Wszyscy donoszą Wrońcowi
Chłopiec wspólnie z Janem Stanisławem Wieńczysławem Betonem (temi ręcami zbudowałem!) wyrusza w niebezpieczną podróż przez mroczne miasto, by odnaleźć i uwolnić w okrutny sposób porwaną rodzinę.
Muszą jednak być czujni, gdyż na każdym kroku czai się zło...
Poszli do miasta. Czekali na przystanku na autobus. Ale autobusy nie jeździły jak powinny. Poszli na piechotę. Wzdłuż najdłuższej alei osiedlowej stały słupy telefoniczne. Na drutach siedziały Puchacze. Z zamkniętymi oczami, mocno wczepione pazurami w drut, wsłuchiwały się w rozmowy płynące po nim między telefonami. Co pewien czas taki Puchacz-Słuchacz otwierał ślepia, kręcił w zdumieniu wielką głową i podrywał się do lotu. Adaś śledził wzrokiem ptaki na szarym niebie. Zmierzały ku centrum. – Donoszą Wrońcowi – mruknął cicho pan Jan. – Wszyscy donoszą Wrońcowi.