Trwa ładowanie...
recenzja
23-03-2011 09:32

Anioły, demony i nocny pielęgniarz

Anioły, demony i nocny pielęgniarzŹródło: Inne
d5u3edz
d5u3edz

Aniołów w tej książce sporo. Demonów – skrytych w umysłach chytrych niegodziwców – także niemało. Pielęgniarz występuje jeden, lecz stopniem bezduszności bije na głowę pozostałych powieściowych cwaniaków. Kemp McAvoy, bo o nim mowa, ma plan. Udając anioła przed poszkodowaną w wypadku i pozostającą w stanie śpiączki farmakologicznej gwiazdą filmową, zamierza wraz z jej chciwym agentem i równie chciwym wydawcą bestsellerów zbić fortunę. Uknuta intryga stanowi oś fabuły i zarazem pretekst dla głębszej refleksji. Pod przykrywką przekrętów, ludzkiego egoizmu i pogoni za pieniądzem autor przemyca bowiem do treści standardowe, lecz niewątpliwie ponadczasowe wartości. O miłości, poświęceniu i wierze w to, co pozornie niemożliwe, czytamy często. Tim Downs pozostaje wierny konwencji powieści z morałem, w której zło przegrywa, a cuda faktycznie nigdy nie ustają.

Pojawia się tym samym pytanie o realizm tak przedstawionej opowieści. Autorowi można zarzucić nie tyle jego brak (o który trudno w przypadku podobnej tematyki), ile stereotypowe podejście do opowiedzianej historii. Fabuła książki jest miejscami przewidywalna, a pojawiające się w niej postaci – typowe. Downs kreuje bohaterów w sposób szablonowy, nadając im wręcz podręcznikowe cechy. Czarny charakter powieści (wspomniany pielęgniarz-intrygant) jest pozbawionym skrupułów egoistą, kłamcą, materialistą i megalomanem. To postać zła i tylko zła, a przez to mało skomplikowana. Podobnie nieskomplikowani są pozostali bohaterowie, którym autor przypisuje charakterystyczne role, m.in.: doświadczonej przez los konkubiny pielęgniarza, jej obdarzonej niezwykłym darem córeczki czy starego sprzątacza, będącego kimś znacznie ważniejszym, niżby się mogło wydawać. Czytając książkę, nietrudno odgadnąć, jak potoczą się losy poszczególnych postaci. Świat opisany przez Downs’a jest bowiem światem przejrzystych podziałów – na
bohaterów dobrych i złych, na wartości liczące się w życiu i wartości pozorne, a także na wiarę w to, co widzialne, oraz w to, czemu inni zaprzeczają. Wprowadzony przez autora wątek „nadprzyrodzony”, tj. wpływu wyższej siły na ludzkie poczynania, jest w tym wypadku jedynie podbudową refleksyjnej warstwy książki. „Cuda nigdy nie ustają” nie podejmuje bowiem tematyki stricte religijnej, choć motyw Boga i anielskiej opieki roztaczanej nad człowiekiem stanowi integralny element fabuły.

Mimo przewidywalności treści i schematycznych kreacji bohaterów, powieść Downsa jest lekturą wciągającą. Ile w tym zasługi wątku medyczno-finansowych intryg, a ile budującego happy endu – ciężko stwierdzić. Nietrudno natomiast przyznać, że jednym z głównych walorów książki jest udana kpina z mitu amerykańskiego snu. To dzięki niej opowieść zyskuje humorystyczny akcent, ubarwiający treść i łagodzący powagę refleksyjnych fragmentów. Autor – osadzając fabułę w Mieście Aniołów i wprowadzając wątek hermetycznego środowiska filmowego – dołączył do grona pisarzy demaskujących kuluary życia „made in Hollywood”. Ani to nowe, ani szczególnie odkrywcze, jednak w dalszym ciągu chwytliwe. Świat show-biznesu – opętany kultem piękna i rynkowej dochodowości, pełen rozkapryszonych celebrytek z chirurgicznie przedłużoną młodością oraz ich dwulicowych agentów-pasożytów, bazujących na taniej sensacji i mało wymagających gustach masowej klienteli – sprawdza się niezawodnie jako „przykład ku przestrodze”. Stanowi zatem
wzorcową podbudowę płynącej z książki refleksji i moralnego pouczenia, pozwalającego spojrzeć na życie z innej, wyższej perspektywy. Ponownie – ani to nowe, ani szczególnie odkrywcze. Jednak w gruncie rzeczy przystające do czarno-białej wizji świata, którą autor tworzy w powieści.

Lektura książki pozostawia czytelnika z klasycznym morałem, piętnującym ludzkie zaślepienie sprawami materialnymi i wrodzoną niechęć wobec tego, co niewidoczne dla oczu. Mamy więc do czynienia ze standardową, zakończoną w sposób oczekiwany przez odbiorcę powieścią obyczajową, wzbogaconą dawką humoru i wplecioną w fabułę warstwą refleksji. Książki „Cuda nigdy nie ustają” nie sposób uznać za szczególnie odkrywczą – autor zbyt często posługuje się sloganami, zbyt schematycznie kreuje postaci i zbyt przewidywalnie rozwija akcję. Tworzy jednak przyjemny dla odbiorcy nastrój bliskości i ciepła – po trosze nierzeczywisty, lecz dzięki temu adekwatny do równie niewiarygodnej tematyki. Downs pisze bowiem, jakby nie było, o aniołach. Tych ludzkich i tych pozaziemskich. Może więc warto kierować się podczas lektury spostrzeżeniem jednego z bohaterów: trzeba być przynajmniej gotowym, by uwierzyć, zanim się temu czemuś uwierzy.

d5u3edz
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d5u3edz