Trwa ładowanie...
d1xmz1f
31-01-2020 05:11

Wstępuję do harcerstwa. (Felietony harcerskie z tygodnika „Iskry” z lat 1928–1929)

książka
Oceń jako pierwszy:
d1xmz1f
Wstępuję do harcerstwa. (Felietony harcerskie z tygodnika „Iskry” z lat 1928–1929)
Forma wydania

Książka

Rok wydania
Autorzy
Wydawnictwo
Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Seria wydawnicza „Przywrócić Pamięć” ma przybliżyć współczesnemu społeczeństwu publikacje założycieli ruchu skautowego, twórców rozwoju idei i metodyki harcerskiej z lat 1911–1939.

Reprint z 1928-1929. "Wstępuję do harcerstwa (Felietony harcerskie z tygodnika „Iskry” z lat 1928–1929)".

„Iskry” 1928, R. 6, nr 18, 14 kwietnia, s. 295.

Prawdziwe imię.

Jak to się wszystko zmienia na świecie! Spójrz na podpis pod tym artykułem. Widzisz? Nie ma „10“-ki. Zjawiło się nowe indywiduum — „Bambaju“, by też wam opowiadać o tem, co dostrzeże „na tropie harcerskim“.

A z tem „Bambaju“ było tak:

Mój zastęp Psów (byłem wtedy zastępowym) starał się pełznąć jaknajciszej. Wiatr szumiał po lesie, zagłuszając niepotrzebny szmer i trzask gałązek, wieczorny zmrok otulał dobroczynną ciemnością ledwo poruszające się sylwetki. I zresztą — nikczemne, tchórzliwe Wrony zachowywały się jak niemądre żółtodzioby; hałas, śmiechy, żarciki głośnemi krzykami wyrywały się z dwóch wronich namiotów, a jedynej warcie znakomicie udawało się naśladować swój zwierzęcy pierwowzór — gawrona.Gdyśmy byli już zaledwie o parę kroków od Wron, szczeknąłem bojowem szczeknięciem; w jednej chwili wojenne wycie mych Psów zagłuszyło rozpaczliwe wrzaski nieroztropnych Wron.

Obóz wroga został zdobyty!

Wtedy, w triumfie zwycięstwa, rozstawiłem szeroko nogi, wzniosłem zaciśnięte pięści wysoko w górę, a z piersi, dumą rozpieranej, uderzył w drzewa trzykrotny zwycięski hymn. „Bambaju!.. Bambaju!.. Bambaju!..“
I odtąd zostałem „Bambaju“. Niezrozumiałe, tajemnicze „bambaju“ stało się mojem imieniem harcerskiem.
Bracie drogi, siostro kochana! Chcę ci coś powiedzieć — i boję się. Boję się, żeby nie wynikła stąd jaka herezja harcerska. Powiem wreszcie — ale pamiętaj: ani mru-mru drużynowemu i drużynowej!

Oto jeśli już masz trzeci stopień — to jeszcze niczego nie masz; jeśli masz drugi stopień — to posiadasz niewiele. Dopiero gdy zdobędziesz imię harcerskie, swój własny totem indyjski, wtedy dopiero będziesz w prawie przechadzać się wśród braci harcerskiej jak paw.

Ale imię harcerskie, puszczańskie, zdobyć niełatwo, oj, niełatwo. Mnie się jakoś wyjątkowo udało je okupić jednem zwycięstwem. Od ciebie twoi współtowarzysze będą więcej wymagali, będą żądali jakichś wyjątkowych zasług i czynów bohaterskich. Imię trzeba będzie wywalczyć i wypracować.

W czasie minionych wakacyj byłem w obozie, w którym na dwudziestu czterech harcerzy zaledwie dwóch dostąpiło tego zaszczytu, że zostało przyjętych do „kręgu synów puszczy“, t. j. otrzymało imiona harcerskie.

Wstępuję do harcerstwa. (Felietony harcerskie z tygodnika „Iskry” z lat 1928–1929)
Numer ISBN

978-83-8095-290-4

Wymiary

120x160

Oprawa

twarda

Liczba stron

260

Język

polski

Fragment

„Iskry” 1929, R. 7, nr 40, 21 września, s. 611.

Skaut jest uczynny

Skauting jest dziwną organizacją, albowiem dziwne zaszczepia w dusze chłopców zwyczaje.

Na Jamboree w Anglji druh pułkownik Zagłoba-Zygler kupował w sklepie skautowym jakiś drobiazg. Gdy płacił, wydano mu resztę w drobnej miedzianej monecie angielskiej. Przez chwilę druh pułkownik zastanawiał się co zrobić z pełną garścią pensów, gdy wtem z grupy skautów, stojących obok, wysunął się jakiś malec i, szybko opróżniwszy swą portmonetkę, podał ją pułkownikowi.

— Proszę pieniądze wsypać do tego woreczka, gdyż widzę, że druh nie ma gdzie ich włożyć. Proszę tylko wybaczyć, że ofiarowuję taką zużytą portmonetkę, lecz innej nie mam.

Albo inny fakt. Razu pewnego zostałem wraz z dwoma innymi harcerzami wysłany przez komendanta wyprawy do Londynu, aby załatwić tam pewne sprawy. Z Liwerpoolu do Londynu przyjechaliśmy autobusem, który zatrzymał się w centrum miasta. Czuliśmy się trochę niewyraźnie, gdyż był to nasz pierwszy pobyt w Londynie, a miasto to jest tak olbrzymie, że nikt w nim — nawet policjanci! — nie zna nazw ulic, linji autobusowych i tramwajowych i t. d. Staliśmy chwilę bezradni, gdy wtem podszedł do nas jakiś skaut angielski i zaofiarował pomoc. I jak myślicie, na czem polegała ta pomoc? Zupełnie wystarczające byłoby, gdyby nam ułatwił znalezienie kierunku i sposobu dobrnięcia do miejsca, którego szukaliśmy. Skaut jednak zupełnie inaczej pojął swe obowiązki. Oto odwiózł nas do końcowej stacji kolejki podziemnej (chciał za nas zapłacić bilety!), wprowadził do poszukiwanego lokalu, ułatwił rozmowę, załatwił sprawę naszego noclegu, wskazał, gdzie możemy zjeść kolację, i zamówił tę kolację, poczekał, aż zjemy, jeszcze raz spytał, czy czego nie potrzebujemy, i dopiero wtedy odszedł.

Podobnych przykładów z wyszukiwaniem drogi możnaby dać dziesiątki. Wolę wybrać parę innych. Oto, naprzykład, gdy wyprawa polska przybyła na teren Jamboree i zmordowani długą podróżą chłopcy nasi odpoczywali, zjawili się z sąsiedniego obozu skautów z hrabstwa Lancashire instruktorzy, a z nimi skauci, dźwigający chleb, konserwy i kotły z gorącą kawą.

— Jesteście pewnie zdrożeni i sporo czasu kosztowałoby was zrobienie kolacji. Pozwólcie więc, że was poczęstujemy.

I pięciuset harcerzy polskich, dzięki uczynności skautów z Lancashire, zaraz po przybyciu do Arrowe Parku piło gorącą kawę!

Pewien instruktor polski rozbierał się razu jednego na plaży w New Brighton, aby wykąpać się w morzu. Na plaży stał szereg namiocików, rozbitych przez kąpiących się dla ochrony od słońca. Z jednego takiego namiociku wyszedł jakiś robotnik i, zbliżywszy się do rozbierającego się instruktora, zaczął coś mówić.
— Nie rozumiem po angielsku — rzekł harcerz.

A gdy Anglik w dalszym ciągu mówił, uśmiechał się i znów mówił, zirytowany instruktor rzucił opryskliwie:
— Nie rozumiem, czego pan chce! Proszę mnie zostawić w spokoju.

W tej chwili zbliżył się drugi harcerz, znający język angielski, i wyjaśnił:

— Ten robotnik to były skaut angielski. Sądzi, że przyjemniej druhowi będzie rozbierać się w namiociku, więc zaprasza do siebie: prosi też o spożycie z nim razem podwieczorku.

— Czułem się strasznie głupio — opowiadał mi potem ów instruktor. — Stanowczo z tymi ludźmi nie można nigdy się denerwować, bo się wpadnie tak, jak ja.

Bambaju

Podziel się opinią

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1xmz1f
d1xmz1f
d1xmz1f