Trwa ładowanie...
recenzja
14-03-2014 21:11

Aktor i purytanka

Aktor i purytankaŹródło: "__wlasne
d4jqjax
d4jqjax

Już na samym początku Eve Edwards udało się mnie zaskoczyć. Szybko bowiem staje się jasne, że głównym bohaterem trzeciego tomu Kronik rodu Lacey, czyli Gry o miłość (upieranie się przy „miłości” w przekładzie okrutnie się na wydawcy mści, tym razem tytuł oryginału to Rogue’s Princess), nie będzie trzeci z braci Laceyów, Tobias. Tym razem strzała Amora dosięgnie Laceya z nieprawego łoża, Kita Turnera, parającego się aktorskim rzemiosłem. Od czasu wydarzeń opisanych w poprzednim tomie, kiedy to chłopak, po latach odrzucenia, pojednał się z rodziną ojca, minęły dwa lata. Jest rok 1586, a kariera osiemnastoletniego obecnie Turnera - po sześciu latach terminowania - nabiera rozpędu. Młodzieniec jest ulubieńcem widzów, a zwłaszcza żeńskiej części publiczności. Szef trupy zabiera go więc pewnego dnia na kolację do domu wpływowego kupca z City, by Kit pomógł zespołowi w zdobywaniu sponsorów. Na przyjęciu Turner poznaje o dwa lata młodszą od siebie Mercy Hart, dziewczynę wychowaną w surowym, purytańskim domu.
Trudno o bardziej niedopasowanych kochanków, tym silnejsze jednak będzie, zgodnie z żelaznymi zasadami gatunku, łączące ich uczucie.

Na osobie głównego bohatera zaskoczenia się kończą. Dalej jest już zupełnie jak w sztuce: miłość od pierwszego wejrzenia, oświadczyny po jednym spotkaniu, sprzeciw rodziny ukochanej, wyznania uczuć kreślone na piasku... Dzięki sprawności narracyjnej i stylistycznej autorki śledzi się perypetie zakochanych łatwo, szybko i przyjemnie, ale zarazem, za sprawą ich całkowitej przewidywalności (może poza jednym epizodem z purytańskim zalotnikiem...), bez większego zaangażowania.

Edwards próbuje co prawda, jak to ma w zwyczaju, zaoferować czytelnikowi coś oprócz romansu. Tym razem (obok romansu pobocznego, jeden to wszak za mało) jest to wątek polityczny - spisek, mający na celu obalenie królowej Elżbiety I Tudor i osadzenie na tronie uwięzionej Marii Stuart, królowej Szkotów, czyli tzw. spisek Babingtona. Jest to jednak w trzecim tomie cyklu motyw czysto pretekstowy, potrzebny tylko po to, by Kit znalazł się w tarapatach i by można było jakoś odwrócić koleje jego związku z Mercy.

Gra o miłośćniewątpliwie przypadnie do gustu tym spośród czytelniczek, które nie mają nic przeciwko przewidywalnym fabułom. To najbardziej naiwna z dotychczas opowiadanych przez autorkę historii, nawet z uwzględnieniem sygnalizowanych od samego początku (bez finezji) teatralnych paralel. Fani cyklu spotkają na jej kartach po raz kolejny, choćby tylko w epizodach, bohaterów znanych z poprzednich tomów, a obecnie - bez wyjątku - kultywujących rodzinne szczęście, czyli przeważnie płodzących potomstwo. To okazja do powrotu do Londynu Tudorów. W sumie nie jest to najgorszy sposób na spędzenie popołudnia, jeśli jednak ktoś szuka czegoś więcej niż sprawnie zrealizowany schemat, powinien sięgnąć po inną autorkę. Niewątpliwie najsłabsza odsłona serii.

d4jqjax
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4jqjax