Afrodyzjak zewnętrzny albo Traktat o biczyku. Dziełko medyczno-filozoficzne z dodaniem rozprawy o wszystkich środkach podniecania miłosnych rozkoszy oraz z katalogiem afrodyzjaków
W niemałym trudzie szukano sposobów wspomożenia miłosnych wyczynów. Flagellacja dowodziła, jak działa na mężczyznę widok ponętnej kobiety. Nie współcześni ten środek odkryli, zatem dzisiejsze obyczaje (jak myśli kilku wielbicieli antyku) nie bardziej są zdeprawowane, niż były przed wiekami.
Przez wieki miłość ekscytowała wielce wszelkie jestestwa żyjące i zawsze w amorycznych praktykach tkwiły wady i zalety. Jeśli nawet namiętność owa nie tak jest stara jak świat, to jednak odkrycie grzechu pierworodnego o kilka dni wyprzedza. Zgrzebła, rózgi, dyscypliny używane niegdyś przez prostytutki w Babilonie, w Tyrze, w Atenach i w starożytnym Rzymie nie były, być może, tak eleganckie jak narzędzia używane współcześnie przez nasze dzieweczki w Paryżu, Londynie, Neapolu i Wenecji. Służyły one jednak tym samym celom na tym samym wyniesieniu libertyństwa.
Już bardzo dawni autorowie opisywali przygody licznych mężczyzn, którzy stawali się sterczliwi dopiero po wychłostaniu rózgami, niekiedy nawet do krwi. Oto, co pisał przed dwoma wiekami Giovanni Pico, książę Mirandola o osobie, którą znał szczególnie dobrze: „Wiem o człowieku jurności tak bezładnej, że nie potrafił on wznieść się do aktu wenerycznego, zanim godziwej chłoście się przedtem nie poddał. Rzecz osobliwa, że okrutna przygrywka w żadnej mierze jego apetytu na miłosne obłapiny nie umniejszała. Odwiedziwszy dziewuchę, wręczał jej wprzódy biczyk maczany przez dwadzieścia cztery godziny w occie, dla utwardzenia rzemieni. Zawżdy prosił, by go nie oszczędzała. Dziewka tłukła, krew tryskała, chuć rosła. Nieszczęśnik w mgnieniu oka zamieniał ból w utwardzoną żądzę. Czyżby przeto mąż ów znajdował amoryczne rozkosze w najokrutniejszych flagellacjach?”.
Tomasz Campanella pozostawił w swoich pismach uwagi tyczące się owej tajemnicy. Caelius Rhodiginus wspomniał o podobnym wydarzeniu: „Przed kilkoma laty umarł człowiek o szczególnych upodobaniach: słabiznę miał taką, że wigoru nabierał dopiero po soczystej chłoście. Kiedy stawał przed kobietą, nie wiedział, czy pragnie kija czy obłapin. Najpierw prosił, a raczej błagał, o wyświadczenie łaski wychłostania go suto rózgami – i jego zmysły, poruszone dzięki cierpieniu, mogły zaznać rozkoszy strzeżonych przez Wenerę”.
O podobnych przypadkach traktują najdawniejsze traktaty medyczne, a na wet podręczniki prawa.