarzysta umiejętnie zbliża, oddala Karima i Alexandre’a od siebie. Orbituje między nimi coraz bardziej szalony Faurissier. Przyglądamy się jak między głównymi bohaterami wywiązuje się więź i buduje emocjonalna relacja, która początkowo oparta jest na fascynacji tego drugiego i zobowiązaniu pierwszego. W wyniku pewnych okoliczności (nie będę zdradzał jakich) bohaterowie są zmuszeni salwować się ucieczką przed dybiącym na ich życie „rogaczem”…

Zmieniają samochody, zmieniają miasta. Akcja toczy się w bardzo szybkim tempie. W tym aspekcie mamy do czynienia z rasową opowieścią drogi á la „Buntownik bez powodu”. Ale to również komiks o dorastaniu, inicjacji, lojalności, porachunkach gangsterskich, prawicowych bojówkach czy zamieszkach na tle rasowym. Jednak przede wszystkim jest to historia o przyjaźni. Nawet jeśli Baru dotyka tematów poważnych, to nie ma moralizowania, a występuje raczej kpina – nieudolność i ciapowatość panów należących do prawicowego Francuskiego Ruchu Narodowego.

Wizualnie album to prawdziwy majstersztyk. Kreska francuskiego rysownika jest wyraźna. Szybkim i pewnym pociągnięciem nakreślone zostały kontury postaci, które miejscami – za sprawą perspektywy i spojrzenia „kamery” – ukazane są w karykaturalnym przedstawieniu. Baru posługuje się szerokim wachlarzem ujęć: widzimy bohaterów z boku, z tyłu, od dołu, etc. Takie częste zmiany kadrowania dodatkowo podkreślają i podkręcają rytm opowieści. Kadry są duże i przejrzyste, plansze nie są przeładowane, a akcja zwykle dzieje się na przestrzeni 3 lub 4 paneli na stronie. Jest też sporo rozkładówek z dużą ilością szczegółów. W oczy rzuca się realistycznie i dokładnie narysowana sceneria, w której dzieje się akcja. Warto odnotować, że rysownik nie poszedł na łatwiznę bowiem nie ma pustego tła. Polecam także podczas lektury przyjrzeć się krajobrazowi: pola aż po horyzont, dumne szpalery drzew, kikuty słupów telegraficznych.

Album licz sobie dokładnie 432 strony. Podczas lektury nie nudziłem się w żadnym momencie. Akcja, jak już wspominałem, prowadzona jest wartko. Czytelnik kibicuje i ostatecznie zaprzyjaźnia się z Karimem i Alexandrem.

dbyulev
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dbyulev

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj