Trwa ładowanie...
recenzja
22-08-2014 00:05

100 rzeczy do zrobienia przed śmiercią

100 rzeczy do zrobienia przed śmierciąŹródło: Inne
d4k6ivw
d4k6ivw

Karl Pilkington znowu wyrusza w podróż, ale tym razem pomysł na turystyczne podboje jest nieco inny niż ostatnio. Jego koledzy producenci telewizyjni dochodzą do wniosku, że Karl powinien zrobić dwie rzeczy – stworzyć własną listę 100 rzeczy, które chce zrealizować przed śmiercią oraz udać się w takie miejsca, aby zrealizować jak najwięcej ze wspomnianej listy, stworzonej przez przeciętnego „Kowalskiego”. Tyle, że Karl jest facetem, któremu jakoś bliżej do kryzysu wieku średniego niż do śmierci.

Zaczyna się imponująco, bo przecież na tej liście jest i picie piwa w czasie Oktoberfest, i dostanie się do „Księgi Rekordów Guinessa”, jest skok na bungee czy bieg w maratonie. Część z rzeczy do zrobienia to takie klasyczne plany turystów – przejście po Murze Chińskim czy safari w Afryce to tylko dwie z kilkunastu atrakcji, które „zaliczają” wszyscy. Tyle plany. A wykonanie? Cóż, w podróż udaje się trzydziestoośmioletni mężczyzna, który nawet lubi podróżować (czasem), ale ma kilka nawyków i rzeczy, których robić nie lubi i nie zamierza, więc zapowiada się... ciekawie i śmiesznie.

Bo Karl nie widzi niczego pasjonującego w niektórych pomysłach. Niby dlaczego ostatnią rzeczą, jaką się chce zrobić w życiu, to uprawianie hazardu w Las Vegas? On by podobny efekt osiągnął na stacji benzynowej. Kąpiel nago o północy w publicznym basenie czy w jeziorze uważa za jeszcze głupsze, bowiem on się nie rozbiera publicznie, co zresztą pokazuje, gdy ubiera się do walki sumo, zakładając charakterystyczny strój bezpośrednio na bokserki. Ale za to, skoro już jesteśmy chwilowo w Japonii, wynajduje specjalne spodnie. W końcu był w kraju nowatorskich rozwiązań i wielu wynalazków, a własny wynalazek (opatentowany) to także jeden z punktów sławnej listy 100 rzeczy do zrobienia przed śmiercią.

W czasie podróży sporo jest takich ironicznych obserwacji, które wprawiają czytelnika w doskonały nastrój. Ot, choćby w czasie podróży koleją transsyberyjską nasz bohater zatrzymuje się na chwilę w muzeum kosmonautyki, aby poddać się działaniu próżni. Dotąd zapowiada się ciekawie i ciekawie nawet jest, ale Karl głośno się zastanawia, po co wysłano człowieka na księżyc zanim wynaleziono walizki na kółkach.

d4k6ivw

Przez większą część podróży koledzy próbują go namówić na wielkie wyzwanie – skok na bungee. Z jednakowym skutkiem, a tłumaczenie biednego Karla, które do mnie przemawia, do organizatorów wyjazdu nie przemawia w ogóle. A przecież do wykonania jest kilka równie ambitnych wyzwań – spacer po skrzydle samolotu w czasie lotu czy poszukiwanie skarbów. Będzie także pływanie z delfinami, poszukiwanie goryli w środowisku naturalnym czy też podróż Route 66 – najbardziej znaną trasą w Stanach Zjednoczonych, która dokładnie w jednym miejscu krzyżuje się sama ze sobą.

Czemu zatem ciąg dalszy podróży wiecznego malkontenta jest tak wciągający? Może dlatego, że pan Pilkington mówi uczciwie o tym, co uważa za głupie, choć czasem te jego wywody są mocno sarkastyczne. Nie wierzycie? Przeczytajcie komentarz o posągach na Wyspie Wielkanocnej. A gdzie posąg, tam i ptasie kupy. Stąd już blisko do tego, aby nie oglądać wspomnianych posągów, bo...

No, i jeszcze to stworzenie własnej listy 100 rzeczy do zrealizowania przed śmiercią. I kiedy to zrealizować?

d4k6ivw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4k6ivw