"Życie patyczaków ubranych w czarne rurki". Wstrząsające kulisy modelingu
"Moje koleżanki były gwałcone, a później musiały współpracować z facetami, którzy im to zrobili. Agencje modelek funkcjonują jak burdele. Wysyłają modelki na kolacje z zamożnymi facetami, a ci wymagają od nich seksu" - mówi modelka i aktywistka Sara Ziff. "Życie patyczaków ubranych w czarne rurki" Wydawnictwa Czerwone i Czarne to przerażający obraz pracy modelek.
Poniżej publikujemy fragment książki "Życie patyczaków ubranych w czarne rurki" autorstwa Katarzyny Skrzydłowskiej-Kalukin.
Cameron Russell, modelka i aktywistka, na swoim instagramowym koncie 12 października 2017 r. opublikowała post swojej znajomej i dodała własny:
"Odważna modelka (i przyjaciółka) odezwała się dziś do mnie, opisując swoją historię. Poprosiła o anonimowość i o to, bym podzieliła się tu jej słowami, ponieważ fotograf, o którym pisze, nadal pracuje w branży. Chcę zachęcić inne kobiety do mówienia.
Potrzebujemy sposobu na to, by przerwać milczenie, zachowując bezpieczeństwo. Nie mówimy o jednym, pięciu czy nawet dwudziestu mężczyznach. Mówimy o kulturze wyzysku i to musi się skończyć. Jeśli chcesz podzielić się anonimowo swoją historią, napisz do mnie, a ja opublikuję twoje słowa. Jeśli chcesz udostępnić ją publicznie, użyj hasztagu #MyJobShouldNotIncludeAbuse, aby branża mogła zobaczyć rozmiar tego problemu.
Trudno jest dzielić się historiami napaści. Kiedy są normą, skargi na nie mogą być traktowane jako uciążliwe i nieprofesjonalne. Wielokrotnie nazywano mnie feministką za zgłaszanie niechcianego obmacywania, klapsów, podszczypywania, naciskania na randki, telefony i SMS-y o charakterze seksualnym, brak odpowiednich miejsc do przebierania się itp.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oliwia Bieniuk o karierze w modelingu i "erotycznych" zdjęciach
A ponieważ odpowiedź zawsze brzmiała 'Dziwi cię to?' lub 'To część pracy', tolerowałam to. Kiedy wykroczenia stawały się poważniejsze, mówienie o nich było przerażające. To wystawia nas na ciosy i krytykę w sytuacji, która już i tak jest bolesna i zawstydzająca".
Liczba odpowiedzi była zatrważająca. Przytoczę tylko kilka z wieluset.
Anonimowa modelka: "Cześć, nie masz pojęcia, jak się czuję z wiedzą, że nie tylko ja byłam upokorzona i przemilczałam coś takiego. Miałam szesnaście lat, fotograf na sesji poprosił mnie, żebym się rozebrała i zaczęła pozować. Na początku trochę się wstydziłam, ale dałam radę. Po jakimś czasie powiedział mi, żebym położyła się na kanapie, więc tak zrobiłam. Złapał mnie za rękę, żeby robić zdjęcia dłoni w uścisku, ale przesuwał się coraz dalej, aż dosięgnął mojego krocza. Włożył mi palce, bardzo mocno i dalej robił zdjęcia. Kompletnie mnie sparaliżowało, czułam się zawstydzona.
Potem położył się na kanapie i robił zdjęcia mojej ci...ki, a w końcu dotknął jej ustami. Nie mogłam na to nawet patrzeć, byłam zszokowana i zniesmaczona. Pamiętam, że spojrzałam w dół i zobaczyłam jego głowę w moim tyłku i poczułam w sobie jego język. W pewnym momencie nawet przyciągnął mnie do swoich nóg i pomyślałam: 'To koniec, teraz mnie zgwałci', ale tego nie zrobił. Wymyśliłam jakąś wymówkę i powiedziałam, że muszę iść, a on się pożegnał. Nie chciałam o tym mówić, bo to ważny gość. Nadal wysyła mi wiadomości, żeby zrobić więcej zdjęć. Ma żonę i dwójkę dzieci".
I następny wpis: "Cześć, Cameron, dziękuję bardzo za ten wpis, to wiele dla mnie znaczy. Ten fotograf ma na Instagramie konto o tej samej nazwie, co jego imię i nazwisko. Agencja wysłała mnie do niego na zdjęcia, kiedy miałam piętnaście lat. Podczas sesji była ze mną moja macocha, siedziała w innym pokoju. Nie miała pojęcia, że on, fotografując mnie, wkładał palec głęboko do mojej waginy i mówił, że dzięki temu zdjęcia są bardziej sensualne. Piętnastolatce".
Na koncie Cameron Russell pojawiły się zarzuty o molestowanie pod adresem słynnego fotografa Terry'ego Richardsona. Wielkie magazyny modowe, jak "Vanity Fair", "Glamour", "Vogue" wycofały się ze współpracy z nim.
W australijskiej edycji "Marie Claire" pojawił się tekst Harriet Sim pod tytułem "Niepokojąca lista zarzutów o napaść na tle seksualnym i molestowanie wobec Terry'ego Richardsona".
- Pracowałam z nim raz… i nigdy więcej tego nie powtórzę – powiedziała modelka Samanta Cohen. - Nawet jeśli byłby to milionowy kontrakt z ochroniarzami i prezentem dla mojej własnej matki. Ten potwór jest sprawcą nieszczęść w moim życiu z powodu jednej sesji zdjęciowej. Możesz pomyśleć, że to szaleństwo, ale to prawda.
Później ujawniła więcej szczegółów o sesji. - Chciał, żebym była całkowicie naga i udawała, że uprawiam seks z jednym z mężczyzn, podczas gdy on też był nagi – powiedziała. Cohen twierdzi, że mężczyźni nie byli modelami ani aktorami, ale przyjaciółmi Richardsona.
Sara Ziff, autorka filmu dokumentalnego "Picture Me" mówiła:
- Moje koleżanki były gwałcone, a później musiały współpracować z facetami, którzy im to zrobili. Agencje modelek funkcjonują jak burdele. Wysyłają modelki na kolacje z zamożnymi facetami, a ci wymagają od nich seksu.
Sara Ziff to amerykańska modelka, aktywistka związkowa, założycielka fundacji Model Alliance działającej na rzecz uregulowania praw pracowniczych modelek i walki z patologiami w tej branży. Opublikowała raport, z którego wynikało, że większość modelek narażona jest na molestowanie seksualne i zaburzenia odżywiania.
Raport powstał na podstawie anonimowej ankiety przeprowadzonej wśród 240 jeden modelek. Sześćdziesiąt osiem procent z nich przyznało, że cierpi na depresje i lęki, biorą leki odchudzające, antydepresyjne i pobudzające, powszechne jest branie kokainy. W 2018 r. Model Alliance uruchomiła program Respect, który ma chronić modelki przed nadużyciami seksualnymi.
* * *
Czy polskie modelki też mają tak koszmarne doświadczenia? Aż tak drastycznych nie, ale wiele dziewczyn, z którymi rozmawiałam, opowiadało mi o złych doświadczeniach z fotografami.
Zosia Promińska: Za granicą dziewczyna jest sama i kiedy spotykają ją trudne sytuacje, nie wie, gdzie szukać wsparcia. Kiedyś miałam sesję z jednym z francuskich fotografów, z którym zostałam sama w domu. Czułam się bardzo niekomfortowo. Poskarżyłam się w agencji. Agentka na to: "Ja wiem, on tak pracuje, ale zobacz, jakie masz super zdjęcia". Zrozumiałam, że mam do czynienia z osobami, których nic nie obchodzę, że nikt się za mną nie ujmie. Miałam na zdjęciach przerażoną minę i o to chodziło. Dzięki temu te zdjęcia były ciekawe.
Podczas jednej z sesji w Paryżu bardzo się bałam. Nie doszło do gwałtu, ale sytuacja była tak napięta, że już układałam sobie w głowie plan, w jaki sposób wyskoczę przez okno w kamienicy, gdyby fotograf próbował mnie zgwałcić. Jak wróciłam do mieszkania dla modelek, popłakałam się. Dziewczyny na to – to normalne. Miałam wtedy szesnaście lat.
Pracowałam też z fotografem, który mi opowiadał o innym, który modelkom w trakcie zdjęć zadawał pytanie, w jaki sposób najbardziej lubią uprawiać seks. Chodziło mu o wywołanie konkretnego efektu, czyli reakcji na twarzy zaskoczonej takim pytaniem dziewczyny. Mojemu fotografowi, który mi o tym mówił, wydawało się to całkiem w porządku.
[...]
Iga, eksmodelka: - Kiedy byłam w Grecji, zaczęłam mieć problemy z pokazywaniem ciała. Wcześniej myślałam, że fotograf nie patrzy na mnie jak na kobietę, tylko jak na rzeźbę, którą ma uformować. W Grecji poszłam jednak na testy, czyli na zdjęcia, na których się nie zarabia, ale można je włączyć do portfolio, i doświadczyłam tego, że fotograf widział we mnie nie modelkę, tylko kobietę, którą chce rozebrać.
Na sesjach nigdy nie pokazywałam całego biustu, miałam w głowie zakodowane to, że nie wiem, kim będę w przyszłości i że kiedyś takie zdjęcia mogłyby mi zaszkodzić. Na tamte testy miałam wziąć czarne ubrania. Nie brałam bielizny, bo nie chciałam zdjęć w bieliźnie, jedynie cieliste stringi, żeby się nie odcinały pod obcisłymi spodniami.
Już na samym początku fotograf zapytał, czy wzięłam bikini, bo przecież prosił o to agencję. Zaprotestowałam, na nic takiego się nie zgadzałam. Po dwóch godzinach pozowania on mówi: "Zdejmij stanik, włóż marynarkę". Zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Zaczęłam mu tłumaczyć, że umawialiśmy się, że nie chcę nagości i nie czuję się z tym dobrze. On na to poirytowany: "Jesteś modelką!". To jest bardzo typowy sposób wywoływania w dziewczynie poczucia, że jest nieprofesjonalna. Wstydzisz się? Nie chcesz pozować w sposób, który ci nie odpowiada? No, kochana, ale ty jesteś modelką. Co ma oznaczać, że jeśli nie chcesz tego zrobić, to się nie nadajesz.
Ja wtedy już za długo pracowałam w tym zawodzie, żeby dać w sobie zaszczepić taką wątpliwość. Jednak poczułam, że coś jest nie tak. Zaczęłam się bać. Wyobraź sobie, byłam gdzieś na zadupiu Aten, ostatnia stacja metra, w mieszkaniu fotografa sam na sam z nim. I on naciska, żeby pokazać jak najwięcej ciała. Nie wiedziałam, co zrobi, mógł, szczerze mówiąc, wszystko. W końcu zgodziłam się na tę marynarkę. Miałam być tylko w niej i w swoich cielistych stringach.
Chciałam wyjść i przebrać się, ale on zaczął się dziwić, że po co, przecież mam tylko zdjąć spodnie. Zaczęłam więc je zdejmować tam, gdzie stałam, a on zaczął to nagrywać. Mdliło mnie. Żeby mu z tego nagrania nic nie wyszło, przybierałam przy zdejmowaniu spodni nieatrakcyjne pozy, ściągałam niezgrabnie nogawki, przydeptywałam je. W środku się gotowałam.
Stanęłam do zdjęcia. I wtedy on kazał mi się odwrócić do siebie tyłem i podnieść ręce. Co za cwaniak! Stało się jasne, co zamierza. Miałam na sobie, przypominam, cieliste stringi, chciał, żebym podniosła ręce po to, by uniosła się marynarka i odsłoniła goły tyłek. Byłam wściekła, ale jednocześnie bałam się go. Nie sprzeciwiłam się więc, ale tak podnosiłam ręce, żeby nie było zbyt wiele widać.
Byłam przerażona. Pozowałam mu kilka godzin, był już wieczór, chciałam już wyjść. Powiedziałam, że chcę wrócić do domu, bo jestem głodna, on na to, że może mi coś zrobić. Ja, że chciałabym też już zmyć makijaż, on, że mogę u niego. Kiedy w końcu wyszłam, koniecznie chciał mnie odprowadzić do metra.
Szliśmy pustą drogą, żadnych ludzi, serce mi waliło, rozglądałam się, czy mogłabym gdzieś uciec albo szukać pomocy. Na szczęście zobaczyłam jakiś sklep. Powiedziałam, że muszę do niego wejść, ale on chciał iść ze mną. Zaprotestowałam, że to nie ma sensu, bo ja bardzo długo robię zakupy, czytam wszystkie etykiety i to trwa wieczność. W końcu odszedł.
Agencja? Nic z tym nie zrobiła. Wysyłała do niego następne dziewczyny. Wiele z nich młodszych ode mnie, nastolatek.
* * *
Zuzanna Bijoch w programie 20 m2 Łukasza Jakóbiaka na YouTubie: "Była taka sesja zdjęciowa, kiedy miałam szesnaście lat, bardzo duża, do topowego magazynu. Superekipa, była nas chyba piątka dziewczyn. Przyszedł czas na moje zdjęcia. Asystent zabrał mnie do osobnego pokoju, gdzie był stylista i ten stylista mówi, że mam być topless.
Nie wyobrażałam sobie, że na takie zdjęcia się zdecyduję, więc zastanawiałam się, jak mu powiedzieć, że ja tych zdjęć nie zrobię. Jednocześnie wiedziałam, że to jest najważniejszy stylista w branży i słynie z tego, że nie znosi sprzeciwu. Więc jeśli powiem, że tego nie zrobię, jest ryzyko, że już drugi raz nie będę z nim pracować. Jak więc odmówić, ale nie skreślić możliwości współpracy w przyszłości? Więc pokiwałam głową, że OK, że jasne, tylko czy to jest w ogóle legalne? I to słowo zmroziło wszystkich, nikt nie próbował mnie do niczego przekonać i od razu założyli mi inny look".
Powyższe fragmenty książki "Życie patyczaków ubranych w czarne rurki" autorstwa Katarzyny Skrzydłowskiej-Kalukin publikujemy dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czerwone i Czarne.
Materiał ukazał się pierwotnie w 2022 roku.