Wyobraźmy sobie taką sytuację. Budzimy się pewnego pięknego ranka i okazuje się, że wszyscy wokół zapomnieli o naszym istnieniu. Nie rozpoznaje nas ani rodzina, ani sąsiedzi, ani sprzedawca z warzywniaka na rogu ulicy, ani nasi najlepsi przyjaciele, z którymi piliśmy wczoraj piwo, ani nawet ten krwiopijca – nasz pracodawca. Nawet nasz pies warczy na nas i szczerzy kły jak na kogoś całkiem obcego. Horror, nieprawdaż? A jeśli do tego dochodzi jeszcze fakt, że w naszym domu zamieszkał ktoś inny i do tego ma papiery potwierdzające, że nieruchomość należy do niego, zaś nasze dane po prostu znikły ze wszystkich urzędowych dokumentów, to dopiero wtedy z całej sytuacji robi się istny koszmar śniony na jawie. I właśnie coś takiego spotyka Kiryła, niewyróżniającego się szczególnie z tłumu i nikomu nie wadzącego mieszkańca Moskwy. Po wielu dniach coraz bardziej beznadziejnej walki z zaistniałymi okolicznościami, bohater w końcu godzi się z nimi. I dopiero wtedy zaczyna się jego wielka przygoda. Okazuje się bowiem,
że przez jakieś bliżej nieznane siły został on wytypowany do pełnienia „funkcji” celnika, pilnującego przejść pomiędzy światami alternatywnymi. Jak nietrudno przewidzieć, Kirył postanawia dociec, kto i dlaczego skradł mu jego życie i uczynił „funkcyjnym” o nadprzyrodzonych zdolnościach, ale bardzo ograniczonej wolności wyboru. Odpowiedzi na swoje pytania poszukuje nie tylko na naszej Ziemi, ale również w innych jej wersjach, wchodzących w skład całego Wachlarza Światów.
Łukjanienko przyzwyczaił nas już do tego, że pisze w sposób wciągający, intryguje celnymi obserwacjami dotyczącymi różnych sfer życia, buduje oryginalne struktury nadnaturalnej rzeczywistości przenikającej się z naszym światem, w końcu – uwodzi bogactwem używanego języka. W Brudnopisie także nie zawodzi na żadnym z tych pisarskich frontów. Osią napędową fabuły czyni zaś już nawet nie ogólnoświatowy, ale wręcz wieloświatowy spisek, w którym za sznurki pociągają głęboko zakonspirowani mocodawcy, posługując się w realizacji swoich sekretnych celów kimś, kto posługuje się jeszcze kimś innym... Czyżby ta koncepcja wielopiętrowej manipulacji była efektem życia przez autora w kraju rządzonym przez funkcjonariuszy KGB i innych specsłużb? W kraju, w którym naród – niezależnie od deklarowanego przez władze ustroju – pozostaje jedynie plastycznym tworzywem kształtowanym przez różnych „funkcyjnych”, a więc ludzi, którzy wiedzą „o co w tym wszystkim chodzi”. A przynajmniej sądzą, że to wiedzą, bo może oni też
wykonują jedynie plan jakichś innych ludzi, którzy „jeszcze bardziej wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi”. O ile za czasów komunizmu narzędziami służącymi do formowania kształtu społeczeństwa był kałasznikow i nagan, zesłanie do łagru czy psychuszki, wszechobecna propaganda i kłamliwa ideologia, o tyle w obecnym ustroju Rosji stosowane są metody bardziej subtelne, ale – jak się okazuje w kolejnych sterowanych wyborach – równie skuteczne. W ich arsenale znajdziemy więc medialne pranie mózgów, kampanie nienawiści reżyserowane przez speców od public relations, tworzenie fałszywych mitów narodowych. Naprawdę trudno nie pogubić się w tak preparowanej złudnej rzeczywistości. Zapewne więc wielu rodaków powieściowego Kiryła może łatwo zrozumieć stan jego ducha. Warto wspomnieć, że koncepcja istnienia niezliczonych wersji naszej rzeczywistości, różniących się od niej czasem jedynie drobnymi szczegółami czy przesunięciem w czasie, zapożyczona została przez Łukjanienkę z metafizycznej koncepcji rosyjskiego pisarza,
mistyka i ezoteryka Daniła Andriejewa, zawartej w traktacie „Róża Świata”. Z tej idei korzystał także m.in. Wasilij Gołowaczew, pisząc cykl „Obrońcy Wachlarza”, którego pierwsze dwa tomy ukazały się również po polsku. Swoją drogą, sam Andriejew był w ZSRR prześladowany i przez wiele lat więziony, a NKWD zniszczyło jego dzieło. Czyżby dlatego, że w jakiś sposób otarł się w nim o tajemną prawdę, dotyczącą natury rzeczywistości?
Podsumowując – pod warstwą przygodowej akcji powieść Łukjanienki jawi nam się jako zawoalowany manifest przeciwko manipulacji. Przeciwko oszukiwaniu obywatela przez rządzących, przeciwko niejawności życia publicznego, przeciwko zniewoleniu przez dyktaturę ukrytych wpływów. I to takich, które sięgają do wszystkich sfer życia człowieka, nawet tych najbardziej osobistych, i które mogą sprawić, że pewnego dnia niewygodny czy niepotrzebny człowiek zniknie. Nie tylko on sam przestanie móc się poruszać w przestrzeni publicznej: głosić swojego poglądy czy niezależnie działać; ale wymazana zostanie i zakłamana nawet wszelka pamięć o nim – zarówno informacje zawarte w dokumentach, jak i wspomnienia w umysłach innych ludzi. Ewentualna eliminacja fizyczna w takiej sytuacji będzie już jedynie drobną formalnością.