Lubię powieści takie, jak ta. Takie, w których świat wchodzi się bez problemu od pierwszej strony, których bohaterowie wydają się znajomi, których nie chce się przestać czytać. Nawet, jeśli wiadomo, że są to historie popularne i komercyjne. Albo takie, w których wiadomo, czego się po autorze spodziewać.
W przypadku Tess Gerritsen jest rzeczą oczywistą, że będzie krwawo, medycznie i intrygująco. Że dostanie się do rąk solidnie napisaną, w równym stopniu interesującą, co przerażającą historię, której zwroty i rozwój akcji będzie się śledzić z dreszczykiem niepokoju i zapartym tchem. Dlatego nie przeszkadza to, że znowu rzecz dotyczy śledztwa, że mnożą się zbrodnie i zagadki kryminalne. W końcu przecież o to chodzi w tego rodzaju powieściach. Jest więc pani detektyw, jest jej partner, jest tajemnicza mumia, która nie jest tak stara, jak mogłoby się wydawać. Jest młoda i piękna pani archeolog, której grozi niebezpieczeństwo. Jest też pogoń za niebezpiecznym przestępcą. Pojawiają się kolejne wątki, mnożą niewiadome, niebezpieczeństwo rośnie z każdą stroną, a czytelnik jest zaskakiwany coraz to nowymi zwrotami akcji. I choć od pewnego momentu wydaje się być przewidywalnie, to jednak autorka pokazuje, że umie jeszcze czytelnika zaskoczyć i zachęcić, by sięgnąć po następne powieści jej autorstwa. Sztuką wielką
jest bowiem pisać tak, by mimo pewnych schematów i ram, jakie wyznacza rodzaj literacki, nadal umieć czytelnika czymś zadziwić i zainteresować. Kwestia dobrego warsztatu jest zatem rzeczą wielkiej wagi i pod tym względem autorka nie zawodzi. Jak zresztą pod żadnym innym.
Jej książki prezentują stały poziom, poniżej którego autorka nie schodzi. Popularność i miejsca na listach bestsellerów zobowiązują. I autorka wydaje się być osobą, która zdaje sobie z tego sprawę, za każdym razem przekazując czytelnikom do rąk starannie przygotowaną historię.