Trwa ładowanie...
recenzja
01-09-2011 22:42

A w Westeros wiele zmian

A w Westeros wiele zmianŹródło: Inne
d1b5rry
d1b5rry

Przymiotnik określający „więcej niż ogromny”? Przeogromny? Gigantyczny? Tak, one są w miarę adekwatnymi epitetami dla nieukończonego jeszcze cyklu Pieśń lodu i ognia, de facto jednej powieści, którą autor George R. R. Martin przycina wówczas, gdy wydawca się niecierpliwi, a kolejny tom niebezpiecznie zbliża się do trudnej dla czytelnika granicy tysiąca stron. Ale fani literatury fantasy nie takie już monstra pochłaniali, więc objętością akurat odstraszyć się ich nie da.

Zresztą od odstraszania jestem jak najdalszy. Cykl o świecie Westeros nie dość, że należy do moich ulubionych to, siląc się na obiektywizm, bez wątpienia stanowi jedno z wybitniejszych osiągnięć epickiej fantasy. Co istotne, mogą go bezboleśnie czytać wszyscy ci, którzy cierpią na alergię na ten gatunek literacki, a uwielbiają, gdy powieść jest przede atrakcyjnie opowiedzianą historią.

Drugi odcinek tego czytelniczego serialu nosi tytuł Starcie królów, trafnie zresztą oddający najważniejsze wydarzenie z krainy Westeros, czyli wielką młóckę pomiędzy wszystkimi chętnymi do posiadania korony na głowie i umieszczenia swoich czterech liter w niezbyt przyjemnym meblu, jakim jest powieściowy tron. Czytelnikom znającym już tom pierwszy, czyli Grę o tron, nie muszę przypominać o głównych adwersarzach politycznych, czyli rodach Starków i Lannisterów. Ale po śmierci króla Roberta pojawiają się nowi gracze. Jego młodszy brat, Stannis, podważa prawa swojego bratanka Joffreya do tronu. Najmłodszy z braci zmarłego władcy, Renly, prawa ma w nosie, bo dowodzi ogromną armią. Robb Stark bije Lannisterów gdzie się tylko da, ale nie może odnieść decydującego zwycięstwa. A gdzieś na dalekim zachodzie, na Żelaznych Wyspach, anarchię wykorzystuje niejaki Balon Greyjoy, półpirat, któremu zamarzyło się ogłosić piątym królem w krainie. Nie można też zapominać, że na wygnaniu żyje ostatnia z obalonej dynastii
Targaryenów, Daenerys. Ci, którzy myśleli, iż tom pierwszy był wypełniony intrygami, szybko zmienią zdanie, bo Martin jeszcze bardziej zagęścił akcję.

Warto również wspomnieć o dwóch dodatkowych głównych bohaterach, prowadzących akcję. Pierwszego znamy z Gry o tron - to Theon Greyjoy, książę-zakładnik w Winterfell, z postaci marginalnej urasta do jednej z kluczowych, choć moim zdaniem najmniej z nich wszystkich ciekawej. Drugą jest o wiele lepiej prezentujący się Davos Seaworth, były przemytnik, wybitny znawca praktycznej problematyki morskiej, analfabeta kochający swoją liczną rodzinę, obecnie doradca i zaufany Stannisa Baratheona. Skoro już jestem przy konstrukcji postaci to chciałbym podkreślić, że Martin posiadł dar rzadszy wśród pisarzy niźli uczciwość wśród polityków – potrafi za pomocą jednego, dwóch zdań zaprezentować nam szóstoplanową postać tak, że nie sposób jej zapomnieć. A cóż dopiero mówić o głównych aktorach tego krwawego spektaklu!

d1b5rry

Zmianą jakościową w Starciu królów jest cel prowadzenia akcji. O ile Gra o tron była znakomitą sagą quasihistoryczną, którą można umieścić gdzieś między Szekspirem, Walterem Scottem a podręcznikiem opisującym Wojnę Dwóch Róż, o tyle tutaj zaczynamy podejrzewać, że konflikt z taką pieczołowitością odmalowany przez Martina jest tylko fasadą dla starcia sił o wiele potężniejszych. Ma to swoje skutki dla wewnętrznej logiki fabuły, a właściwie nieco wchodzi jej w paradę. Przyczyną jest magia – pojawia się ona w większym stężeniu, poważnie ingerując w wydarzenia Westeros. Autor zręcznie manipuluje czytelnikiem, wzmacnia magiczną niesamowitością jego wiedzę na temat wydarzeń pozostawiając w racjonalnej nieświadomości bohaterów powieści, którzy przyzwyczajeni do swojego „szkiełka i oka” nie są w stanie pojąć, co ich czeka. Psuje to może misterną sieć politycznych zależności, jednak niewątpliwie nadaje atmosferze powieści większej tajemniczości.

Starcie królów jest tym, co czytelnicy lubią najbardziej – wspaniała epika, żywy język, znakomite i niebanalne postacie, przemyślana fabuła, która mimo tysiąca stron pozostawia nas z poczuciem niedosytu. Niedosytu wynikającego li tylko z planów autorskich, bowiem dzieje Westoros zamknąć się mają w sześciu tomach, więc jesteśmy właściwie na początku drogi w jej eksplorowaniu. I bardzo dobrze, bo jeśli każdy kolejny tom ma być tak smakowity, to niech Pieśń lodu i ognia nigdy się nie wybrzmi.

d1b5rry
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1b5rry