Trwa ładowanie...

Zima stulecia w 1929 roku. Polska była sparaliżowana

W pierwszych tygodniach lutego 1929 roku wyż syberyjski przesunął się niezwykle daleko na zachód, a w jego zasięgu znalazła się cała Europa północna i środkowa, aż po Alpy. Wraz z nim m.in. do Polski zawitała zima, jakiej nie widziano od lat. Nieprzypadkowo nazwano ją zimą stulecia.

Droga na wsi w trakcie zimy stuleciaDroga na wsi w trakcie zimy stuleciaŹródło: Materiały prasowe
d19ira3
d19ira3

Śnieżne góry

W pierwszej połowie października 1928 roku w górach spadł śnieg. I o ile sytuacja dla górali nie była zaskoczeniem, to jednak o tym, co rozpoczęło się kilka tygodni później bacowie opowiadali swoim wnukom. Zresztą, nie tylko oni. W pierwszych dniach grudnia biały puch pokrył polskie ulice, pola i lasy. Wysokość pokrywy śnieżnej systematycznie zwiększała się, a późniejsze ujemne temperatury sprawiły, że w niemal wszystkich miejscowościach utrzymała się ona do kwietnia 1929 roku. W stolicy, w szczytowym momencie, osiągnęła grubość 74 cm. Marna to jednak wartość, gdy zestawi się ją z miarami pobranymi w okolicach Morskiego Oka, gdzie 9 kwietnia 1929 roku, odnotowano aż 267 cm.

Ogromne zwały śniegu spowodowały trudności komunikacyjne. Coraz powszechniejsze samochody miały problemy z pokonaniem krótkich tras, ponieważ drogi były nieprzejezdne. We wszystkich polskich miastach widok ciężarówek, po brzegi załadowanych śniegiem, stał się powszechny. W Łodzi do akcji wysłano nawet specjalnie zakupione samochody-czołgi, które przy pomocy tzw. "skrzydeł" miały udrożnić dojazd do miasta.

Prawdziwy paraliż dopadł kolej. Przykładowo, pociągi jadące ze Lwowa w kierunku Krakowa miały od 2 do 7 godzin opóźnienia, zaś niektóre tabory nigdy nie dotarły do celu.

ZOBACZ TEŻ: Zima w Bieszczadach. Leśnicy publikują niezwykłe nagrania z fotopułapek

Potężne zaspy śnieżne, sięgające w niektórych miejscach nawet 3-4 metrów, skutecznie blokowały wagony. Zdarzało się, że ze śnieżnymi górami walczyły, wyposażone w materiały wybuchowe, kompanie saperów – chociażby na odcinku Radymno-Żórawica. Każda zdolna do wysiłku para rąk była chętnie widziana przy usuwaniu ton białego puchu. Jak na złość, w trakcie tych prac zdarzały się wypadki. Również śmiertelne. Na początku marca 1929 roku korespondent "Kuriera Poznańskiego" pisał:

d19ira3

"Na odcinku kolejowym Mrocza-Koziagóra wydarzył się ostatnio straszny wypadek przejechania pługiem do odgarniania śniegu jednego z pracowników kolejowych. Środkiem toru szedł do pracy jakiś Ciężki, mieszkający w Mroczy, a zatrudniony przy usuwaniu śniegu z toru. Nieszczęśliwy nie zauważył zbliżającego się parowozu z przyczepionym pługiem śnieżnym. Zwłoki nieostrożnego kolejarza znaleziono później strasznie zmasakrowane obok toru. Kierownik parowozu dowiedział się dopiero na dworcu w Nakle o tem, że przejechał kogoś. Twierdził, że wskutek wysokich zasp i spiętrzonego śniegu na pługu nie mógł zauważyć człowieka, idącego środkiem toru."

Prawdziwe spustoszenie zasiały jednak ujemne temperatury, których apogeum przypadło na luty 1929 roku.

Czytaj też: Kolej Transsyberyjska

Mróz taki, że szyny pękają

Od 6 do 12 lutego 1929 roku Polacy zmagali się z falą potwornych mrozów. W porównaniu z poprzednimi latami – w zależności od regionów – średnia miesięczna temperatura była niższa od 9 do nawet 18 °C. W wielu miastach odnotowano rekordowo niskie wartości: −40,6 °C w Żywcu, −40,4 °C w Olkuszu, −40,1 °C w Siankach. W Ponicach, nieopodal Rabki, 10 lutego o godzinie 7:30, termometr wskazał 46 stopni poniżej zera.

d19ira3

Ludzie z rzadka opuszczali domostwa. Na gwarnych i zazwyczaj tętniących życiem placach handlowych panowały pustki. Odwoływano zajęcia szkolne, zamykano kina, restauracje i obiekty sportowe. Z powodu przepełnienia większości przytułków dla bezdomnych, w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i innych miejscowościach część księży zdecydowała się całodobowo otworzyć kościoły. Awarii uległo większość krajowych i zagranicznych linii telefonicznych. Kurjer Warszawski z 11 lutego 1929 roku donosił:

Odśnieżanie torów na linii Żurawica – Radymno Materiały prasowe
Odśnieżanie torów na linii Żurawica – RadymnoŹródło: Materiały prasowe

"Czynne są zaledwie niektóre linje miejscowe, jak: Warszawa—Wyszków— Błonie — Sochaczew i Żyrardów. Ze względu na to, że druty telefoniczne popękały w wielu miejscach, naprawa telefonów potrwa trzy dni. Brygada techniczna naprawy telefonów musiała doangażować jeszcze 130 pracowników, którzy objeżdżają wszystkie linje, poszuikując miejsc uszkodzenia przewodników."

d19ira3

Podobne awarie dotknęły sieci wodociągowe w całym kraju. Znów przykład ze stolicy, w której rury złożone prawie dwa metry pod ziemią pękły łącznie aż 50 razy. Swoją walkę z zimnem toczono na wsiach. Nie lada problemem dla mieszkańców górskich miejscowości były podchodzące pod gospodarstwa, wygłodniałe watahy wilków, które atakowały trzody. A jeśli zwierzęta hodowlane nie dokonywały żywota w paszczach drapieżników, to często padały z wyziębienia.

Ujemne temperatury sparaliżowały nawet branżę pogrzebową, gdyż wykopanie grobu w takich warunkach było niemożliwe. W tym miejscu warto przytoczyć dość osobliwe rozwiązanie, jakie zastosowano w jednym z niemieckich miasteczek, w którym pomysłowy grabarz do zleconej pracy użył… dynamitu.

"Czarne złoto"

Władze, prasa i radio robiły dużo, by pomóc obywatelom. W wielu punktach ustawiano koksowniki z węglem, by przechodnie choć na moment mogli się ogrzać. W stolicy utworzono specjalne ambulatorium, przed którym gromadziły się długie kolejki pacjentów, a jednego dnia medycy potrafili opatrzyć w nim ponad 600 osób. W gazetach i z radioodbiorników odbiorcy mogli dowiedzieć się, jak postępować w czasie mrozu, jak się ubierać, jak doraźnie pomóc osobie z odmrożeniem. Mimo to dochodziło do tragedii.

d19ira3

W Ilustrowanym Kurjerze Codziennym można było przeczytać wstrząsającą wzmiankę o podróży pewnego małżeństwa:

"W sobotę rano chłop z miechowskiego powiatu wyjechał wraz z żoną furą do Krakowa. Gdy przybył na rynek, spostrzegł, że żona jego śpi w pozycji leżącej na furze. Zaczął ją budzić. Po chwili, gdy kobieta nie dawała oznaków życia zrozumiał, iż zamarzła na śmierć".

Sprzedaż węgla i drewna opałowego w Krakowie Materiały prasowe
Sprzedaż węgla i drewna opałowego w KrakowieŹródło: Materiały prasowe

Nie wiadomo dokładnie, ile osób straciło życie wskutek zimy stulecia i ujemnych temperatur. Wiadomo za to, że zamarznięcie nie było jedyną przyczyną zgonów, na które ta miała wpływ.

d19ira3

Podobnie jak w przypadku pokrywy śnieżnej, tak i w wypadku mrozu, ucierpiał transport. Głównie kolejowy, lecz nie tylko. Wskutek panujących temperatur odcięty od świata został Port Gdański. Otaczająca go zatoka pokryła się grubą warstwą lodu, której nic nie mogło sforsować. W odległości półtora kilometra od portu ugrzęzły dwa statki. Najstarsi mieszkańcy miasta twierdzili, że takich warunków na morzu nie widzieli od ponad pięćdziesięciu lat.

Liczba pociągów towarowych, pasażerskich i składów z węglem, które docierały do docelowych stacji, malała w zastraszającym tempie. Wszystko przez awarie parowozów i pękające szyny. Przykładowo, na trasie Lwów-Stryj stwierdzono pęknięcia w 33 miejscach, a wymiana uszkodzonych torów mogła być przeprowadzona dopiero po ustaniu mrozów. Wobec tego dyrekcja kolei ograniczyła ruch osobowy o 50 procent, nadając priorytet transportom węgla i towarów, szczególnie żywności. Cóż jednak z tego, skoro natura była nieustępliwa.

W trakcie zimy stulecia ludzie palili w piecykach dłużej i częściej niż zazwyczaj, zużywając przy tym niemałe ilości węgla. Wobec tego liczba zaczadzeń, wybuchów i pożarów również wzrosła. Brak dostaw "czarnego złota", a także ograniczenia, z jakimi przez mrozy musiały zmagać się kopalnie, sprawiały, że ceny tego paliwa wystrzeliły w górę, szczególnie dotykając tych, którzy zaopatrywali się z dnia na dzień. Nierzadko sfrustrowani sytuacją ludzie kradli lub wręcz atakowali transporty z węglem. Na ulicach polskich miast zaczęli też pojawiać się handlarze, którzy sprzedawali opał w cenie wielokrotnie przewyższające – i tak wysokie – ceny rynkowe. Naprzeciw takim praktykom wyszli samorządowcy, którzy ustalili maksymalną cenę węgla.

d19ira3

Żywność również dojeżdżała do miast i wsi w ograniczonej ilości. Na szczęście w drugiej połowie lutego 1929 roku mrozy ustępowały. Polacy mogli naprawiać część szkód. Na początku maja po zimie stulecia nie było już – widocznego gołym okiem – śladu.

Bibliografia:

1.   Piotr Djaków / Romuald Gumiński: "Zima 1928/29 w Polsce" – R. Gumiński. Portal Pogoda i Klimat. Modelowanie numeryczne. meteomodel.pl

2.   "Ilustrowany Kuryer Codzienny", 1929, nr 40-49

3.   "Kurjer Warszawski": wydanie poranne. R. 109, 1929, nr 41

4.   "Kurier Poznański", 1929.02.12 R.24 nr 70

5.   "Kurier Poznański", 1929.03.01 R.24 nr 101

6.   https://www.przegladpiaseczynski.pl/historia/zima-stulecia-w-1929-roku/

Autor: Tomek Sowa

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d19ira3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d19ira3