Zabił "na rozkaz diabła". Nawet eksperci byli przerażeni
"Obecność 3. Na rozkaz diabła" to kolejna odsłona popularnego cyklu horrorów, do którego scenariusz napisało prawdziwe życie. Ed i Lorraine Warrenowie, najsłynniejsi na świecie badacze zjawisk paranormalnych, zmierzyli się tam z najtrudniejszą sprawą w swojej długiej karierze. - Zdarzało się, że chciałam uciekać, tak byłam przerażona – wyznała Lorraine Warren.
Gdy w 1981 r. Arne Cheyenne Johnson popełnił bestialskie morderstwo, sprawa natychmiast trafiła na pierwsze strony gazet. Proces sądowy był bezprecedensowy. Po raz pierwszy w historii Stanów Zjednoczonych podejrzany bronił się, twierdząc, że został opętany przez demona. Jak zeznawał – zabił "na rozkaz diabła". Kilka miesięcy wcześniej Johnson uczestniczył w egzorcyzmach przeprowadzonych przez Eda i Lorraine Warrenów, którzy próbowali pomóc bratu jego dziewczyny – kilkuletniemu Davidowi.
Dzięki uprzejmości wyd. Replika publikujemy fragment książki "Na rozkaz diabła. Ed i Lorraine Warrenowie i sprawa z Connecticut" Geralda Brittle'a (tłum. Martyna Plisenko), która ukazała się niedawno na polskim rynku.
Była dziesiąta trzydzieści wieczorem.
Ledwie Judy odłożyła słuchawkę, w sypialni chłopców rozległ się rozpaczliwy krzyk. Debbie i Judy puściły się biegiem i zastały Jasona na podłodze, rzucającego głową w przód i w tył. Po policzkach płynęły mu łzy.
– Spadłem – chlipnął Jason. – Coś mnie zepchnęło z górnego łóżka i upadłem na głowę.
– David, wiesz coś o tym? – zapytała surowo Judy.
– Jason był na górze i mówił, że dzisiaj czuł, jak dotyka go jakaś ręka, i że ta ręka złapała go za kostkę tak, że się potknął. Bestia tu stała i jak Jason mi opowiadał, co się stało, to nagle się wściekła. Powiedział do Jasona "Ty zasrany gówniarzu!", a potem podeszła i zepchnęła go z łóżka, i zrobił sobie krzywdę.
– Gdzie jest ta bestia teraz?
– W salonie. Siedzi na kanapie koło małego Carla. Carl jej nie słyszy, ale bestia mu mówi, żeby dziś w nocy narobił kłopotów.
– A gdzie są wszyscy pozostali pomocnicy?
– Czekają na dworze – odparł chłopiec. – Bestia posłała ich tam, żeby czekali na tych ludzi, do których zadzwoniłaś, tych Warrenów, i doktora Tony’ego, który ma z nimi przyjechać. Mówi, że pożałują, że przyjechali, że za to, że próbują się mieszać, wywróci życie Warrenów do góry nogami.
W odpowiedzi na telefon Judy Ed i Lorraine o dziesiątej trzydzieści pięć wieczorem skontaktowali się z ojcem McDonnellem. Znali się już z tym kapłanem i mieli dla niego wielki szacunek. Ojciec McDonnell potwierdził, że był u Glatzelów, i że sytuacja wymaga uwagi Warrenów. Potem opowiedział im dokładnie, co zrobił dotąd.
Lorraine wyznała kapłanowi, że dokładnie przed tygodniem, gdy wraz z Edem jechali przez Brookfield Center, poczuła falę zła emanującą z tej okolicy. Od tamtej chwili dręczyło ją przytłaczające przeczucie. Powiedziała Edowi i jego asystentowi Paulowi Bartzowi, że obawia się, że zbliża się niebezpieczna sprawa, i na podstawie swoich zdolności określiła, że problem jest w Brookfield.
Jakkolwiek Ed i Lorraine Warren pracowali jako zespół śledczy, to każde z nich miało swoje pole działania. Lorraine jest jasnowidzką i potrafi rozpoznać w środowisku obecność złych mocy. W określaniu natury niewidzialnych intruzów jest bezbłędna. Kapłan od lat po cichu na niej polegał, gdy szło o określenie imion i liczby istot podczas egzorcyzmów. Czasami pomaga policji znaleźć ukryte tropy w pozornie nierozwiązywalnych sprawach, a jej mąż polega na jej umiejętności potwierdzania, czy dany dom naprawdę jest nawiedzony.
"Obecność 3: Na rozkaz diabła" - zwiastun filmu
Ed nie ma mocy parapsychicznych, nie jest to też potrzebne mu do pracy. Jest ekspertem w dziedzinie demonologii religijnej – badań mocy diabelskich. Jego zadanie polega na określeniu, czy kłopoty wywołują byty duchowe. Demonologia dla niego nie jest kwestią wiary, ale potwierdzalnych dowodów: "Istnieje uporządkowany, obserwowalny proces manifestacji duchowych, a kiedy naprawdę się pojawiają, pracuję z Lorraine i kapłanem, aby położyć kres trudom, jakich może doświadczyć osoba lub rodzina".
Tego wieczoru, natychmiast po telefonicznej konsultacji z ojcem McDonnellem, zadzwonili do swojego przyjaciela, doktora Anthony’ego Giangrassa, i poprosili, by pojechał z nimi do Brookfield zbadać potencjalny wybuch zjawisk. Lekarz zgodził się im towarzyszyć.
Dla Eda i Lorraine Warrenów był to początek najgorszej sprawy w ich życiu.
(…)
Warrenowie i doktor Giangrasso zasiedli przy stole kuchennym wraz z Judy, Davidem, Arnem, Debbie i Kate Merlino. Alan siedział obok na taborecie, a młody Carl, który wszedł przez piwnicę, raz po raz zerkał na obcych z salonu. Ciekawa była, w odczuciu Warrenów, nieobecność ojca. Carl wyszedł godzinę wcześniej, bo nie chciał brać udziału w ich "wariackim problemie". Jednak, choć nie przyznałby się do tego nikomu, owej nocy ten wariacki problem stał się dla niego żywą rzeczywistością.
Ed Warren wyciągnął dyktafon i poprosił, żeby wszyscy podali swoje imiona i nazwiska, adres i wiek. Następnie polecił, by Judy opowiedziała o wszystkim od początku, a inni dorzucali szczegóły, które mogła pominąć.
Judy zaczęła od sytuacji z wynajętym domem, drugiego lipca, i opisała wydarzenia zachodzące od tamtego dnia. Warrenowie słuchali, nie tylko po to, by poznać całą historię, lecz także, by ocenić jej wiarygodność, jednocześnie obserwując zachowanie zaangażowanych w nią osób. Czy ich opowieść była spójna, czy zmieniała się w trakcie relacjonowania? Czy wyrażali się wprost, używając zwrotów subiektywnych, jak "czułem"? Czy szczegóły były wyolbrzymione? Czy w ich wypowiedziach znać było specyficzną wiedzę o czarnej magii? Czy historia była oryginalna, czy był to zlepek ostatnich programów telewizyjnych?
Gdy Judy mówiła, Warrenowie szukali bardziej znaczących wskazówek. Czy było to doświadczenie czysto wizualne, czy też istniały czynniki zewnętrzne potwierdzające jej słowa? Ponieważ praktycznie wszyscy siedzący przy stole mogli potwierdzić istnienie zjawisk zewnętrznych, nie był to psychiczny problem jednostki. Tym niemniej, by wykluczyć możliwość istnienia jakiegoś czynnika medycznego lub psychicznego, doktor Giangrasso w salonie zbadał Davida.
Doktor Anthony Giangrasso, lat pięćdziesiąt, to uznany lekarz i biegły sądowy hrabstwa. Ed Warren mógł mieć pewność, że jeśli z Davidem coś było nie tak, to doktor nie tylko to odkryje, lecz także zaleci leczenie.
Jednak Warrenowie znaleźli się w tym domu jako badacze zjawisk nadprzyrodzonych. Wiedzieli, że jeśli za problemem stoją moce duchowe, to aktywność rozwija się w konkretny, sekwencyjny sposób. Aby podjąć właściwą decyzję, potrzebowali czegoś więcej niż wiary w słowa Judy Glatzel. "W końcu", jak ujmuje to Lorraine, "ludzie wierzą w mnóstwo rzeczy, które nie są prawdą". Tak więc szukali dowodu potwierdzającego istnienie inteligencji kryjącej się za tymi wydarzeniami. Gdyby przyczyną była działająca inteligencja, wyłoniłby się wzór. Następnym zadaniem byłoby określenie natury tej inteligencji – ludzka czy nieludzka.
Spędziwszy całe dorosłe życie na zgłębianiu tej dziedziny, Warrenowie już dawno się przekonali, że jeśli za zamieszanie odpowiadają duchy, to nie zawsze są to duchy ludzkie.
"Gdy w domu pojawiają się zjawiska wywoływane przez inteligencję duchową, to zwykle jest to kwestia klasycznego ducha – błąkającej się duszy istoty ludzkiej", mówi Lorraine. "Syndrom ducha powstaje, gdy jakaś osoba umiera nagłą bądź traumatyczną śmiercią i utknie z nierozwiązanymi sprawami. Aby dać światu znać o swojej obecności, duch zmarłej osoby czasami się manifestuje lub manipuluje środowiskiem fizycznym, żeby przyciągnąć uwagę do swojego stanu udręki pomiędzy światami. Taki duch chce pomocy, a Ed i ja asystowaliśmy setkom takich "zawieszonych" duchów w przejściu do kolejnego wymiaru. Choć poważne, to zjawiska generowane przez duchy ludzkie są przypadkowe i rzadko obejmują poruszanie przedmiotów. Motywem takiej nieszczęśliwej istoty jest wydobycie się z jej ciężkiego położenia, a nie wywoływanie lęku i odstraszenie pomocy.
"Podczas, gdy duch ludzki jest samotną, pojedynczą, nieszczęśliwą istotą niemającą praktycznie żadnej możliwości wpływania na środowisko materialne", dodaje Ed, "jest jeszcze inny typ duchowej inteligencji, na który można się natknąć w tej pracy. Jest to duch nieludzki – istota tak niegodna życia, że na zawsze została pozbawiona możliwości fizycznej egzystencji. Jest inteligencja demoniczna, nazywana tak ze względu na swoją bezgraniczną, wieczystą nienawiść do człowieka i Boga. Nieludzki duch demoniczny to istota innego rzędu. Jest oddana śmierci i destrukcji. Demon ma moc manipulowania środowiskiem fizycznym i może wywołać ogromne szkody i zniszczenia. Zjawiska powodowane przez nieludzkiego ducha dzieją się w widoczny, teatralny sposób, który zawsze ma na celu wywołanie strachu, zadanie ran i, jeśli to możliwe, śmierci".
Gdy Judy skończyła, własną relację z wydarzeń zdała Debbie, aż do godziny wcześniej, nim jej syn Jason został zepchnięty z piętrowego łóżka. Potem Arne opowiedział o ciężkiej nocy, którą miał ich owczarek w wynajętym domu, o dźwiękach ze stryszku Glatzelów, o drastycznej zmianie zachowania jego matki i o czymś, o czym nie wiedział nikt inny: że w tym tygodniu, w domu sąsiadów, jakaś niewidzialna istota fizycznie go podniosła, a potem zrzuciła ze schodów frontowych.
– Tutaj zwykle jest tak spokojnie – dodała Kate Merlino. – Wszyscy się dogadywali. A potem, ni z tego, ni z owego, nastąpił jakiś wybuch.
– Czy David mówił jakimś głosem poza własnym? – chciał wiedzieć Ed.
– Ja nic takiego nie słyszałam – odparła Judy. – Dlaczego?
– Tak tylko pytam – rzekł Ed, próbując wykręcić się od odpowiedzi.
– Zaraz, moment – wtrąciła się Debbie. – David przemawia własnym głosem, ale używa języka, który nie jest jego. Ma w szkole korepetycje z czytania i wyraża się bardzo prosto. Gdy w domu pojawiło się to coś, David zaczął mówić – czy raczej powtarzać – słowa, których nawet nie rozumie. Mówi "przybyłem", zamiast "jestem" albo rozdrażniony zamiast zły. I jeszcze przeklina. David w życiu nie powiedział brzydkiego słowa, ale gdy go pytamy, co odpowiedziało nam to coś, jego odpowiedź jest pełna przekleństw.
(…)
Powyższy fragment pochodzi z książki "Na rozkaz diabła. Ed i Lorraine Warrenowie i sprawa z Connecticut" Geralda Brittle'a (tłum. Martyna Plisenko), która ukazała się nakładem wyd. Replika.