Na drugą część opowieści z czasów krzyżackich nie trzeba było długo czekać: Aksamitny dotyk nocy pojawił się w księgarniach już w listopadzie tego roku. Druga część cyklu Wielka wojna z Krzyżakami to pozycja obowiązkowa dla tych, którym Delikatne uderzenie pioruna przypadło do gustu. Przyznaję, że z zasady podchodzę bardzo sceptycznie do wszelkich tekstów, których autorowi nie udało zamknąć się w jednym tomie – szczególnie, jeśli jest to tekst autora współczesnego. Aktualne tendencje do usilnego wydłużania opowiadanych historii i produkowania nieskończonej ilości części jednego dzieła bardzo często działają na niekorzyść zarówno czytelnika, jak i autora. Wydaje się, że sprawa nie wymaga tłumaczenia: tworzy się zamknięte koło stworzone z coraz słabszych tekstów, a czytelnicze frustracje sięgają zenitu. Podobnie podeszłam do Aksamitnego dotyku nocy – nie bacząc na to, jak bardzo podobała mi się pierwsza część cyklu, z góry uznałam, że druga po prostu musi być słaba. Miałam szczęście i pomyliłam się.
Zgodnie z zapowiedzią, Domagalski podzielił swój cykl powieściowy na trzy części: rycerską, dworską oraz militarną. W istocie – o ile Delikatne uderzenie pioruna koncentrowało się na kwestiach honoru, wierności, wartości oraz powinności zawartych w kodeksie rycerskim, o tyle Aksamitny dotyk nocy to opowieść dworska. Co prawda czytelnik spędzi nieco czasu czytając o pościgach i wyprawach bohaterów, ale ich liczba znacznie zmniejsza się w stosunku do części pierwszej. Częściej także będziemy przebywać w otoczeniu krakowskich i węgierskich dworzan. Tym, co zdominuje ten tom jest polityka – ale nie ta, która dokonuje się na polu bitwy, na wyciągnięcie miecza, lecz ta, której domeną jest podstęp i intryga. Tajemniczy szpiedzy otaczający króla, wyrachowane knowania żądnych władzy monarchów, dworskie, skazane na niepowodzenie miłostki – na brak podobnych wątków czytelnik Aksamitnego dotyku nocy narzekać z pewnością nie będzie. Nie są to jednak puste opisy służące ubarwieniu powieści czy też chwilowej „zmianie
dekoracji” przed finałową (jak można się domyślić: pełną bitew) częścią trzecią. Domagalski skupia się tu na cyzelowaniu psychologicznych portretów swoich bohaterów i – co ciekawe – najlepiej wychodzą na tym postaci bohaterów pobocznych, na co przykładem może być dobrze moim zdaniem przedstawiona postać Anny Cylejskiej, żony Władysława Jagiełły. Nie jest to postać zbudowana idealnie (zdarza się bowiem, że zbędny patos w opisie bierze górę), ale niewątpliwie zapada w pamięć i to bardziej niż niejeden rycerz bez skazy ni zmazy. W ogóle można odnieść wrażenie, że Aksamitny dotyk nocy zdominowały postaci kobiece: pomijając królową Annę, wiele miejsca poświęca Domagalski Aine oraz żonie Zygmunta Luksemburskiego. O ile jednak monarchinie opisywane są poprzez pryzmat całokształtu swoich poczynań, wyglądu i zachowania, o tyle Aine jest bohaterką, u której na każdym kroku podkreślana jest bardziej cielesność, być może ze względu na fakt, że strona duchowa postaci została przedstawiona uprzednio. Tym niemniej Aine
to dla mnie wciąż bohaterka z niewykorzystanym ogromnym potencjałem. Podobnie zresztą rzecz ma się z Dagobertem, który staje się nieco miałki – ot, zwykły rycerz jak z obrazka, który pokona każdą przeciwność losu. Ciekawe jednak jest to, z jaką konsekwencją Domagalski konstruuje zależność dziejów świata od sił opisanych w Kabale. Podobnie na plus warto zaliczyć fakt, że rzeczywiste główne dramatis personae (czyli Jagiełło, Witold i Krzyżacy) wciąż pozostają w powieści Domagalskiego na dalszym planie. Po stronie niewątpliwych wpadek trzeba usytuować zabieg wplatania w retardacje ironii – sam w sobie bardzo ciekawy i nadający klimat, jednak według mnie w tym wypadku jest on stosowany zbyt często, by mógł wywoływać pożądane uczucie zdziwienia i wrażenie „gorzkiego śmiechu historii”.
Niewątpliwie, Domagalski stworzył dobry tekst, napisany nie tylko sprawnie, ale także napisany pięknym językiem. Pomimo kilku wpadek to wciąż książka godna polecenia, którą czyta się całkiem miło i dość szybko.