Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:19

Gdyby jednak koło historii potoczyło się inaczej…

Gdyby jednak koło historii potoczyło się inaczej…Źródło: Inne
d1nlxp3
d1nlxp3

„Świat jest pełen bólu, a jego źródło w przyszłych czynach.” Czerpiąc z tego zdania całą jego przewrotność i filozoficzną głębię, Kim Stanley Robinson, autor miedzy innymi fascynującej marsjańskiej trylogii, wkracza w świat niby czytelnikowi znajomy. Świat Ziemi, jaką wydaje się dobrze znamy, przynajmniej w rozmiarach geograficznych. Ale jednak także Ziemi, której historia polityczna, społeczna i przede wszystkim kulturowa, potoczyła się inaczej. Wyobraźcie sobie, że świat po XIV wieku wyraźnie się uszczuplił w wymiarze demograficznym. Ludzie umierali w takich ilościach, ze właściwie Europa przestała istnieć. Ale też mimo wszystko ci, którym dane było przeżyć, postawili na rozwój. Jednakże inaczej niż z perspektywy historii, którą my znamy, panującymi są cywilizacje islamu, ludy Chin i Indii. To oni wtłaczają w rozwijającą się kulturę, sztukę i przemysł, własne wartości. Przede wszystkim… religię. Jednak rozwijająca się w ten sposób historia, nie zdaje się odbiegać od tego co nam znane. Kolejne pokolenia
przeżywają znajome nam rozterki. Mają te same pragnienia i zderzają się z tymi samymi problemami. Wciąż ludzie są tylko, a może i AŻ, ludźmi. Odmiennie poprowadzona przez autora linia historii, to tylko tło. Wyraziście zarysowane, ale u Robinsona nie najważniejsze. Najistotniejsi są bohaterowie. Człowiek wielopostaciowy. Ich losy przedstawione przez siedem wieków są wprost fantastyczne. Te same osobowości, poprzez kolejne inkarnacje, przechodzą na wyższy lub niższy poziom. Zgodnie z teorią reinkarnacji, to jak żyli zostaje ocenione i nagrodzone w kolejnym życiu. To ich oczami zdajemy się obserwować wartości, którymi rządzi się ten świat. Wpadamy w mieszankę nie tylko kulturową, jakże odmienną, baśniową, ale przede wszystkim religijną. Czysta metafizyka zdaje się być tematem nadrzędnym. Intrygującym, aczkolwiek trudnym.

Ta powieść, to cudowny przykład historii alternatywnej. W rzeczywistości bliski literaturze wschodniej, prawdziwy zbiór przypowieści z czasów po czarnej śmierci. Po epidemii, która okazała się być całkiem „zyskowna”. Niestety zyskowna wyłącznie dla wzbogacenia wnętrz postaci. To dlatego Lata ryżu i soli są właściwie pozbawione akcji. Nie ma tu miejsca na wielkie bitwy, rewolucyjne posunięcia polityczne czy kryminalne historie. Jest za to religia. Inkarnacja. Człowieczeństwo, od którego wymaga się, by wciąż dążyło ku wyższym celom. By wciąż starało się ubogacić swoje kształty. Kim Stanley Robinson nie jest autorem, który ofiaruje rozrywkę dla mas. On wymaga od czytelnika zaufania, ale też pokłada nadzieje w jego inteligencji. Daje mu rozrywkę umysłową, pozwala rozpatrywać swoje życie pod innymi aspektami. Więcej, wymaga, by czytelnik odnalazł w sobie ową głębie, którą wydaje się wypierać materializm. Brak etyki i zasad. Zanikającą sztukę pielęgnacji duszy.

Książka aż się prosi, by obecne władze uznały ja za lekturę obowiązkową, dla… polityków. Może udałoby im się wtedy więcej zrozumieć z definicji człowieczeństwa. Zrozumieć i odrzucić podziały, tak tłamszące to, co najważniejsze i najistotniejsze. Mądrość i wyobraźnię.

d1nlxp3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1nlxp3