Od dziesiątków lat w naszym kręgu cywilizacyjnym trwa nieustanna kampania o równouprawnienie. A ściślej rzecz biorąc – o zapewnienie sprawiedliwych praw do udziału w życiu społecznym przedstawicielom poszczególnych ras, narodów, wyznań, płci i orientacji seksualnych, niepełnosprawnym, dzieciom i seniorom. Szlachetność i słuszność tej walki pozostaje bezdyskusyjna, choć w jej trakcie dochodzi także do pewnych nadużyć, które w zamyśle ich pomysłodawców mają zadośćuczynić latom dyskryminacji danej grupy. Parytety rasowe w naborze na studia, czy przyjęcie płci kandydata za naczelne kryterium rekrutacji do zarządu firmy lub na listę wyborczą, wydają się być dobrymi przykładami nadgorliwości w tym względzie. Ale wróćmy do sedna sprawy emancypacji, którym jest zapewnienie każdemu człowiekowi posiadania pełni praw obywatelskich i możliwości korzystania z nich, do manifestowania własnego „ja”, prawa do bycia sobą i wykorzystywania swoich specyficznych zdolności, umiejętności i predyspozycji. W intrygujących
Dzieciach Darwina Greg Bear wnosi swój wkład w batalię o tak rozumiane równouprawnienie. Z tym, że rozszerza interpretację tego pojęcia także na kontekst... gatunkowy. W jego powieści kwestia tradycyjnego konfliktu pokoleń, dotykającego zwykle rodziców i ich dorastające dzieci, ulega radykalnemu zaostrzeniu, ponieważ pokolenie dzieci należy do innego gatunku niż pokolenie rodziców. W tym przypadku różnią się więc nie tylko uleganiem odmiennym emocjom, jak to miało miejsce dotychczas, ale również posiadaniem odmiennych narządów zmysłów i komunikacji, odmiennego życia społecznego i relacji miłosnych, o odmiennym wyglądzie nie wspominając.
Dzieci Darwina są bezpośrednią kontynuacją doskonałej powieści Radio Darwina. W tej ostatniej Bear opisał, jak doszło do narodzin nowego gatunkowo pokolenia. Jej bohaterowie prowadzili zaś naukowe śledztwo, które miało wyświetlić całą prawdę o procesie, który do tego doprowadził. Większość przedstawicieli świata nauki stanęła na stanowisku, że narodziny „dzieci wirusa” są efektem epidemii, wywołanej przez retrowirusy uśpione w ludzkim DNA. Tylko nieliczni byli zdania, że to wynik naturalnego skoku ewolucyjnego. W Dzieciach Darwina autor konsekwentnie rozwija pierwotną wizję. Rysuje przekonujący obraz prześladowań, zgotowanym „dzieciom wirusa” przez spanikowane społeczeństwo, sterowane przez skorumpowanych polityków i goniące za sensacją media. Umiejętnie podsycany strach przed wszelką innością prowadzi do ustawowego odbierania „nowych” dzieci rodzicom i umieszczania ich w odizolowanych od zewnętrznego świata obozach. Tam poddawane są one usilnej „reedukacji”, mającej na celu skłonienie ich do
wyrzeczenia się korzystania z posiadanych możliwości na rzecz przystosowania się do życia wśród „starych” ludzi.
Tylko część rodziców oraz pojedynczy niezależni naukowcy i politycy zdecydowanie opowiadają się przeciwko uznawaniu dzieci za zagrożenie i okrutnemu ich traktowaniu. Wśród tych nielicznych jest genetyczka Kaye Lang i archeolog Mitch Rafelson, którzy przez wiele lat ukrywali swoją „nową” córkę przed rządowymi agencjami. Pełna determinacji walka bohaterów o odzyskanie dziecka to poruszające świadectwo miłości rodzicielskiej i okupionego licznymi wyrzeczeniami dążenia do prawdy. Oprócz konsekwentnego rozwijania tego wątku, Bear w atrakcyjnej literacko formie porusza szereg aktualnych problemów naszej cywilizacji – od zdominowania nauki przez wpływy wielkiego biznesu i polityki, przez wyrachowane sterowanie społecznymi zachowaniami, po wpływ wiary na postępowanie jednostek i społeczności. W każdej z tych kwestii – podobnie jak bohaterowie jego powieści – autor stara się dociekać prawdy. A jego wysiłki są ze wszech miar godne uznania.