Wygrałam życie
Wspomnienia te ukazują piękną kartę dziejów polskiego teatru. Irena Górska-Damięcka, aktorka i reżyser teatralny, mająca w dorobku siedemdziesiąt ról i czterdzieści siedem wyreżyserowanych premier, grała na scenach całej Polski. Książka opisuje jej życie - kobiety i matki, wychowującej samotnie synów - Damiana i Macieja.
Przeczytałem tę książkę, nie ma co ukrywać, jednym tchem i myślę, że jej autorka jest osobą godną najwyższego podziwu. Za najdziwniejsze w niej zdanie, które mogłoby służyć za motto, uważam rzucone niedbale: "Nie miałam czasu ni ochoty na zmartwienia..." I to pisze ktoś, na czyje życie przypadła druga wojna światowa, rozbiór Polski, rządy terroru, utrata miejsc rodzinnych - czyli zwykła dla tego pokolenia porcja nieszczęść. A dodać trzeba katastrofy osobiste, których było pełno i którym nie wolno było dać się złamać.
Jest to książka o powołaniu czyli teatrze jako miejscu czarodziejskiej przemiany i o wierności temu powołaniu od wczesnej młodości. Ale spoza triumfów aktorki i reżyserki przeziera inny motyw: energia w zmaganiach z losem, który przyjmuje się razem z jego złem i dobrem, po prostu, bo tak trzeba.
Kiedy wszystko udaje się, należy oczekiwać, że zaraz przyjdzie za to płacić, kiedy wiedzie się jak najgorzej, jakaś tajemnicza, zawarta w naturze losu równowaga pozwala wierzyć, że zaraz karta się odwróci i wyjdzie się cało z opresji. I chyba tylko nieposkromiony optymizm Ireny pozwolił jej przeżyć ten długi i barwny żywot, o którym opowiada.
Wbrew jękom i narzekaniom na absurd ludzkiej egzystencji, co zdaje się być dominującym tonem współczesnej literatury, Wygrałam życiemożna polecić jako lekarstwo na stany depresyjne, ponieważ budzi ufność w siłę ludzkiej woli. Pewnie autorce nie przyszło do głowy, że wystąpi kiedyś z lekcją moralną, ale jej pamiętnik to właśnie robi, po prostu dlatego, że pokazuje ją jako dzielnego i prawego człowieka.
Niestety, użyłem już w jednej z moich książek wyrażenia, które chciałbym tutaj zastosować. Pisząc o poetce Annie Świrszczyńskiej nadałem temu tytuł: "Jakiegoż to gościa mieliśmy?" I właściwie z podobnych powodów, ze względu na charakter. W tym wypadku zamiast czasu przeszłego mogę powiedzieć: "Jakiegoż to gościa mamy". Nie wiem czemu właśnie wśród kobiet zdarzają się takie osobowości wzmacniające naszą zgodę na świat. W każdym razie dumny jestem, że Irena Górska-Damięcka zalicza mnie do swoich przyjaciół.
Czesław Miłosz o książce Warszawa, 22 września 1997
Wymiary | 200x140 |
Oprawa | 1 |
Liczba stron | 1997 |
Podziel się opinią
Komentarze