Życzenie
Powolutku otworzyła oczy, pozwalając wzrokowi powędrować na podłogę, gdzie leżała niewyraźnie zarysowana sterta ciemnej materii.
Sukienka.
Olivia głośno stęknęła, wydarzenia minionej nocy powróciły z siłą fali przyboju. Nie dość, że zrobiła z siebie kompletną kretynkę, wkładając suknię balową na imprezę w togach i napastując Sorena pod drzwiami łazienki, to jeszcze i teraz dręczyły ją halucynacje? Fluorescencyjny motyl?
– Czy ja tracę zmysły? – szepnęła na głos.
W zasadzie tak, ale to żadna nowość. Gdzieś z bliska dobiegł czysty, drwiący głos.
Olivia kręciła głową na wszystkie strony, spoglądając za siebie na masywne wezgłowie łóżka, potem na delikatnie poruszające się zasłony.
– Halo? – zawołała cichutko w mrok, czując się idiotycznie.
Cisza.
– Fantastycznie – wymamrotała. – Jakby tego było mało, to jeszcze słyszę głosy.
Och, uspokój się – naigrawał się rozbawiony głos. Może i jesteś wariatką, ale nie masz schizofrenii.
Olivii serce skoczyło do gardła, lądując gdzieś w okolicach grdyki. Odrzuciła kołdrę i pośpiesznie podeszła na palcach do drzwi, otwierając je i wyciągając szyję, by rozejrzeć się po korytarzu. Był pusty i cichy. Zadrżała i objęła dłońmi łokcie, zamykając się na powrót w pokoju.
Nikogo.
Zmarszczyła nos i poczuła jakieś łaskotanie. Co to za zapach?
Wąska strużka papierosowego dymu wiła się za jej plecami. Spuściła wzrok i śledziła kłębiącą się smużkę aż do niewielkich krzywych drzwi w głębi pokoju. Były lekko uchylone, ze środka wylewał się na podłogę snop chłodnego niebieskiego światła.
Olivia położyła dłoń na gałce, wzięła głęboki oddech dla przywrócenia wewnętrznej równowagi, po czym pociągnęła ku sobie drzwi i zajrzała do środka. Na parapecie okiennym siedziała wygodnie, paląc papierosa, jej siostra, podświetlona widmową poświatą księżyca w pełni.
– Violet? – szepnęła w mrok Olivia, przestępując próg i powoli idąc przez pokój. Miała wrażenie, że szybuje, że jej stopy unoszą się kilka cali nad nierównymi deskami podłogi. Wydawało się jej, że reszta świata znikła, widziała tylko siostrę, jej piegowatą twarz o mlecznej cerze. Piękną siostrę czekającą na nią w głębi pokoju…
– Już zapomniałaś mojego imienia? – roześmiała się Violet, zeskoczyła z parapetu i zapraszającym gestem szeroko rozpostarła ramiona.
Olivia stała jak zamurowana pośrodku pokoju, ramiona, ciężkie jak cegły, zwiesiła wzdłuż tułowia.
Bliźniaczka zrobiła kolejny krok naprzód i pomachała ręką przed nieruchomą twarzą siostry.
– Halo? – prowokowała. Jej jasnoniebieskie oczy błyszczały, gdy delikatnie potrząsała łokciami siostry. – Czy można prosić o przytulenie?
Olivia przełknęła gulkę, która dławiła ją w gardle.
– Co… ale… − jąkała. – Ja… ja nie rozumiem.
Violet sapnęła ze zniecierpliwieniem i potrząsnęła łokciami Olivii, przyciągając siostrę do siebie.
– To proste, O – zażartowała, mocno ją obejmując. – Ja przytulam ciebie. Ty przytulasz mnie. Teraz rozumiesz?
Oczy Olivii płonęły, poczuła jak powoli roztapia się w ramionach siostry, zanurzając twarz w kaskadzie jej pięknych, swobodnie rozpuszczonych pukli.
Sól morska i szampon z truskawek oraz kiwi.
– To ty? – wyszeptała. – To naprawdę ty?
– Kiedy sprawdzałam ostatnim razem, byłyśmy tylko my dwie – zaśmiała się Violet, odsuwając od siebie siostrę i rozdzielając splątane pasma ich identycznych cynamonowych loków.
– Ale jak… − zaczęła, kręcąc głową. – Przecież ty…
Violet zaciągnęła się papierosem długo, z upodobaniem, po czym strzepnęła popiół za okno.
– Przecież ty nie palisz – stwierdziła. – To znaczy nigdy nie…
– Jedna z dodatkowych korzyści – dziewczyna uśmiechnęła się, wymachując przed twarzą jarzącym się niedopałkiem. – Papierosy cię nie zabiją, skoro i tak już nie żyjesz.