Ilona i Andrew Gordon poznali się na zajęciach z podstaw pisania. A ponieważ dobrze im się razem pisało, nie tylko postanowili zostać małżeństwem, ale co więcej – małżeństwem pisarzy. Debiutancka powieść literackiego duetu występującego na rynku wydawniczym pod pseudonimem Ilona Andrews to pierwsza część cyklu, którego główną bohaterką jest Kate Daniels. Twarda, pyskata dziewczyna z mieczem, programowa bałaganiara i absolutne zaprzeczenie świadomej kobiecej kokieterii – tak na pierwszy rzut oka jawi się Kate. Nic zatem dziwnego, że od chwili, gdy tylko Magia kąsa pojawiła się w sprzedaży, jej gorącą orędowniczką stała się Patricia Briggs – autorka znana (także polskiemu czytelnikowi) z tego, że podobne bohaterki oraz klimat urban fantasy ceni ponad wszystko. Na szczęście, Kate Daniels nie jest aż tak irytująca jak Mercedes Thompson, choć myje się równie rzadko. Zdecydowanie lepiej wygląda w wykonaniu Ilony Andrews cały świat przedstawiony – tym razem nie jest to tylko współczesne miasto, w którym można
od czasu do czasu oglądać (jeśli ma się szczęście) przebłyski magii.
Magia kąsa prezentuje świat, w którym technologia już odeszła i nastąpił powrót do znanych już uprzednio człowiekowi rozwiązań – walki toczą się na miecze, podróż jest znacznie bezpieczniejsza, jeśli wybierze się konia zamiast auta jako reliktu dawnych czasów, choć nie zmienia to faktu, że wpływ magii najlepiej przeskanować specjalnie zaprojektowanym urządzeniem. W mrocznej, nieco brudnej i w pewnym sensie chropowatej rzeczywistości można spotkać wszelkie możliwe gatunki zmiennokształtnych. Zasadą tego alternatywnego, opisywanego przez Andrews świata, jest magia – to ona organizuje działania wszystkich bohaterów. Wbrew temu, co napisałam, nie jest to jednak książka obszerna dlatego, że czytelnik otrzyma w niej jakiś kompletny zarys takiej rzeczywistości. Niestety, Magia kąsa jest obszerna, bo opowiada banalną, kryminalną historyjkę. Ktoś kogoś zabił w jakimś celu i Kate Daniels nie tylko pragnie odnaleźć ów cel, ale także – co zresztą jest oczywiste od pierwszych stron powieści – zlikwidować zabójcę. Po
drodze, jak zwykle, przeżywa mnóstwo perypetii i tak dalej aż do końca. Absolutnie ograny schemat, który sprawia, że jest to książka jedna z wielu, niewyróżniająca się właściwie niczym. Bo ani główna bohaterka nie jest postacią, która mogłaby zapaść w pamięć (być może jedynie tym, że jest podobna do Mercedes Thompson, która na nieszczęście była pierwsza), ani tym bardziej opisane w Magii.. wydarzenia nie przyczynią się do uwiecznienia tego tekstu w pamięci potomnych. Jest miła, sympatyczna i zupełnie poprawna. A także absolutnie niezapadająca w pamięć, choć to ostatnie – biorąc pod uwagę fakt, że opowieści o Kate Daniels mają układać się w cykl – może stanowić pewnego rodzaju zaletę…