Zarówno w papierowej wersji tygodnika „New Scientist”, jak i jej internetowym odpowiedniku, możemy znaleźć rubrykę „Last Word”. Każdy może zadać w niej – bardziej lub mniej dziwne – pytania mając nadzieję, że czytelnicy na nie odpowiedzą. Nie dość, że rubryka ta od siedemnastu lat ma się całkiem nieźle, to jeszcze na podstawie jej zawartości powstało kilka książek. O ile pierwsze ledwie zwróciły koszty ich wydania, tak Czy jest coś, co zjada osy? podbiła listy bestsellerów. Zdumieni tym faktem twórcy postanowili zebrać najciekawsze pytania i odpowiedzi z pierwszej i drugiej części, po czym wydali je pod wspólnym tytułem Dlaczego pingwinom nie zamarzają stopy?, która to książka właśnie pojawiła się na polskich półkach księgarskich.
Ta niewielka praca składa się z dziewięciu rozdziałów, zatytułowanych „Nasze ciało”, „Czy dobrze się czujesz?”, „Rośliny i zwierzęta”, „Jedzenie i picie”, „W domu”, „Nasza planeta, nasz wszechświat”, „Szalona pogoda”, „Problematyczny transport” oraz „Najlepsze na koniec”, gęsto wypełnionych pytaniami, których jest aż 115. Każde z nich zawiera jedną lub więcej odpowiedzi udzielonych przez czytelników „New Scientist” i tu moim zdaniem zaczyna się cały problem z tą książeczką. O ile bowiem niektóre pytania są ciekawe, frapujące i zabawne, tak z odpowiedziami bywa różnie. Część się wyklucza, więc tak naprawdę nie wiadomo, która jest prawdziwa, część – powtarza, w wyniku czego uzyskujemy takie same odpowiedzi, tylko inaczej sformułowane, nierzadko zaś nie mają one zbyt wiele wspólnego z zadanym pytaniem. Co gorsza, czasem balansują na granicy dobrego smaku, gdy czytelnicy prezentują iście bawarski humor. Na przykład mieszkaniec Pensylwanii na pytanie o dopasowanie palca do nozdrzy uzyskuje radę, by
zaprezentował mamie „glutową rakietę”. Brak jest danych, jak rodzicielka zareagowała na to doświadczenie naukowe, jednak odpowiedź ta wzbudziła ożywioną dyskusję czytelników, którzy nie omieszkali jej skomentować. Mick O’Hare, zajmujący się wyborem materiałów do tej książki, nie omieszkał zaś, niestety, umieścić ich komentarzy w książce. To, co wydobywa się z nosa, pozostaje zresztą w sferze zainteresowań innych pytających, jednak, dla odmiany, niejaki David z Niemiec raczej zastanawia się nad barwą substancji, a nie intensywnością wydobywania się jej na zewnątrz. Pytanie o to, dlaczego ryby nie puszczają bąków, zaowocowało natomiast rozlicznymi dywagacjami na temat obserwacji rybich odbytów – boki zrywać...
Oczywiście nie jest tak, że wszystkie pytania oscylują wokół wydzielin i wydalin, część, jak wspomniałem, jest naprawdę bardzo interesująca i nie wątpię, że niejeden z nas je sobie zadawał. Żałuję tylko, że nie odpowiadają na nie eksperci, naukowcy i brak jest odnośnika bibliograficznego, skąd odpowiadający wziął informacje, którymi podzielił się na łamach „Last Word”. Nie sposób ich w jakikolwiek sposób zweryfikować, toteż pozostaje nam uwierzyć na słowo - często anonimowym - użytkownikom portalu „New Scientist” oraz czytelnikom jego papierowej wersji. Niewiele znajdziemy tu naukowych wyjaśnień, to raczej opinie, jakie mają oni na dany temat, podobne do tych, które zebralibyśmy zadając na grupie dyskusyjnej słynne pytanie o samolot mający wystartować z ruchomego pasa (przynajmniej zanim nie zadziała prawo Godwina i dyskutanci nie zaczną się wyzywać od faszystów). Jeśli zatem podejdziemy do tej książki jak do lekkiego zbioru ciekawostek, którymi będziemy mogli się podzielić przy okazji spotkania z kolegami
przy piwie – oczywiście gdy już wyczerpie się temat samochodów, sportu i kobiet - to myślę, że powinniśmy się czuć usatysfakcjonowani. W przeciwnym wypadku obawiam się, że po jej lekturze możemy być nieco zawiedzeni. Być może bowiem, jak mówi przysłowie, nie ma głupich pytań, za to głupich odpowiedzi jest aż nadto.