Trwa ładowanie...
fragment
11-05-2010 12:55

Wesele Zajna

Wesele ZajnaŹródło: Inne
d4i7yg0
d4i7yg0

Po raz pierwszy miłość poraziła Zajna, kiedy był jeszcze niedojrzałym wyrostkiem, lat około trzynastu, czternastu, wychudzonym, długim jak wyschnięta tyka. Cokolwiek jednak ludzie gadali o tym zakochiwaniu się Zajna, uznawali jego dobry gust, bo zakochiwał się zawsze w najpiękniejszej, najlepiej wychowanej i najbardziej elokwentnej, gotowej do małżeństwa dziewczynie we wsi. Azza, córka umdy, miała piętnaście lat, kiedy nagle rozkwitła jej piękność, jak piękność młodej palmy, gdy po okresie suszy przychodzi wreszcie woda. Była cała złota, jak pole pszenicy tuż przed żniwami, miała duże czarne oczy i twarz o delikatnych, nieskazitelnych rysach. Kiedy wolniutko podnosiła długie, czarne rzęsy, czuło się ukłucie w sercu.

Zajn pierwszy zwrócił uwagę młodzieńców wsi na jej urodę. Pewnego dnia, idąc w dużej grupie mężczyzn do pracy na polu umdy, nagle zaczął krzyczeć tym swoim ostrym, zachrypniętym głosem, jak krzyczy kogut o wschodzie słońca: „Ludzie! Mieszkańcy wioski! Słuchajcie! Azza, córka umdy, zabiła mnie! Zajn został trafiony w domu umdy”.

Ludzi zaskoczyła jego odwaga, a umda z gniewem spojrzał na Zajna i wściekłość rozsadzała mu piersi. I nagle wszyscy naraz w jednej chwili pojęli śmieszność sytuacji i różnicę między Zajnem, kiedy tak stał, przypominając starą, wysuszoną skórę kozła, a Azzą, córką umdy, i wspólnie wybuchnęli śmiechem. Gniew zgasł w sercu umdy, który siedział w cieniu palmy z zaczerwienionymi oczami i sterczącymi wąsami, popędzając ludzi do pracy. Był to człowiek poważny, ogólnie szanowany, rzadko się śmiał, ale tym razem przyłączył się do wszystkich i zaniósł grubym, potężnym rechotem.

– Zajn! – krzyknął. – Ożenię cię z Azzą, ale najpierw popracujesz ciężko na moim polu.

d4i7yg0

Ludzie znowu wybuchnęli śmiechem, wtórując umdzie, i tylko Zajn pozostał milczący, z twarzą zatroskaną, nie czując, że uderzenia jego motyki o ziemię stają się coraz częstsze i mocniejsze.

Minął miesiąc, a Zajn mówił tylko o miłości do Azzy i o tym, że jej ojciec obiecał mu ją za żonę. Umda dobrze wiedział, jak wykorzystać to uczucie, Zajn tyrał, wykonując najcięższe prace, którym same dżinny by nie podołały. Można go było zobaczyć, jak w upał południa, od jakiego jęczały kamienie, taszczy na plecach zawieszone na kiju dwa wielkie wiadra wody. Śpieszy to tu, to tam, podlewa ogród umdy albo dźwiga ogromną siekierę, ścina drzewa, rąbie drwa, czy też zbiera paszę dla osłów, koni i cieląt umdy. A gdy Azza uśmiechnęła się do niego raz w tygodniu, świat nie mógł pomieścić jego radości. I minął jeszcze jeden miesiąc, a po wsi rozeszła się wiadomość, że Azza zaręczyła się z synem swojego stryja, który pracuje jako pielęgniarz w Abu Aszar. Zajn nie powiedział słowa, nie pokazał, jakie to zrobiło na nim wrażenie. Zaczął po prostu nową historię.

Pewnego ranka wioskę obudził jego krzyk: „Trafiła mnie miłość w obozie beduinów Al-Kauz!” Tym razem była to Lajla, dziewczyna z beduińskiego plemienia, które zamieszkiwało brzegi Nilu w północnym Sudanie, a przybyło z Al-Kababisz i Dar Hamar, i z obozowisk w Al-Hawadir i Marajsab w Kordofanie, bo kiedy w okresach suszy brakowało im wody, pędzili swoje wielbłądy i owce nad Nil. Czasami posucha nękała ich całe lata i gdy niebo skąpiło deszczu, rozkładali się obozami w pobliżu domostw w Asz-Sza’ikijja i Al-Badirijja położonych nad Nilem. Większość nich czekała tylko, aż pojawią się na niebie chmury, żeby wrócić, skąd przyszli. Ale niektórych wciągało życie osiadłe w dolinie Nilu i zostawali. Do takich należeli beduini Al-Kauz. Od dawna mieszkali nad Nilem. Uprawiali ziemię, paśli owce, sprzedawali mleko, dostarczali opału, a w czasie zbioru daktyli pracowali u właścicieli gajów palmowych za niewielką zapłatą. Nie wchodzili w związki małżeńskie z osiadłymi, uważali się bowiem za czystych Arabów, a z kolei
ludność wioski widziała w nich nieokrzesanych koczowników. Mur między nimi rozbił Zajn.

Zajn nigdy nie siedział w jednym miejscu, całe dnie krążył po okolicy, przemierzał wieś od krańca do krańca. Pewnego dnia ni stąd, ni zowąd nogi zaniosły go do obozowiska Al-Kauz. Chodził między domami, jakby szukając czegoś, co zgubił. Z jednego domu wyszła dziewczyna i Zajn stanął, porażony jej urodą. Dziewczyna słyszała o nim, jako że jego sława dotarła także do obozowiska, roześmiała się więc i zażartowała:

d4i7yg0

– Hej, Zajn, ożenisz się ze mną?

Zajn stał niemy, oczarowany jej pięknością i słodyczą głosu, i nagle krzyknął z całej siły: „Ludzie, trafiła mnie!” Głowy pokazały się w drzwiach domów i otworach namiotów.

– Halima, czego tak stoisz z tym oberwańcem? – krzyknęła matka dziewczyny.

Bracia rzucili się na Zajna, więc wziął nogi za pas, ale Halima, piękność z obozu Al-Kauz, stała się jego opętaniem, dopóki... nie wyszła za mąż. Ludzie mówili o niej, wielu bogaczy ze wsi, poważnych młodzieńców i znakomitości wioskowych, przychodziło do ojca dziewczyny prosić o jej rękę, aż w końcu poślubiła syna sędziego.

d4i7yg0

Małżeństwo córki umdy i małżeństwo Halimy były punktem zwrotnym w życiu Zajna. Matki dziewcząt w mig pojęły rolę, jaką odgrywał – rogu „przyzywającego” do ich córek. W tradycyjnym społeczeństwie, w którym ukrywa się dziewczęta przed mężczyznami, Zajn stał się wysłannikiem miłości, przenosił jej woń z miejsca na miejsce. Miłość, która najpierw porażała jego serce, przekazywał on innemu sercu, jakby był tylko pośrednikiem lub listonoszem. Spojrzy swoimi małymi jak u myszy oczami, schowanymi w głębokich oczodołach, na piękną dziewczynę i coś się zaczyna z nim dziać, sam nie wie co. W sercu czuje ciężar, chude nogi noszą go po całej wsi, biega to tu, to tam, jak suka, która zgubiła szczeniaki. Bez przerwy mówi o dziewczynie, wykrzykuje jej imię, gdziekolwiek się znajduje, dopóki uszy mieszkańców nie wyczulą się na jego dźwięk, dopóki oczy nie zaczną jej zauważać, dopóki ręka jakiegoś rycerza nie wyciągnie się po rękę dziewczyny. A kiedy już odbywa się wesele, możesz zobaczyć, jak Zajn napełnia dzbany i stągwie
wodą albo rąbie drzewo na środku podwórza rozebrany do połowy, albo kręci się wśród kobiet w kuchni, żartując z nimi i wypychając sobie policzki kęsami, otrzymywanymi od nich raz po raz, i śmieje się bez przerwy tym swoim śmiechem przypominającym ryk osła. Po czym rozpoczyna następną przygodę miłosną.

Z każdej przygody wychodził Zajn niezmieniony, nie zostawiały one na nim żadnych śladów. Jego śmiech się nie zmieniał, żarty go nie opuszczały, a nogi nie przestawały nosić jego ciała na krańce wsi.

Nastały teraz dla niego urodzajne lata wypełnione miłością. Matki dziewczyn zabiegały o przychylność Zajna, zapraszały go do domów, częstowały jedzeniem, poiły herbatą i kawą. Moszczono mu posłanie, podawano śniadanie lub obiad na tacy, rano przynoszono herbatę miętową bez cukru, a po południu mocną herbatę z mlekiem. Podawano mu też kawę z cynamonem, imbirem i kardamonem, zarówno rano, jak i po południu. I skoro tylko kobiety usłyszały, że Zajn jest gdzieś w sąsiedztwie, zbiegały się do niego i z uciechą słuchały jego żartów. Matki popychały córki, żeby poszły go powitać. Szczęśliwa była ta, która znalazła miejsce w jego sercu i z której imieniem na ustach wychodził. Taka dziewczyna miała zagwarantowanego męża w ciągu miesiąca lub dwóch. Zajn poczuł się ważny i to do tego stopnia, że zaczął kokietować matki córek na wydaniu i zaczął zaglądać do ich domów, zanim zdążyły zaprosić go na śniadanie lub obiad.

Ale była we wsi dziewczyna, o której Zajn nie mówił i z którą nie żartował. Obserwowała go z daleka pięknymi, gniewnymi oczami. Kiedy widział ją nadchodzącą, zaprzestawał żartów, uciekał, trzymał się z daleka i nie wchodził jej w drogę.

d4i7yg0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4i7yg0

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj