Trwa ładowanie...

"Stacja końcowa Auschwitz” to wyjątkowe świadectwo. Książka napisana w całości na terenie obozu

"Muszę pozostać przy życiu, żeby o tym opowiedzieć, wszystkim o tym opowiedzieć, żeby przekonać innych, że to prawda”. Słowa Eddy’ego de Winda zamykające jego wstrząsającą opowieść, to memento dla nas – czytelników wybrzmiewające szczególnie głośno w siedemdziesiątą piątą rocznicę wyzwolenia Auschwitz.

"Stacja końcowa Auschwitz” to wyjątkowe świadectwo. Książka napisana w całości na terenie obozuŹródło: Materiały prasowe
d4g8ize
d4g8ize

Obozy koncentracyjne są jednym z koszmarnych symboli XX wieku, który wpływał i nadal wpływa na literaturę współczesną. Wszyscy czytaliśmy, chociażby w szkole "Medaliony” Zofii Nałkowskiej, czy "Pożegnanie z Marią” Tadeusza Borowskiego.

W ostatnich latach pojawił się nowy trend wydawniczy – fikcyjne historie umieszczone w obozowych realiach. Są to na ogół bardzo komercyjne tytuły wykorzystujące zainteresowanie nazizmem. "Stacja końcowa Auschwitz” ma z nimi mało wspólnego. To prawdziwa historia, pisana tam, na miejscu, właściwie na gorąco.

Eddy de Wind był znanym psychologiem i psychoanalitykiem. Większość poobozowego życia poświęcił próbom zrozumienia mechanizmów działania człowieka w tak ekstremalnych warunkach jak obóz koncentracyjny. Polskie wydanie "Stacji końcowej Auschwitz” uzupełnia "Konfrontacja ze śmiercią”, dziś już klasyczny artykuł de Winda, jeden z pierwszych opisujący obozową traumę i jej wpływ na kolejne pokolenia.

d4g8ize

W książce autor tworzy swoje alter ego – Hansa, a cała historia zaczyna się w obozie przejściowym Westerbork na terenie okupowanej Holandii. Będąc świeżo upieczonym lekarzem, Hans zgłasza się do obozu na ochotnika, pragnąc być blisko matki, z którą był bardzo związany. W Westerbork poznaję również Friedel, osiemnastoletnią, żydowską pielęgniarkę. Młodzi zakochują się w sobie i biorą ślub. Przychodzi jednak rok 1943 a wraz z nim decyzja, żeby holenderskich Żydów wywieźć na wschód.

EPSON MFP image Materiały prasowe
EPSON MFP image Źródło: Materiały prasowe

Realia Auschwitz są zgoła inne niż Westerbork. Hans, Żyd, chwilę po opuszczeniu transportu, staję się człowiekiem najniższej kategorii. Bardzo szybko przekonuje się czym jest powszechne upodlenie. Jego jedyną kartą przetargową w grze o ocalenie jest doświadczenie lekarskie. Mężczyzna, mimo ogromnego ryzyka, próbuje się kontaktować z żoną. Uczucie, nawet w tak nieludzkich warunkach, pomaga mu przetrwać najtrudniejsze chwile. A jest ich wiele. Towarzyszy im ból, choroby, zimno i przede wszystkim głód, głód, o którym de Wind pisze:

"Ten głód! Ciągły, nieustający głód! Bo cóż to jest: jedna porcja chleba i litr zupy na dzień? I to byle jakiej: wody z kawałkami brukwi i ziemniaków. Czasami trafiało się półtora ziemniaka na litr zupy z samego spodu kotła zarezerwowanej właściwie dla sztubowych i ich kolesi”.

d4g8ize

Obóz to jednak przede wszystkim praca. Ciągła praca. Nie zawsze najcięższa, czasem bezcelowa, wręcz idiotyczna. Pilne oko nadzorców pilnuje jednak, aby więzień nie miał momentu wytchnienia. Kiedy wykona się swoje zadanie, a chwilowo nie ma innego, powtarza się jeszcze raz to przed chwilą wykonane. Docelowy stan więźnia, to wycieńczenie. Oddech przychodzi dopiero nocą:

"Na co dzień w obozie koncentracyjnym człowiek przeżywa wiele szczęśliwych godzin. Gasną wówczas lampy, odłączony zostaje prąd, a druty przecięte. Dusza może się wtedy uwolnić od wycieńczonego, zmaltretowanego ciała. W krainie, do której wieczorem wkracza więzień, nie ma żadnego esesmana, blokowego ani kapo. Panuje tam tylko jeden władca – wielka tęsknota; obowiązuje tylko jedno prawo – wolność”.

Zimą 1944 r. do Auschwitz zbliża się już powoli Armia Czerwona. Więźniowie wiedzą, że koniec wojny jest bliski. Żyją w upiornym napięciu wynikającym z pytania – czy Niemcy jeszcze zdążą ich zabić, czy już nie? Wreszcie zostaje zarządzona ewakuacja obozu. Ci, którzy jeszcze nadają się do pracy na rzecz upadającej Rzeszy zostają zmuszeni do marszu na zachód. Wśród nich idzie Friedel. Hans, żegnając się z żoną, nie może być pewny, czy ją jeszcze kiedykolwiek zobaczy.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Obrazy największego okrucieństwa ukazują się właściwie dopiero w schyłkowym okresie obozu oraz tuż po ewakuacji Niemców. Pośród ogromnego chaosu, do Hansa docierają relację z Birkenau, innej części kompleksu Auschwitz. To tam dokonywał się największy, przemysłowy mord na Żydach, to tam ci, których Niemcy nie zdążyli zabić, umierali w barakach z powodu głodu, chorób i zimna. Po mającym na celu zatarcie śladów masowego ludobójstwa demontażu krematoriów, przygotowujący ucieczkę Niemcy nadal zabijają. Można zostać zastrzelonym, otrutym lub po prostu zatłuczonym kolbą karabinu.

Książka de Winda dokumentuje nieprawdopodobną wolę przetrwania na tle nazistowskiej machiny śmierci. Zmusza przy tym do zadania sobie pytań dotyczących genezy ludzkiego okrucieństwa. Skąd się bierze zło? Tego pewnie się nigdy nie dowiemy, ale wyjątkowo poruszające świadectwa takie, jak to zawarte w "Stacji końcowej Auschwitz” nie pozwalają nam pozostać wobec zła obojętnym.

d4g8ize
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4g8ize