Z jakimi reakcjami spotykała się pani książka?
Jeanne Safer: Ludzie, którzy ją przeczytali, mówili mi, że znaleźli w niej przyzwolenie na to, by żyć dalej bez wyrzutów sumienia. Wiele osób płakało, czytając ją. Są również tacy, którzy mówią: Te korzyści, o których pani pisze, to pieniądze, które dziedziczymy po rodzicach, prawda? A ja odpowiadam: Nie, wcale nie o tym mówię. Inni stwierdzają: No tak, chodzi o to, że rodzice już dłużej nie cierpią. A ja mówię: Nie, nie to chciałam powiedzieć. Były też osoby, które zarzucały mi: To co pani pisze, to niemal bluźnierstwo.
Myśl, że ze śmierci najbliższych można wyciągnąć jakieś korzyści, jest chyba dla ludzi nie do przyjęcia.
Jeanne Safer: Chciałam przeciwstawić się takiej postawie. Nie twierdzę, że człowiek nic nie traci, kiedy jedno z jego rodziców umiera. Chodzi o to, że jest to jednocześnie szansa na całkowitą zmianę tego, kim jesteśmy i kim byliśmy w stosunku do tego z rodziców, które właśnie zmarło. Jesteśmy w stanie zrozumieć pewne aspekty naszej relacji z tym rodzicem i kim w ogóle są nasi rodzice w oderwaniu od nas. Ja przez 57 lat byłam zapatrzona w moją matkę. Była bardzo dominującą osobą. Wiele ludzi pytało mnie: Czy twojej mamie to by się podobało? (śmiech). Myślę, że tak, że byłaby zadowolona.
Anne Kingston
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.