Trwa ładowanie...
recenzja
05-06-2017 15:33

Amerykańska klasyka nareszcie w Polsce

Amerykańska klasyka nareszcie w PolsceŹródło: Inne
d6n90nr
d6n90nr

Miałem może sześć lat, kiedy ojciec podsunął mi "Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa" Tadeusza Baranowskiego, dzięki któremu nauczyłem się szybciej czytać i pokochałem komiksy. Jakiś czas temu obiecałem sobie, że kiedy mój syn będzie starszy, zrobię to samo. Z tą różnicą, że na biurku położę mu "Gnata".

Pierwotnie "Gnat"(ang. "Bone") ukazywał się w latach 1991-2005 nakładem wydawnictw Cartoon Books i Image Comics. Seria liczy 55 numerów, które na potrzeby polskiej edycji zebrano w trzech opasłych tomach. Pierwszy, liczący 465 stron, niedawno trafił do sprzedaży, stając się obok "Top 10" Alana Moore'a najbardziej komentowaną premierą maja. Nie bez przyczyny – na koncie "Gnata" znajduje się kilkanaście nagród Eisnera i Harveya, a więc najważniejszych wyróżnień amerykańskiej branży komiksowej.

Na pierwszy rzut oka komiks Smitha to fantasy jakich wiele. Głównymi bohaterami są trzej kuzyni, którzy muszą w pośpiechu opuścić rodzinne Gnatowo po tym, jak jeden z nich wywołał masowe zatrucie pokarmowe. Uciekając przed wściekłym tłumem Chwat Gnat, Kant Gnat i Chichot Gnat zbaczają z trasy i trafiają do doliny zamieszkałej m.in. przez nastoletnią Zadrę i jej krewką babcię. Panująca tam sielanka jest jednak pozorna – po okolicy krąży smok, dziewczynę nawiedzają niepokojące sny, a w mrokach lasu czają się szkaradne sługusy zakapturzonej postaci pragnącej z niewiadomych powodów dopaść Kanta. Na domiar złego wszystko wskazuje, że to zaledwie przygrywka przed prawdziwymi kłopotami.

(img|738666|center)

d6n90nr

Ale wyjątkowość "Gnata" nie leży wyłącznie w sprawnej żonglerce gatunkowymi motywami czy odwołaniami do klasyki (autor nigdy nie ukrywał fascynacji "Władcą Pierścieni" J.R.R. Tolkiena). Choć Smith snuje rasową opowieść fantasy, to nie ma żadnych oporów przed uwypukleniem wątków obyczajowych czy systematycznym sięganiu po satyrę i humor. Są one zresztą znakiem rozpoznawczym serii i nadają historii niepowtarzalnej lekkości. Całość została napisana z biglem, wielowątkowa fabuła obfituje w zaskakujące zwroty akcji, a literacki świat zaludniają świetnie napisane postacie, których losy śledzi się z wypiekami na twarzy – nie ważne czy są to główni bohaterowie, czy rodzina polnych myszek.

Całość uzupełniają rewelacyjne rysunki Smitha, który zdecydował się na błyskotliwy zabieg formalny, podkreślający gatunkowy synkretyzm opowieści oraz wyjątkowość cudacznego kuzynostwa. Na kartach komiksu spotykają się bowiem dwie skrajne stylistyki - świat przedstawiony oraz mieszkańcy doliny zostali sportretowani kreską przywodzącą na myśl dokonania Cyrila Pedrosy ("Trzy cienie"), natomiast Gnatowie wyglądają i zachowują się jak żywcem wyjęci z animowanych pierwocin studia Walta Disneya. Przy okazji warto wspomnieć, że oryginalnie "Gnat" ukazywał się w czarni i bieli. Dopiero kolejną edycję wzbogacono o kolor i w takiej właśnie formie komiks trafia do rąk polskiego czytelnika.

(img|738668|center)

Deklaracja zawarta na samym początku brzmi buńczucznie. Jednak po lekturze nie mam cienia wątpliwość, że wszelkie zachwyty nad komiksem Smitha, jakie przeczytałem w sieci (m.in. "najwybitniejsza powieść graficzna wszech czasów”), nie są wyssane z palca. "Gnat" to istotnie arcydzieło. Piękna, świetnie napisana i wciągająca lektura. Jeśli chcecie zarazić wasze dzieciaki komiksowym bakcylem, to trudno o lepszy wybór.

d6n90nr
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d6n90nr