Miałam siedemnaście lat, kiedy mnie i kilkoro innych młodocianych miłośników teatru spotkał zaszczyt przysłuchiwania się próbie „Trenów” reżyserowanych przez Adama Hanuszkiewicza w Narodowym. W historii teatru i, nie da się ukryć, w moim życiu minęły całe epoki, a ja wciąż pamiętam te dwie godziny, kiedy na pustej jeszcze scenie tworzyła się magia pod batutą Apolla z Bellac, który o dziesiątej rano miał na sobie trzyczęściowy garnitur, i, w epoce wystrzępionych dżinsów na premierę, to my, jego goście w odległych rzędach widowni, czuliśmy się leciutko zażenowani w naszych powyciąganych swetrach.
Nieprzypadkowo przypomniałam tu naraz deski sceny, Kochanowskiego, dewizkę u kamizelki (bo była i dewizka!) i arystokratyczną urodę, której nie imał się czas. Jako reżyser, Adam Hanuszkiewicz zbierał skrajne oceny z obu końców skali, ale, jak mogłoby się wydawać, jako łamacz serc niewieścich musiał być ekspertem nad ekspertami…
Janusz B. Roszkowski i Renata Dymna namówili Adama Hanuszkiewicza na wywiad-rzekę z kobietą w tytule. Cóż za sekrety muszą się tam kryć, skoro Mistrz zobowiązał autorów, aby opublikowali materiał dopiero po jego śmierci… Skoro „Psy, hondy i drabina”, z założenia książka o teatrze, okazała się też bardzo osobista (co autor, w gruncie rzeczy nieskłonny do odsłaniania prywatności, przypłacił zawałem), to jakie jeszcze wyznania miały być ukryte aż po kres życia bohatera?
Czterokrotnie żonaty Hanuszkiewicz przyznaje się jedynie do seryjnej monogamii, a swoje przemyślenia ilustruje głównie anegdotami z literatury i z życia niekoniecznie wymienianych z nazwiska kolegów.Piękniś, kabotyn, uwodziciel, celebryta? A może wciąż ten nieśmiały chłopak ze Lwowa, z głową pełną teatru? Mistrz wciąż próbuje skryć siebie – za tekstem sztuki, za naukową, antropologiczną albo i biologiczną teorią, za dowcipem i anegdotą W kostiumie teoretyka znajomości kobiecej natury. Nie praktyka, ach, nie, ależ skąd! W dialogu z autorami Adam Hanuszkiewicz jest interesującym rozmówcą, ale, jak widać, na większą otwartość pozwolił sobie raz, przed laty, w rozmowie z samym sobą.