Już po przeczytaniu kilku stron pierwszej części Opowieści z ulicy Klonowej możemy być niemal pewni, że z jej bohaterami nuda nam nie grozi. Marcel, chociaż przy Klonowej mieszka dopiero od dwóch miesięcy, to poznał już tam każdy kąt. Nie należy on do chłopców, którzy są stawiani przez rodziców innym za wzór, spokojnie na miejscu długo też nie usiedzi, więc nic w tym dziwnego, że często wpada w tarapaty. Jego bratnią duszą jest mieszkająca po sąsiedzku Majka – to naprawę fajna dziewczyna, która nie tylko nie boi się pająków czy robaków, ale nawet hoduje myszy! Doskonale możemy więc zrozumieć zachwyt Marcela, kiedy Majka pożycza mu jedną z nich, czyli tytułowego Myszora. Rychło się jednak okazuje, że nie wszyscy równie entuzjastycznie reagują na widok gryzoni... Paczkę z Klonowej uzupełniają jeszcze: młodsza siostra Majki - Gabrysia i odwiedzający je często kuzyni - Piotrek i Paweł. Wiadomo, że jak zbierze się grupka pomysłowych dzieciaków, to na pewno ktoś wymyśli jakieś ciekawe zajęcie, a gdy na
dodatek będzie chciał się popisać brawurą przed resztą - to pasjonujące przygody są murowane. Możemy się całkiem dobrze bawić obserwując na przykład, jakie są konsekwencje przyniesienia przez Marcela Myszora do szkoły czy też jak mali bohaterowie zdobywają materiały do swojej gazetki.
Oczywiście można trochę kręcić nosem na to, że niektóre pomysły Katarzyny Szczepańskiej-Kowalczuk nie są specjalnie oryginalne, ale będzie to przeszkadzać raczej trochę starszym czytelnikom. Natomiast jako ojcu zdecydowanie nie podobało mi się, że niektóre zachowania Marcela były naprawdę niebezpieczne, a on nie tylko nie poniósł tego żadnych konsekwencji, lecz wręcz zostało to w książce przedstawione jako świetna zabawa. Nie będę ukrywać, że zwyczajnie nie chciałbym, aby moje dziecko wzięło przykład z bohatera Opowieści z ulicy Klonowej i skakało z wiaduktu na przejeżdżający pociąg czy uciekało z wakacyjnej kolonii. Nie wymagam, aby książka dla dzieci była przesiąknięta dydaktyzmem, gdyż to zniszczyłoby atrakcyjność fabuły, jednak uważam, że niestety autorka w zbyt korzystnym świetle ukazała zachowania zdecydowanie nieodpowiedzialne.
Wprawdzie Majka, Marcel i rudy Myszor nie dorównuje poziomem książkom Astrid Lindgren czy serii o Mikołajku, ale i tak lektura pierwszego tomu Opowieści z ulicy Klonowej może sprawić sporo frajdy młodym czytelnikom i zachęcić ich do sięgnięcia po kolejne części cyklu. Natomiast rodzice powinni wytłumaczyć swoim pociechom, że w rzeczywistości lepiej nie mieć takich przygód jak Marcel, a tylko o nich czytać.