Zbudowanie przekonującego, pełnego szczegółów i wewnętrznie spójnego świata to połowa sukcesu dobrej fantastyki. Aby taką wizję przelać na papier, trzeba stworzyć w wyobraźni wiarygodne środowisko naturalne, systemy społeczne, religijne, filozoficzne i naukowe, a także będące ich konsekwencją codzienne obyczaje. Można też pójść inną drogą. Okazuje się bowiem, że na wyciągniecie ręki mamy całe mnóstwo gotowych światów, niezwykłych i – z naszego punktu widzenia – zupełnie fantastycznych. Wystarczy sięgnąć do jakiejś obcej kultury, która nadal funkcjonujące (australijskich Aborygenów czy syberyjskich Jakutów), albo do historii, a więc do którejś z kultur, które funkcjonowały niegdyś. Jednym z polskich fantastów, którzy obrali tę ostatnią drogę, jest Witold Jabłoński. Po tetralogii Gwiazda Wenus, Gwiazda Lucyfer, której akcję umiejscowił w średniowieczu, teraz sięgnął głębiej w przeszłość, mianowicie do starożytnej Grecji z IV w. p.n.e. – czasów Aleksandra Macedońskiego i tytułowej Fryne.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że jego nowa powieść może nie spodobać się wyznawcom jedynie słusznych prawd, przekonanym, że istnieje tylko jedna możliwa do zaakceptowania moralność. Autor bowiem drobiazgowo opisuje ówczesne greckie obyczaje, oparte na kulcie cielesnego piękna i fizycznej miłości. I jest to obraz jakże różny od poznawanego w szkole wizerunku antycznego świata – uładzonego, posłodzonego i... wykastrowanego. Sama bohaterka nie może się nadziwić takiemu postrzeganiu antyku w XX wieku. Wielką hipokryzją wydaje jej się, że można nauczać o tym, jak się starożytni zabijali, ale nie o tym, jak się kochali. Fryne to hetera, czyli kobieta wolna – wykształcona i o wyrafinowanym guście – zawodowo obdzielająca swoimi względami zamożnych obywateli w zamian za dobra materialne. Porzucona po narodzinach na śmietniku, została przygarnięta i wychowana przez tesalską wiedźmę. W będących sercem Hellady Atenach stała się znaczącą osobistością, wpływającą poprzez swoich kochanków na sztukę (Praksyteles) czy
politykę (Hiperejdes). Wielce brzemienne w skutki stało się jej spotkanie z Aleksandrem i zaangażowanie w intrygi na macedońskim dworze. Swoje dzieje z tamtych czasów opowiada Fryne w Aleksandrii poecie Kawafisowi pewnego wieczoru roku... 1923. A jest to możliwe, ponieważ udało jej się posiąść sekret wiecznego życia.
Choć w tle akcji rozgrywają się ważne wydarzenia historyczne, takie jak wojny pomiędzy greckimi polis czy podboje wielkiego Aleksandra, to główną siłą powieści jest sugestywne oddanie ateńskiej obyczajowości, która była wzorcem dla innych Hellenów i ich sąsiadów. Jabłoński potrafił znakomicie wejść w mentalność mieszkańców Słońca Hellady, przekonanych o wielkości i wyjątkowości swojej kultury, jej uniwersalności i sile. I o własnej wyższości moralnej nad innymi ludami. Ta ostatnia wypływała z utożsamiania etyki z estetyką, a więc przekonania, że to, co piękne, jest też dobre. Ateńczycy uważali się zaś za koneserów wszelkich przejawów piękna, szczycili się jego tworzeniem i konsumowaniem. Jabłoński ożywił starogrecki świat w sposób bardzo przekonujący. Niestety ta zaleta jego prozy może stać się także jej... przekleństwem. Bo, niestety, w naszym kraju spora część społeczeństwa nie odróżnia dzieła od twórcy, poglądów głoszonych przez bohaterów powieści od poglądów jej autora, czy też aktora od granej przez
niego roli. Dlatego takie udane przedstawienie antycznych poglądów na ludzką seksualność i moralność, może przynieść autorowi niewybredne ataki z różnych stron. Jak uczą także inne przykłady, dla pisarza staje się to dzisiaj ryzykiem zawodowym.