"W każdej jest coś do retuszu". Jak świat mody traktuje młode dziewczyny
Nastoletnia modelka dostaje kontrakt w Grecji, a tam czeka na nią śliniący się fotograf. O zagrożeniach czyhających na młode modelki, ale też o blaskach tej pracy mówi Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin, autorka książki "Życie patyczaków ubranych w czarne rurki".
Sebastian Łupak: W Złotych Tarasach, tuż przy Dworcu Centralnym w Warszawie, kręcą się tzw. skauci. Wyłapują oni potencjalne modelki z tłumu. Czy nastolatki powinny omijać to miejsce szerokim łukiem czy też iść tam z nadzieją, że to one zostaną wybrane?
Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin: Jeśli nastolatka jest sumienna, umie sobie zorganizować czas, ma silną osobowość i poczucie swojej wartości, a do tego umie się obronić przed ciągłym ocenianiem jej wyglądu - to niech próbuje. Tylko weź mi pokaż taką nastolatkę.
Kiedy zabierałam się do pisania tej książki, wiedziałam, że z tym zawodem wiąże się ryzyko zaburzeń odżywiania czy ryzyko doświadczenia molestowania seksualnego. Ale nie wiedziałam, że nastolatka, jak jedzie do Tokio, Singapuru, Mediolanu czy Nowego Jorku, to przechodzi tam bardzo przyspieszony kurs dorosłości.
Na czym ten kurs polega?
Masz kilkanaście lat i lądujesz sama w Tokio. Nie znasz języka, nie rozumiesz alfabetu w metrze i na ulicy. Wynajmujesz mieszkanie z grupą sześciu obcych ci osób z całego świata, które są twoją potencjalną konkurencją na castingach plus wyjadają ci jedzenie ze wspólnej lodówki i wchodzą ci nieproszone do łazienki. To jak życie w akademiku, tyle, że w Tokio.
Do tego wchodzisz w całkowicie obce ci środowisko fryzjerów, stylistów, fotografów. To są wszystko starsi od ciebie ludzie, którzy w dodatku wciąż komentują twój wygląd. To może być dla nastolatki bardzo duże wyzwanie – nie tylko fizyczne, ale i psychiczne.
Bez przesady! Jesteś w Tokio, Paryżu czy Mediolanie, w świecie glamour’u plus zarabiasz tam bardzo dobre pieniądze.
Rzeczywiście możesz powłóczyć się wieczorem po Tapiei czy Singapurze. Jesteś sama – mama nie pilnuje czy pijesz, palisz i co robisz. Nauczysz się sama jeździć metrem po Nowym Jorku. A do tego, jeśli trafisz dobry job, np. pozowanie do katalogów sklepów sieciówkowych w Niemczech, to możesz w trakcie jednego dobrego sezonu zarobić na mieszkanie w Warszawie. To ta strona bajkowa.
Ale jest też druga, ciemniejsza. Jesteś jak gastarbeiter, który po prostu wyjeżdża do ciężkiej pracy. Raz dostaniesz kontrakt, a raz siedzisz bezczynnie i tracisz kieszonkowe, bo akurat twoja uroda baby face, dziecinnej buźki, nie pasuje do koncepcji firmy.
Albo dostaniesz kontrakt i okazuje się, że to jest po prostu nudna, żmudna i ciężka harówka na planie zdjęciowym. Sesje do sieciówek ubraniowych trwają całym dniami. Bankiety bywają fajne, ale głównie jest to szara rzeczywistość – zasuw od rana do nocy. Może się wydawać, że życie modelki to tylko wybiegi, pokazy i modne kluby. Nie. To zwykła, męcząca codzienność.
A blichtr, przepych i piękni, dobrze ubrani ludzie?
To też się zdarza. A z drugiej strony lecisz tam w swoich dżinsach, a ubrania po sesji oddajesz. Wynajmujesz ciasne mieszkanie na spółkę z innymi. A kontrakt jest wcale nie dla Prady tylko do katalogu sieci drogerii, które są na każdym rogu. Czyli zwykła praca, a nie okładka "Vogue". Chociaż "Vogue" też może ci się zdarzyć.
Do tego jest zagrożenie molestowaniem seksualnym. Jedna z bohaterek twojej książki opowiada, że jako nastolatka trafiła do Grecji: zadupie Aten, ostatnia stacja metra, a ona jest w mieszkaniu fotografa, który każe jej zdjąć biustonosz, bo taką ma rzekomo wizję artystyczną…
Modelki zatrudnione przez dobre agencje deklarują w kwestionariuszu do jakiego stopnia pozwolą się odkryć. Zaznaczają, czy zgadzają się na zdjęcia tylko w bieliźnie. Ale potem przychodzi prawdziwe życie i nadużywający swojej pozycji, czy wykorzystujący przewagą psychiczną fotograf, który w czasie sesji w Atenach zaczyna wywierać na ciebie presję. "Ty chcesz być modelką? I wstydzisz się rozebrać? Udowodnij, że zależy ci na tej pracy". W takiej sytuacji zdesperowana dziewczyna, szukająca zleceń, czuje się zastraszona i zmanipulowana. Dlatego, jak mówiłam, dziewczyna musi być bardzo silna psychicznie, żeby sobie z takimi sytuacjami poradzić.
Dziewczyny wymieniają się na forach internetowych informacjami. Stworzyły np. czarną listę śliniących się, zboczonych fotografów…
Modelki mogą pracować albo w agencji, i mówi się, że to jest dla nich bezpieczne, albo poza agencją - jako freelancerki. I to właśnie te pracujące poza agencjami są o wiele bardziej narażone na molestowanie. Te dziewczyny też są ładne, chcą zarabiać jako modelki i ogłaszają się na różnych stronach. Do nich mogą się zgłaszać niesolidni czy niebezpieczni fotografowie albo powołujący się na wpływy panowie oferujący "sponsoring".
Sprawdzałam policyjne statystki – dochodzi niestety do gwałtów w mieszkaniach czy pokojach hotelowych. Dlatego modelki starają się bronić, jak potrafią. Ostrzegają się nawzajem, sprawdzają wiarygodność tych fotografów.
Dziewczyny dostają też cały czas sprzeczne informacje o swoim wyglądzie. Wciąż się je ocenia, komentuje, padają kąśliwe uwagi…
Tzw. "bycie w formie" to po prostu bycie bardzo chudym. Dziewczyny "zdrowo się odżywiają", czyli po prostu jedzą mało i niskokalorycznie. Ale nagle się okazuje, że dla jednego klienta ona ma za mało centymetrów w biodrach, a dla drugiego za dużo, bo on ma inną wizję. Brunetka ma być blondynką, blondynka – brunetką. Jedna jest zbyt europejska na rynek azjatycki, a druga akurat w sam raz.
A przecież dziewczyna wygląda jak wygląda i nic nie może zmienić bez porozumienia z agencją. Jak nie wezmą cię na szóstym czy siódmym castingu, to ciężko to sobie wytłumaczyć, zwłaszcza gdy jesteś nastolatką. Można wtedy znienawidzić swój typ urody.
Czy te dziewczyny są wieszakami na ciuchy?
Rozmawiałam z wieloma i nie mogłabym o żadnej z nich powiedzieć, że była pusta. To krzywdzący stereotyp. One przechodzą w dość młodym wieku szkołę życia, więc szybko dorastają. Są obowiązkowe, zdyscyplinowane. Wiedzą, że modeling nie trwa wiecznie. Po okresie modelingu zostają menadżerkami, fotografkami czy psychoterapeutkami.
Feministka i amerykanistka Agnieszka Graff zapytała kiedyś swoje studentki, kto jest dziś dla nich ikoną feminizmu. Okazało się, że nawet bardziej niż Marta Lempart ikoną jest Anja Rubik, która prowadzi akcję Sexed.pl i napisała edukacyjny poradnik o seksie dla młodzieży. Bywa uczestniczką demonstracji i akcji na rzecz praw kobiet, na przykład prawa do aborcji, a w czasie Strajku Kobiet swój protest zaznaczyła na okładce polskiej edycji magazynu "Vogue", pozując nago z czerwoną racą w ręce.
Jakie masz rady dla dziewczyn, które zostaną zaczepione w Złotych Tarasach przez skauta?
Po pierwsze dziewczyna musi mieć świadomość, na co się decyduje i jakie są zagrożenia. Musi znać swoją wartość. Na pewno warto mieć pomysł na siebie i wiedzieć mniej więcej gdzie się chce być za kilka lat, gdy kontrakt się skończy
Po drugie ona musi mieć mocne zaplecze w postaci rodziców. Nie chodzi tu o niespełnioną mamę, która przez córkę chce przeżywać swój niedoszły sukces. Chodzi o świadomych rodziców, którzy będą gotowi wesprzeć córkę, gdy ta dzwoni zagubiona z Nowego Jorku, że chce wracać do domu, bo nie daje już rady.
Po trzecie, trzeba mieć dobrego prawnika i uważnie czytać kontrakty, żeby się nie okazało, że dziewczyna utknęła w agencji, w której nie chce już pracować. Przecież pięcioletni kontrakt w wieku 16 lat to cała era. Trzeba wiedzieć, jakie i za co są odszkodowania albo ile może wynosić dług wobec agencji.
Nie ma w tym świecie miejsca na naiwność i niewiedzę, bo można za to zapłacić zbyt wysoką cenę.
Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin - dziennikarka, reporterka, członkini redakcji "Kultury Liberalnej". Pracowała m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Życiu", "Newsweeku", "Dzienniku Polska", "Europa", "Świat", "DGP", "Wprost". Autorka książek non fiction, m.in: "Gajka i Jacek Kuroniowie", "Twoje życie w moich rękach. Opowieść o polskiej służbie zdrowia", "Dziewięć rozmów o aborcji" wspólnie z Krystyną Romanowską, "Mów o mnie ono. Dlaczego współczesne dzieci szukają swojej płci" (wspólnie z Joanną Sokolińską). Matka dwójki nastolatków.