Wszyscy wiedzą, co by się wtedy stało, a przynajmniej wie to na pewno starsze pokolenie.Przecież drugą wojnę światową wygrali kapitan Kloss, Stirlitz i czterej pancerni i pies: jeśli kapitan Kloss zostałby złapany, wojnę byśmy przegrali. A co, gdyby tak Niemcom udało się jednak doprowadzić do końca badania nad nową bronią? A co, gdyby Hitler posłuchał doradców i nie prowadził wojny na kilku frontach jednocześnie? A co, gdyby...? Te pytania fascynują historyków: próbują na nie odpowiadać, pokazując przy okazji wizję Europy żyjącej przez kilkadziesiąt lat pod rządami nazistów.
Ale nie tylko oni tego próbują: powstaje coraz więcej utworów, w których autorzy uprawiają historię alternatywną i to właśnie „biorąc na warsztat” okres II wojny światowej. Do takich tekstów należy niewątpliwie powieść Sebastiana Uznańskiego Herrenvolk. Akcja zaczyna się bez żadnych specjalnych przygotowań: nie wiadomo z jakiego powodu, jakim sposobem Artur Sosnowski z Krakowa współczesnego przenosi się w czasie do Krakowa z 1940 roku i wpada wprost w ręce Niemców. To, co go spotyka, nie zdziwi nikogo, kto choć trochę zna historię lub, niestety, sam przeżył bliskie spotkanie z „narodem panów” podczas wojny. Nie jest to jednak opowieść o bohaterstwie: młody człowiek ma zamiar ratować swoje życie za każdą cenę. Ampułki z cyjankiem, które przynosi mu potajemnie polski więzień i którzy chyba wszyscy znają z filmów o okupacji, nie są dla niego: on chce żyć, cieszyć się wolnością, mieć kobiety, zażywać luksusu. Ale przy tym nie chce być zdrajcą. Nie chce też, by historia się powtórzyła, by Polska znów wpadła,
na długie lata, w łapy Związku Sowieckiego i została w ten sposób, jego zdaniem, odcięta od cywilizacji, pogrążyła się w odmętach barbarzyństwa. Idąc za takim tokiem myślenia, Artur postanawia rozegrać swoją własną grę i wykorzystać Niemców do zmiany historii na korzyść Polski.Nic się przecież strasznego nie stanie, jeśli podpowie im dwa czy trzy razy co mają zrobić, żeby nie przegrać tej czy innej bitwy. W zamian chce przecież zażądać utworzenia państwa polskiego, a wygrana może skłonić Niemców do ustępstw....
Książka Uznańskiego jest dość przewidywalna, a mimo to wciągająca. Przewidywalne (przynajmniej do pewnego momentu) są skutki informacji podawanych przez Artura nazistom – a nawet skutki tych informacji, których nie podaje. Przy okazji można napomknąć, że bywa i zabawnie (w przenośnym znaczeniu tego słowa), kiedy bohater usiłuje wydobyć ze swej pamięci jakieś użyteczne dla oprawców informacje, co nie zawsze kończy się tak, jakby chciał, bo czasem po prostu nie posiada wiedzy na dany temat lub jest to wiedza szczątkowa (trzeba było się uczyć! Jak widać, wiedza może uratować życie!). W pewnym momencie jednak wszystko wymyka się i bohaterowi, i czytelnikowi spod kontroli: żaden z nich nie przypuszcza, że błaha z pozoru informacja może mieć tak duże konsekwencje.
Uznański potrafi przykuć uwagę odbiorcy. To, co jednak wydaje się w jego książce najważniejsze, to ukazanie człowieka wciągniętego w wir polityki, ideologii, próbującego jakoś przeżyć. Sosnowski nie nadaje się na bohatera (czy to źle?), na kogoś, kto woli połknąć cyjanek niż paktować z wrogiem. To nie oznacza, że jest zły: to po prostu człowiek z zupełnie innego pokolenia, mający inną hierarchię wartości, inaczej patrzący na historię i oceniający wydarzenia. To zarazem ktoś, kto sam się oszukuje i pod pozorem patriotyzmu załatwia własne interesy i zaspokaja swoje potrzeby. Nie jest niewinny i zarazem nie jest winny: znalazł się tylko w złym czasie i w złym miejscu. Łatwo dokonywać wyborów, kiedy nasze poczucie bezpieczeństwa nie jest w żaden sposób zagrożone (gdyby szukać porównań dla książki Uznańskiego, to chyba – w pewnym sensie – można by ją zestawić z Popiołem i diamentem Andrzejewskiego i Niemcami Kruczkowskiego , a raczej – z przesłaniem tych tekstów). Gorzej, jeśli tych wyborów trzeba dokonywać w sytuacji ekstremalnej, a jeszcze gorzej, kiedy konsekwencje pewnych wydarzeń są nam już znane. Można się wtedy pokusić o próbę odwrócenia losu, zmienienia tego, co wydaje się nam katastrofą.
Książkę Uznańskiego, mimo że jest dość obszerna, czyta się w miarę szybko, choć dla wielu nie musi być to łatwa lektura. Bo jeśli pominie się brawurowe obrazy świata „udoskonalonej” przeszłości, świata, w którym nagle wszystko zaczęło się bardzo szybko rozwijać, pozostanie pytanie o rolę człowieka w historii, o jego bezradność wobec ideologii i systemu – niekoniecznie tylko nazistowskiego, bo wyraźnie widać, że dla Uznańskiego nazizm jest tylko poręczną figurą, umożliwiającą opowieść o człowieku uwikłanym w historię i politykę, uwikłanym wbrew swojej woli. „Do poduszki” Herrenvolksię nie nadaje, ale przeczytać z pewnością warto.
Wyobraź sobie, że nagle budzisz się w 1940 roku. Dostajesz się w łapy gestapo. I co wtedy zrobisz? Wolisz należeć do herrenvolk czy do untermenschów?