W ręce polskich czytelników trafia kolejna powieść młodziutkiej (w chwili pisania była jeszcze nastolatką) brytyjskiej pisarki. Jest to jej debiut powieściowy, którym powaliła na kolana nie tylko rodzimych krytyków, zaskoczonych jej warsztatem i dojrzałością. Ładunek emocjonalny, który znajdujemy w Królestwie łabędzi z powodzeniem zdołałby zaspokoić głód wrażliwości, jaki pozostaje po lekturze taśmowo produkowanych amerykańskich powieści dla nastolatek, które mają za zadanie jak najwięcej zarobić, ale już niekoniecznie na dłużej pozostać w pamięci.
W każdej ze swojej powieści Marriott wplata element baśniowości, który decyduje o sile przekazu. Tym razem pisarka nawiązuje do pięknego utworu Hansa Christiana Andersena, Dzikie łabędzie. Próby własnej interpretacji tradycyjnych baśni podejmowane są dosyć często zarówno w literaturze, jak i w filmie, jednak zazwyczaj miażdżąco przegrywają z pierwowzorem, popadając w rutynę łzawego romansu z fantastyką w tle. W Królestwie łabędzi magia i czary są jedynie otoczką dla intensywnej analizy psychologicznej. Szybko wczuwamy się w przeżycia wewnętrzne głównej bohaterki, księżniczki Aleksandry, które zmieniają się jak w kalejdoskopie wywołując w nas intensywną huśtawkę emocjonalną - nie zdążamy nawet spostrzec, kiedy powstaje między nami silna więź, która nie pozwala nam na nazbyt długie rozstania z lekturą.
A zaczyna się od niepokojąco beztroskiej sielanki. Księżniczka dorasta otoczona miłością troskliwej matki, spędzając czas na radosnych zabawach ze starszymi braćmi. W wolnej chwili królowa wtajemnicza Aleksandrę w praktyki zielarskie. Wspólnie pielęgnują imponujący ogród, przygotowują lecznicze mikstury i zajmują się chorymi. Tę przyjazną dla ducha atmosferę zakłóca pojawienie się przerażającej bestii, które sprowadza tragedię na całą krainę. W łaski króla wkrada się Zella, piękna i okrutna wiedźma, rosnąca w potęgę wprost proporcjonalnie do ilości cierpienia zadawanego mieszkańcom królestwa. Ukochani bracia Aleksandry znikają w tajemniczych okolicznościach, a ona sama zostaje wyrzucona z ojczyzny. Trafia do domu zgorzkniałej siostry swojej matki, gdzie odtąd będzie wieść ascetyczny żywot kopciuszka. To tutaj właśnie będzie czas na spotkanie z własnymi emocjami. Ponura atmosfera starego domostwa, brak wsparcia ze strony bliskich i lęk o przyszłość sprawiają, iż Aleksandra będzie musiała zmierzyć się z dotąd
nieznanymi sobie uczuciami.
Dużo tu cierpienia, bólu, tęsknoty i rozpaczy. Takie uczucia towarzyszą młodym ludziom w okresie dojrzewania. Aleksandra dorasta razem z nimi, oswaja lęk, czerpiąc siłę z własnych potknięć i błędów. I znowu na pierwszy plan wysuwa się wiek autorki, który sprawia, że ta powieść jest wyjątkowa. Nikt nie zrozumie młodych czytelników lepiej niż ich rówieśniczka. Powieść nie trąci jednak ani jedną nutką „emu”, z lubością rozdzierającego wewnętrzne rany. Tutaj nic się nie dzieje bez przyczyny, a lekiem na całe zło staję się miłość. Przebywając na wygnaniu Aleksandra spotyka na plaży przystojnego chłopaka. Gabriel okazuje się być prawdziwym księciem, jednak dziewczyna postanawia przez jakiś czas nie wyjawiać mu swojej tajemnicy. Uczucie między tą dwójką rodzi się na silnym fundamencie przyjaźni i wzajemnego zrozumienia.
Ta piękna baśń dla nastolatków może być wzorem dla kolejnych literackich odsłon swojego gatunku. Zachowuje proporcje między magią, a tym co pochodzi z ludzkiego serca, czerpie z tradycji, ale nie odcina kuponów od sukcesu poprzedników, pozostając oryginalną i wciągającą powieścią, którą polecam wszystkim pragnącym zanurzyć się głęboko w mądrym świecie czarów.