Współautor kompromisu aborcyjnego radzi, by Jarosław Kaczyński jak najszybciej wycofał się z wyroku w sprawie ograniczenia prawa do aborcji. - Ten krok musi zrobić szybko, bo ten konflikt nie wygaśnie, tylko będzie się wzmagał - mówi Aleksander Hall, historyk, b. poseł UD i AWS, wykładowca Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.
Marek Sterlingow:* *Manifestacje w wielkich i małych miastach, blokady ulic, ataki na kościoły, wściekłość w mediach społecznościowych. Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego wywołało w Polsce rewolucję młodych ludzi, zwłaszcza kobiet.
Aleksander Hall, były poseł, współautor kompromisu aborcyjnego z 1993 r.: Jestem wstrząśnięty tym, co się dzieje. Odpowiedzialność za eskalację napięcia, wzajemnej wrogości ponosi przede wszystkim Jarosław Kaczyński. Ale z oburzeniem przyjmuję także próby wdzierania się do kościołów w czasie mszy świętej, bazgranie na murach kościołów, czyli kierowanie agresji w stosunku do instytucji Kościoła i w stosunku do religii jako takiej. Niestety, ton temu protestowi nadają środowiska skrajne.
Funkcjonowało prawo aborcyjne, które akceptowała większość społeczeństwa. Episkopat też popierał zawarcie tego kompromisu aborcyjnego. Jak doszło do jego zawarcia?
Ostateczny kształt tamtej ustawy do pewnego stopnia był przypadkiem. Pamiętam tę atmosferę na sali sejmowej. Nikt do końca nie wiedział, jaki kształt prawa wyjdzie z Sejmu. Było mnóstwo poprawek i propozycji. Jestem akurat współautorem tej poprawki, która przeszła. Zawierała te trzy wyjątki od zakazu aborcji. Poprawkę złożyło trzech posłów: Paweł Zalewski, Michał Chałoński i ja. Nigdy wcześniej i później nie odczuwałem takiego napięcia sumienia. Dlatego, że głosowaliśmy o sprawach życia, śmierci i zupełnie nie wiedziałem jak to zostanie odebrane przez Kościół.
I jaka była reakcja Kościoła?
Były bardzo ważne słowa prymasa Józefa Glempa. Nie przytoczę ich dokładnie, ale stwierdził, że został zrobiony pozytywny krok w kierunku obrony życia. Odetchnąłem z ulgą. Ale pamiętam też zachowanie niektórych posłów. Tego dnia w Sejmie był opłatek, jedna z posłanek podeszła do nas jako autorów poprawki i powiedziała: mordercy! Było jasne, że z tego kompromisu nie była zadowolona część parlamentarzystów identyfikujących się z Kościołem. Z drugiej strony wyraźnie niezadowolona była lewica. Ale trzeba powiedzieć, że przez te 27 lat ten kompromis aborcyjny zapewniał w Polsce spokój społeczny.
Aż w zeszłym roku posłowie PiS złożyli wniosek do Trybunału Konstytucyjnego. A ten wydał wyrok.
Nie ulega żadnej wątpliwości, że jest to decyzja Jarosława Kaczyńskiego. Jest to posunięcie błędne i perfidne. Bo formalnie parlament umywa ręce. Decyzja została podjęta przez Trybunał Konstytucyjny, ale przecież zasiadają tam ludzie całkowicie podporządkowani Kaczyńskiemu. Symbolem jest nie tylko przewodnicząca, pani Julia Przyłębska, ale także dwoje zasłużonych posłów PiS, czyli pan Stanisław Piotrowicz, niszczyciel polskiego wymiaru sprawiedliwości, i rozhisteryzowana była posłanka Krystyna Pawłowicz. Pod pokój społeczny została podłożona bomba.
Dlaczego akurat teraz?
Kaczyński liczył, że protesty będą mniejsze ze względu na pandemię. To było cyniczne zagranie i się nie sprawdziło.
Mija kolejny dzień i demonstracje nie ustają.
Było dla mnie oczywiste, że będą demonstracje, że będą protesty, ale muszę powiedzieć, że wysoce oburzające są akty wdzieranie się do kościołów w czasie mszy świętej, w czym bierze udział posłanka pani Joanna Scheuring-Wielgus, czy oblewanie farbą pomników papieża. Byłoby to tragiczne, żeby podział polityczny w Polsce wyglądał tak: albo jesteś z obozem Kaczyńskiego, który łamie konstytucję, kpi z praworządności i funduje nam państwo autorytarne, ale stroi się w szaty obrońców religii, chrześcijaństwa, polskości, albo idziesz z obozem rewolucyjnej lewicy, która chce zniszczyć wszystko, co ukształtowało naszą kulturę i nas jako naród. To byłoby fatalnie, żebyśmy pozwolili na to, że taki właśnie będzie nasz krajobraz polityczny. W tej chwili wygląda na to, że jest to możliwe.
Młodzi chyba już wybrali, demonstracje są bardzo liczne.
Zasięg i autentyzm tych demonstracji robi bardzo duże wrażenie. Jarosław Kaczyński dał niezwykły prezent radykalnej lewicy w Polsce. W wyborach prezydenckich Robert Biedroń podnosił postulaty aborcji na życzenie. Ale jego wynik - dwa procent z ułamkiem - świadczył o tym, że jego program rewolucji obyczajowej z bardzo silnym akcentem antyklerykalnym wielkiego poparcia nie ma. I teraz nieomal z dnia na dzień z tymi radykalnymi hasłami pojawiły się tłumy młodych ludzi. Oczywiście musiał przebiegać proces, chyba niedostatecznie rozpoznany, ugruntowywania się w dużej części młodego pokolenia przekonania, że Kościół idzie za rękę z partią rządzącą i że kryje pedofilię. Ono uwierzyło w jego czarny i ponury wizerunek.
Może Kościół zasłużył na taki wizerunek?
Ja, żeby było jasne, dosyć dobrze znam polski Kościół i oczywiście mnie się zdecydowanie nie podoba flirt dużej części duchowieństwa i dużej części Episkopatu z partią rządzącą. Nie podoba mi się także milczenie Episkopatu w kwestiach ewidentnych, które dotyczyły właśnie praworządności, poszanowania godności człowieka, mam na myśli sędziów, prokuratorów wyrzucanych z pracy. To milczenie bardzo mnie niepokoiło, ale doskonale wiem, że są inni księża i inni biskupi, którzy prezentują inne postawy. A przede wszystkim wiem, że błędy, słabość, małość hierarchów nie unieważnia tego, co niesie z sobą i dało nam chrześcijaństwo, a przede wszystkim nie unieważnia ewangelicznych wartości. Ta reakcja, którą jest przemoc i brutalność w stosunku do Kościoła, boli mnie i szokuje.
Kościół milczy albo nie potrafi znaleźć wspólnego języka, z osobami, które dziś czują się osaczone. Czy pan ma jakąś radę dla Episkopatu, czy ludzi Kościoła?
Nie powinni zamykać się na tych ludzi i przemyśleć swoje stanowisko w różnych sprawach. I druga rada, natychmiastowa. Kościół powinien możliwie jak najszybciej odspawać się od obozu władzy, którego bilans wygląda teraz naprawdę bardzo żałośnie. Widzimy tę bezradność w walce z pandemią. Widzimy demolowanie wymiaru sprawiedliwości, stawianie na ludzi słabych i podporządkowanych, często z ewidentnymi defektami charakterologicznymi. Kościół musi być dla wszystkich, nie może przymykać oczu na nieprawości władzy.
Co teraz może zrobić Jarosław Kaczyński?
Musi zrobić szybki, zdecydowany krok wstecz. Cofnąć się z tych decyzji.
Dla polityka, który jak Kaczyński nie szanuje prawa, nie powinien to być problem. Na pewno znajdzie jakiś sposób. W tym kształcie polski Sejm wszystko wytrzyma. Trybunał Konstytucyjny składający się z takich osób, jakie wprowadził tam Kaczyński, również. Ten krok musi zrobić szybko, bo ten konflikt nie wygaśnie, tylko będzie się wzmagał. Zresztą ten konflikt i tak nie wygaśnie, nawet jeżeli ten krok będzie zrobiony, ale przynajmniej opadnie wzrastające napięcie i z ulic w czasie pandemii znikną te tłumy ludzi. I jako społeczeństwo zyskamy trochę czasu na refleksję.