Stiega Larssona nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Ten szwedzki dziennikarz jest autorem bodajże najpoczytniejszej trylogii kryminalnej ostatnich lat. Millennium święci tryumfy na całym świecie, sprzedało się już w ponad 40 milionach egzemplarzy i od 2005 roku twardo trzyma się szczytów list bestsellerów. Nasi sąsiedzi zza Bałtyku nakręcili film na podstawie seriii, poważne kroki w tym kierunku uczyniło również Hollywood.
Czy z takiego opisu Larssona byłaby zadowolona Eva Gabrielsson? Raczej nie. Gabrielsson spędziła z Larssonem trzydzieści dwa lata życia – to kawał czasu, jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż dziennikarz zmarł nagle mając lat pięćdziesiąt. W książce Millennium, Stieg i ja napisanej wespół z dziennikarką Elle, Marie-Francoise Colombani, podkreśla, że nie chce mieć do czynienia z mcdonaldyzacją nazwiska Larssona: „ Millennium jest tylko epizodem w karierze Stiega, nie zaś dziełem jego życia. Stieg z „przedsiębiorstwa Millennium” niewiele mnie interesuje”. Bowiem Millennium, Stieg i ja nie ma być jedynie hołdem oddanym popularnemu pisarzowi. To przede wszystkim rozliczenie z wrogami idei, jakie przez całe życie przyświecały działalności Larssona i jego partnerki. Owszem, dla fanów trylogii książka ta jest źródłem cennych informacji. Dowiedzą się na przykład, że większość postaci, które pojawiły się na kartach Millennium istnieje naprawdę. Larsson, chcąc wyrazić wdzięczność przyjaciołom bądź po
prostu życzliwym ludziom, których spotkał na swej drodze, postanowił ich upamiętnić, kreując na ich podobieństwo bohaterów swych powieści.
Według Gabrielsson, nie można zapominać, dlaczego i po co Millennium zostało napisane. Larsson i jego partnerka przez całe życie walczyli z ruchami nazistowskimi i rasistowskimi, które niepokojąco szybko rosły w siłę wraz z bogaceniem się społeczeństwa szwedzkiego. Swoje powołanie do walki o ideały odkryli już w latach studenckich, kiedy to angażowali się w akcje protestacyjne przeciwko wojnie w Wietnamie. Z ich strony nie był to jedynie młodzieńczy hippisowski zryw. Wspólna działalność na rzecz obrony praw człowieka nie tylko scaliła ich związek, ale stała się nieodłącznym, jeśli nie najważniejszym elementem ich życia. Sprowadziło to na młodych aktywistów liczne pogróżki ze strony ekstremistów. Czytelnicy trylogii od razu zauważą powiązania bohaterów z przeżyciami Larssona. Naziści, rasiści i szowiniści to najwięksi wrogowie pierwszoplanowej postaci, Mikaela Blomkvista.
Dziś Gabrielsson walczy o prawa autorskie po Stiegu, które zgodnie ze szwedzkim ustawodawstwem otrzymali jego brat i ojciec (mimo że kontakty pisarza z nimi były sporadyczne).
Po lekturze Millennium, Stieg i ja wnioski wysnuć łatwo – to rodzina Stiega jest obecnie największym wrogiem Evy. Autorka uważa, że to z ich winy Larsson jest uważany już nie za ideowca, lecz po prostu za poczytnego pisarza, a trylogia to nie symbol walki z systemem, lecz jedynie dobry kryminał. W książce Gabrielsson co rusz stykamy się z kolejnymi oskarżeniami wobec Larssonów. Między wierszami pojawiają się wręcz pogróżki rzucane w ich stronę. Po części trzeba przyznać autorce rację – ma pełne prawo mieć żal o to, iż po wielu latach wspólnego życia nie stała się spadkobierczynią Stiega. Ale czy Gabrielsson pragnie walczyć tylko i wyłącznie o utracone ideały, czy chciałaby również mieć udział – od razu dodajmy, że zasłużony – w sukcesie trylogii? Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, iż Eva odgraża się, że dokończy rozpoczęty przez Stiega tuż przed śmiercią czwarty tom Millennium?
Trudno przypuszczać, że Larsson nie cieszyłby się odniesionym sukcesem, gdyby dożył wydania wszystkich części serii. Wybór formy dokonany przez dziennikarza nie pozbawia złudzeń. Jeżeli zależałoby mu jedynie na przedstawieniu niepokojących prądów w szwedzkim społeczeństwie, to wybrałby raczej reportaż bądź inną formę z kategorii literatury faktu. Łatwo się domyślić, że byłby zachwycony dochodami uzyskanymi ze sprzedaży książek – nie musiałby się już martwić chociażby niespłaconymi kredytami, które ostatnimi czasy spędzały sen z powiek Evy.
Dlatego po przeczytaniu Millennium, Stieg i ja uczucia pozostają mieszane. Z jednej strony czuć mały niedosyt: niepotrzebne negatywne emocje i zawoalowane groźby pod adresem spadkobierców Larssona tworzą rysę na tym całkiem zgrabnym wspomnieniu o zasłużonym społeczniku, dziennikarzu i pisarzu. Trudno sądzić, by przeciętny czytelnik trylogii miał ochotę na zgłębianie konfliktów, które wystąpiły po śmierci Larssona, czy na śledzenie kolejnych etapów rozmów prawników Gabrielsson z wydawnictwem. Jednakże trzeba uczciwie przyznać, że każdy fan Larssona otrzymuje to, na co liczy – solidną dawkę interesujących faktów z życia pisarza i sporo informacji niezbędnych do rozwikłania zagadek serii Millennium. A Evie Gabrielsson pozostaje życzyć uporania się ze wszystkimi problemami oraz… jak najszybszego ukończenia czwartego tomu serii.