Trwa ładowanie...
fragment
19-05-2010 12:47

Zanim Cię znajdę

Zanim Cię znajdęŹródło: Inne
d4czpsa
d4czpsa

Wedle słów matki, Jack Burns był aktorem, zanim tak naprawdę nim został, lecz jego najżywszym wspomnieniem z dzieciństwa były chwile, gdy czuł się zmuszony ująć ją za rękę. Wtedy nie grał.
Oczywiście nie pamiętamy wiele z okresu, nim skończymy cztery lub pięć lat, nasze najwcześniejsze wspomnienia zaś są nad wyraz wybiórcze, niekompletne, a nawet zafałszowane. To, co w mniemaniu Jacka było pierwszą okazją, gdy zapragnął chwycić matczyną rękę, najpewniej nastąpiło setny bądź dwusetny raz.
Testy przedszkolne wykazały, iż Jack Burns dysponował rozwiniętym nad wiek zasobem słownictwa, co często się zdarza wśród jedynaków nawykłych do rozmów z dorosłymi, a zwłaszcza jedynaków wychowywanych przez jedno z rodziców. Istotniejsza jednak była, według testów, jego pamięć następstwa zdarzeń, którą w wieku trzech lat miał na poziomie dziewięciolatka. W wieku lat czterech zdolność Jacka do zapamiętywania szczegółów i pojmowanie linearności czasu równały się umiejętnościom dziecka jedenastoletniego. (Owe szczegóły dotyczyły – lecz nie zamykały się na nich – spraw trywialnych, takich jak elementy garderoby oraz nazwy ulic).
Wyniki wspomnianych testów wywarły ogromne wrażenie na Alice, matce Jacka, która uważała syna za roztrzepanego; twierdziła, iż jego skłonność do fantazjowania czyni go nad wiek niedojrzałym.
Jesienią 1969 roku, kiedy Jack miał cztery lata i jeszcze nie chodził do przedszkola, matka zaprowadziła go na róg Pickthall i Hutchings Hill Road w Forest Hill, ładnej dzielnicy Toronto. Czekali na koniec lekcji, tak aby, jak wyjaśniła Alice, Jack mógł zobaczyć dziewczęta.
Święta Hilda nosiła wówczas nazwę „kościelnej szkoły dla dziewcząt” od przedszkola aż do trzynastej klasy, istniejącej jeszcze wtedy w Kanadzie. Zgodnie z postanowieniem matki, właśnie tutaj Jack miał rozpocząć edukację, pomimo że był chłopcem. Alice odczekała z zakomunikowaniem mu tej decyzji do chwili, gdy główne drzwi otworzyły się zachęcająco i na zewnątrz wyległa gromada dziewcząt w rozmaitych stadiach niechlujstwa i wdzięku, o ponurych, a niekiedy egzaltowanych minach.
– W przyszłym roku – oznajmiła Alice – Święta Hilda przyjmie chłopców. Kilku, i tylko do czwartej klasy.
Jack nie mógł się ruszyć; ba, ledwie mógł oddychać. Dziewczęta mijały go ze wszystkich stron, niektóre wielkie i hałaśliwe, wszystkie zaś w mundurkach w kolorach, jakie w przyszłości miał uznać za pogrzebowe, a mianowicie brązowym i szarym. Dziewczęta nosiły szare swetry bądź brązowe blezery, zarzucone na białe bluzki.
– Przyjmą cię – zapewniła go matka. – Już ja tego dopilnuję.
– Jak? – spytał.
– Jeszcze nie wiem – odrzekła Alice.
Dziewczęta miały na sobie szare marszczone spódnice oraz długie szare skarpety, które Kanadyjczycy nazywają „podkolanówkami”. Jack po raz pierwszy ujrzał tyle gołych nóg. Jeszcze nie pojmował, co za wewnętrzny niepokój kazał dziewczętom opuszczać skarpetki do kostek, a przynajmniej poniżej łydki, wbrew szkolnemu regulaminowi, nakazującemu nosić podkolanówki pod kolanami.

Jack Burns stwierdził ponadto, że dziewczęta w ogóle go nie zauważyły albo spoglądały przez niego, jak gdyby był przezroczysty. Lecz znalazła się jedna starsza dziewczyna o kobieco zaokrąglonych piersiach oraz biodrach i ustach równie pełnych jak usta Alice, która utkwiła wzrok w oczach Jacka, jakby nie mogła odwrócić głowy.
Mając cztery lata Jack nie był pewien, które z nich tak naprawdę uległo magii chwili. Bez względu na stan faktyczny dziewczyna spoglądała na niego tak domyślnie, że z przerażenia dostał gęsiej skórki. Może zobaczyła, jak będzie wyglądał jako nastolatek bądź dorosły mężczyzna, co wzbudziło w niej tęsknotę i desperację. (Lub lęk i poniżenie, jak stwierdził pewnego dnia Jack Burns, kiedy ta sama dziewczyna nieoczekiwanie odwróciła wzrok).
Jack i jego mama stali w morzu dziewcząt, dopóki tupot oraz deprymujące, acz zaraźliwe wybuchy śmiechu nie ustąpiły pola ciszy. W ciepłym, wczesnojesiennym powietrzu zawisła wszelako ich woń, którą chłopiec z wahaniem wciągnął w płuca, mylnie biorąc ją za zapach perfum. Nie były to bowiem perfumy, lecz aromat samych dziewcząt, którego Jack Burns nigdy nie miał traktować obojętnie i który zawsze bezbłędnie rozpoznawał. Nawet gdy skończył już czwartą klasę.
– Ale dlaczego tutaj? – zapytał matkę, kiedy ostatnia z dziewcząt znikła im z oczu. Na opustoszałej ulicy wirowały tylko opadłe liście.
– Bo to dobra szkoła – skwitowała Alice. – I z dziewczętami będziesz bezpieczny – uzupełniła.
Jack chyba nie podzielał zdania matki, gdyż ni stąd, ni zowąd chwycił ją za rękę.

Jesienią, na rok przed przyjęciem Jacka do Świętej Hildy, matka nie szczędziła chłopcu niespodzianek. Po zaprezentowaniu mu uczennic, które miały wkrótce zdominować jego życie, Alice oznajmiła, iż zamierza objechać północną Europę w poszukiwaniu ojca Jacka. Wiedziała, w których miastach w okolicy Morza Północnego i Bałtyckiego mógł się ukrywać; razem wytropią go i przypomną mu o jego „zaniedbanych obowiązkach”. Często mówiła tak o sobie i o Jacku. „Zaniedbane obowiązki”. Nawet w wieku czterech lat Jack rozumiał, że ojciec porzucił ich na dobre, i to jeszcze przed jego urodzeniem.
A kiedy matka zapewniała, że będzie po drodze zarabiać na życie, Jack wiedział, na czym będzie polegało to zajęcie. Podobnie jak jej ojciec, Alice wykonywała tatuaże. Była to jedyna rzecz, na której się znała.
W miastach znajdujących się na trasie ich podróży dostanie pracę w salonach tatuażu. Ich właściciele wiedzieli, że pobierała nauki u ojca, słynnego mistrza tatuażu z Edynburga, a dokładnie Port of Leith, gdzie miała nieszczęście poznać ojca Jacka. Tam też wpędził ją w kłopoty, a następnie porzucił.
Według relacji Alice, ojciec Jacka odpłynął na pokładzie „Nowej Szkocji”, zmierzającej do Halifaxu. Miał po nich przysłać, jak tylko dostanie dobrą pracę, tak przynajmniej obiecał. Jednakże Alice nigdy nie dostała od niego żadnej wiadomości, docierały do niej tylko wieści na jego temat. Przed opuszczeniem Halifaxu nie omieszkał wyciąć kolejnego numeru.

d4czpsa
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4czpsa

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj