Zbyt dużo blondynek

Bohaterką książki jest rzeźbiarka Sam Jones dorabiająca na pół etatu jako trenerka w lokalnym klubie fitness. Z jakiegoś powodu żywi ona uprzedzenia w stosunku do blondynek, których jak na ironię cała masa przewija się w jej otoczeniu.

Pewnego dnia w damskiej toalecie Sam znajduje ciało jednej z nich. Ofiarą okazuje się Linda, znienawidzona przez większość pracowników menedżerka klubu, która nie dość, że chciała wprowadzić duże zmiany, to jeszcze była dziewczyną ulubieńca wszystkich instruktorek (i nie tylko), Dereka. Nie bacząc na policyjne dochodzenie, Sam postanawia rozwiązać zagadkę śmierci przełożonej. Robi to na swój własny sposób. Trudno się zresztą dziwić, skoro ma już pewne doświadczenie w znajdowaniu trupów.

Linda była jej drugą „zdobyczą”. Warto tutaj wspomnieć, iż Sam nie stroni od rozrywkowego życia czy znajomości na jedną noc, a jednym z jej ulubionych gadżetów są długie, czarne buty z dużą ilością suwaków. Poza tym jest sympatyczna, inteligentna, może trochę sarkastyczna i... przerażona narastającym uczuciem w stosunku do policjanta zaangażowanego w sprawę.

Przeciwności losu, a w toku śledztwa pojawia się ich niemało, pokonuje z właściwym sobie cynicznym poczuciem humoru. Ale tylko do momentu, kiedy orientuje się, iż tak naprawdę nie może nikomu ufać, a nawet jeśli może, to nie bardzo wie, komu...