Rodzina wzywa HBO do wstrzymania prac. Skandal z "Zatoką świń"
Dziennikarz Michał Podolski zapowiada, że zrobi wszystko, aby stacja HBO nie zekraniowała książki Piotra Głuchowskiego i Bożeny Aksamit o procederze pedofilii w sopockich klubach. Uważa, że książka jest w dużej części zmyślona. Piotr Głuchowski: - Podolskim kieruje dziennikarska zawiść.
Piotr Głuchowski, znany i nagradzany reporter i redaktor "Gazety Wyborczej", a także autor bestsellerowych książek, ucieszył się, gdy stacja HBO ogłosiła w maju tego roku, że kupiła prawa do ekranizacji jego książki "Zatoka świń", opowiadającej o pedofilii w modnych sopockich klubach. Dla każdego autora taki kontrakt to prestiż i poważne pieniądze.
Tymczasem dziennikarz Mikołaj Podolski mówi WP, że zrobi wszystko, żeby do tej ekranizacji nie doszło. Podolski nie ma bowiem wątpliwości, że książka Piotra Głuchowskiego i nieżyjącej już Bożeny Aksamit "Zatoka świń" zawiera cały szereg konfabulacji, zmyślonych "faktów", wydarzeń, wypowiedzi i scen, a nawet opisuje osoby, które nie istniały.
Dlatego Podolski podjął się prywatnej kampanii przeciwko ekranizacji książki przez HBO. Pisze do różnych redakcji maile, wysyła listy otwarte, publikuje w serwisie YouTube, szuka sojuszników. Wszystko przeciw książce Głuchowskiego.
Molestowana 14-latka rzuca się pod pociąg
Przypomnijmy: książka, która ukazała się wiosną 2016 r. nakładem wydawnictwa Agora, opisuje proceder wykorzystywania seksualnego dziewcząt, powiązany ze znanymi klubami Zatoka sztuki oraz Dream Club w Sopocie.
Nastolatki do obu klubów miał sprowadzać Krystian W., pseudonim "Krystek". Obiecywał dziewczynom pracę, kupował prezenty, a później szantażował i zmuszał do seksu.
Prokuratura zarzuciła mu popełnienie przestępstw seksualnych na 33 nastolatkach (m.in. zgwałcenia przy użyciu tabletki gwałtu, nagrywanie seksu z nieletnimi, czerpanie korzyści z prostytucji nieletnich).
Z kolei Marcinowi T., dawnemu właścicielowi Zatoki Sztuki i Dream Clubu, postawiono zarzuty popełnienia przestępstw seksualnych na pięciu nastolatkach.
Ich procesy są w toku.
Dramat dziewczyn wyszedł na jaw, gdy jedna z wykorzystanych i prawdopodobnie zgwałconych nastolatek, 14-letnia Anaid Tuguszjan, popełniła samobójstwo, rzucając się pod koła kolejki SKM po spotkaniu z "Krystkiem" w marcu 2015 roku w Gdańsku.
Śledztwo prowadziła trójmiejska policja, ale także dziennikarze. Byli wśród nich Tomasz Patora z TVN, Mikołaj Podolski (wtedy miesięcznik "Reporter", dziś Onet), Katarzyna Włodkowska ("Gazeta Wyborcza" Trójmiasto) i Sylwester Latkowski.
Latem 2015 roku sprawą zainteresował się także duet dziennikarski Piotr Głuchowski i Bożena Aksamit z "Gazety Wyborczej". Głuchowski to znany reporter, autor książek m.in. o prałacie Jankowskim i ojcu Rydzyku.
Głuchowski i Aksamit napisali najpierw cykl reporterski w "Gazecie Wyborczej", a wiosną 2016 roku opublikowali w wydawnictwie Agora książkę "Zatoka świń". Dostali za nią nagrodę MediaTor.
W maju 2021 roku w mediach ukazała się informacja, że HBO zekranizuje książkę Głuchowskiego i Aksamit, prawdopodobnie jako serial fabularny.
"Zamiast rozmawiać, zmyślali"
Mikołaj Podolski sprawę "Krystka" i klubu Zatoka Sztuki w Sopocie relacjonował od 2015 roku. Napisał na ten temat swoją książkę "Łowca nastolatek", która ukazała się w wydawnictwie WAB w 2020 roku, cztery lata po książce Głuchowskiego i Aksamit.
Dlaczego tak uważnie przyglądał się konkurencyjnej książce duetu z "Wyborczej"?
Podolski: - Protestowałem już w Agorze w 2015 i 2016 r., gdy widziałem rozpacz opisanych dziewczyn, które po gwałtach i trudnych przesłuchaniach musiały jeszcze czytać w ogólnopolskiej gazecie bzdury na swój temat. Dziewczyny zostały w książce przedstawione w złym świetle, często jako pochodzące z patologicznych środowisk, co nie zawsze było prawdą. Potem Bożena zachorowała na raka, więc odpuściłem. Ale w 2018 roku napisałem do redakcji "Gazety Wyborczej" pismo, że książka jest nierzetelna i w dużej części zmyślona. Nie doczekałem się reakcji.
Gdy tylko Podolski dowiedział się, że książka ma być ekranizowana przez HBO, wznowił swoją kampanię przeciwko Głuchowskiemu.
- Z punktu widzenia rzetelnego dziennikarstwa taka zmyślona książka nie może być podstawą filmu – uważa.
O jakie zmyślenia mu chodzi?
Podolski podaje przykłady scen i wydarzeń, które według niego zostały zmyślone:
- Głuchowski z Aksamit piszą, że "Krystek" został zgwałcony oralnie przez znajomych; Podolski twierdzi, że takiego gwałtu na "Krystku" nie było; pytał o to policjantów i środowisko "Krystka";
- Głuchowski i Aksamit opisują, jak doszło do gwałtu na jednej z dziewczyn; taki gwałt rzeczywiście miał miejsce, ale, jak twierdzi Podolski, okoliczności były inne, bo sam dotarł do ofiary oraz do świadka. Oboje mieli potwierdzić, że Aksamit z Głuchowskim z nimi nie rozmawiali, tylko wszystko zmyślili;
- Podolski twierdzi, że życiorys innej z bohaterek, a także inne fakty o niej, wliczając w to przebieg gwałtu na niej, zostały zmyślone przez autorów "Zatoki świń";
- Głuchowski i Aksamit piszą, że ojciec Anaid, Armen, lub jego koledzy mieli rzekomo brać udział w strzelaninie z moskiewskimi Czeczenami oraz zajmować się transportem nielegalnych papierosów czy handlem viagrą; Podolski twierdzi, że rozmawiał z ojcem Anaid i on zaprzecza; Głuchowski z Aksamit mieli wymyślić wiele innych "faktów" dotyczących życia Armena;
- Głuchowski i Aksamit piszą, że ojciec Anaid, Armen, przyjaźnił się z człowiekiem o imieniu Narek, który odgrywał ważną rolę w jego życiu prywatnym i zawodowym; Podolski twierdzi, że taka osoba nie istnieje i została wymyślona;
- Głuchowski i Aksamit opisują w swojej książce samego Podolskiego jako jednego z dziennikarzy zajmujących się sprawą; Podolski twierdzi, że wiele faktów z jego życia się nie zgadza, a niejednokrotnie przypisywane mu cytaty zostały zmyślone.
Podolski twierdzi dalej, że dał Głuchowskiemu i Aksamit telefony do wielu świadków sprawy, a ci zamiast zadzwonić do nich i zweryfikować swoje informacje, wymyślali zdarzenia z ich udziałem, takie jak przebieg gwałtu czy wypowiedzi bohaterek.
Joanna Tutguszjan: to stek bzdur
To nie koniec. Podolski opublikował na YouTube'ie swoją rozmowę z matką Anaid Joanną Tutguszjan.
- Głuchowski napisał stek bzdur – ocenia Joanna Tutguszjan w tej rozmowie. - Historie dziewczynek zostały pozmyślane, słowa pozmieniane, sytuacje pozmieniane, dziewczyny są postawione w złym świetle. Życie nasze - moje i mojego męża Armena - też zostało pozmieniane.
Matka Anaid mówi, że "w dniu kiedy zobaczyła, co tak naprawdę znajdzie się w książce", nie zgodziła się na publikację ani opublikowanie zdjęcia jej córki w książce.
Teraz, wraz z Podolskim, matka nieżyjącej 14-latki protestuje przeciw ekranizacji książki.
- Nie zgadzam się na ekranizację tych przekłamań – mówi . – Nikt nie ma prawa ekranizować tych bzdur. Niech nie używają naszej prawdziwej historii, prawdziwej tragedii.
Matka Anaid dodaje jeszcze, że autorzy książki zostawili jej ekspres do kawy jako prezent czy zapłatę za rozmowę.
- Nie chciałam pieniędzy, bo nie będę zarabiać na śmieci córki – mówi Joanna Tutguszjan. – Oni zostawili mi ekspres do kawy na parkingu i odjechali. Nie chciałam tego prezentu.
Podolski: życzę Agorze szybkiego upadku
Pytamy Mikołaja Podolskiego, dlaczego tak mocno zaangażował się w powstrzymanie ekranizacji książki.
Podolski: - Niech HBO robi film, mogę być nawet darmowym konsultantem. Ale niech napiszą scenariusz samemu, nie muszą ekranizować tak idiotycznej książki. Przecież to chore bajki, które ludzie niesłusznie odbierają jako prawdziwy, rzetelny reportaż. Nie można dopisywać wymyślonych rzeczy, żeby historia była ciekawsza. Nieprzerwanie, od 6 lat, walczę z całym światem, żeby ta sprawa była przedstawiona uczciwie. Najpierw walczyłem z "Krystkiem" i jego środowiskiem. Potem w sądach z ich prawnikami. Potem z prokuratorami. A teraz będę walczył z Agorą i HBO.
Podolski mówi, że udostępnił Głuchowskiemu i Aksamit wiele kontaktów i materiałów w dobrej wierze: - Nie spodziewałem się, że będą zmyślać i dopisywać bzdury do życiorysów ofiar gwałtów i ludzi, którzy walczyli z pedofilią. Boję się, że psychika części z bohaterek książki zostanie roztrzaskana przez ekranizację.
Czy przez Podolskiego nie przemawia przypadkiem zazdrość, że jego książka o tej sprawie nie będzie ekranizowana, bo HBO wybrała książkę Głuchowskiego i Aksamit?
Podolski: - Mi nie chodzi o pieniądze czy o to, żeby ekranizować moją książkę. Nie napisałbym swojej książki, gdyby "Zatoka świń" była uczciwie napisana. Uznałem jednak, że nie może być tak, że kłamliwa "Zatoka świń" będzie jedynym książkowym przekazem na temat tej sprawy.
Podolski dodaje, że nie chodzi mu wyłączne o autorów książki, ale też o wydawcę: - Po Agorze już się niczego dobrego nie spodziewam. Życzę jej szybkiego upadku za całe zło, jakiego narobiła w tej sprawie. A HBO niech się lepiej poważnie zastanowi, czy chce wchodzić w tę ekranizację.
Głuchowski: napisałem faction, czyli fakt i fiction
Piotr Głuchowski, autor "Zatoki świń", w rozmowie z WP powiedział, że atak Podolskiego na niego i nieżyjącą Bożenę Aksamit wynika z dziennikarskiej zazdrości.
Głuchowski: - Podolski chciałby, aby to jego książka była ekranizowana, omawiana itd. Kieruje nim dziennikarska zawiść - i tyle. W efekcie zamiast skupienia uwagi na procesie "Krystka" i "Turka", czyli sprawców przestępstw pedofilskich opisanych w "Zatoce", mamy boks pomiędzy zawistnym Podolskim a naszą (Bożeny Aksamit i moją) książką. Nie zamierzam brać w tym udziału ani tłumaczyć, dlaczego podarowaliśmy pani Joannie ekspres kawowy. Tłumaczą się winni.
Co jednak z zarzutami Podolskiego dotyczącymi konfabulacji, przekłamań i zmyśleń w książce?
Głuchowski mówi WP, że ta sprawa została już dokładnie zbadana przez wewnętrzną komisję Agory.
Głuchowski: - Wszystkie zarzuty Podolskiego względem książki "Zatoka świń" zostały - na jego wniosek - zbadane przez specjalnie do tego celu powołaną komisję Agory w składzie: Piotr Stasiński, Marek Beylin i Ariadna Machowska. Komisja zbadała książkę dokładnie, strona po stronie. Zarzuty nie potwierdziły się, bo są chybione.
- Czyli Podolski mija się z prawdą? – pytam.
Głuchowski: - Podolski nie rozumie, albo udaje, że nie rozumie, czym jest faction, czyli reportaż fabularyzowany, połączenie faktu i fikcji. Moja książka to w 70 procentach prawda, a w 30 procentach – fikcja, literatura. To jest dobra, amerykańska proporcja.
Zapytaliśmy w Agorze o wynik prac komisji ds. książki.
Nina Graboś z biura prasowego Agory poinformowała nas, że taka komisja rzeczywiście zebrała się wiosną 2020 roku. Graboś przyznała, że zarzuty obejmowały zarówno książkę Głuchowskiego i Bożeny Aksamit "Zatoka świń", jak i cykl ich tekstów publikowanych w "Wyborczej".
Po swojej pracy (przestudiowanie książki i dokumentacji, rozmowa z Głuchowskim) komisja sformułowała następujące wnioski:
"Komisja zganiła praktyki agresywnego dziennikarstwa, zawarte w książce 'Zatoka świń', dopuszczające publikację informacji ujawnionych autorom przez bohaterkę mimo braku jej zgody na ich publiczne wykorzystanie. Według komisji, takie praktyki, choć prawnie dozwolone, kłócą się z dziennikarskim etosem 'Gazety Wyborczej'. Komisja wnioskowała, by Piotr Głuchowski dokonał odpowiednich korekt w książce 'Zatoka świń'".
"W kwestii 'Zatoki świń' komisja zarekomendowała również, by pouczyć Głuchowskiego, że ofiary - bohaterki książki mają moralne prawo do kontroli opowieści o swym życiu. Komisja zarekomendowała, by Głuchowski także w tej sprawie skorygował treść książki".
Na nasze pytanie, czy treść książki została zgodnie z zaleceniami skorygowana, Nina Graboś nie odpowiedziała.
Poprosiliśmy też HBO Polska o reakcję. Agnieszka Niburska, szefowa HBO, powiedziała nam, że stacja nie komentuje zarzutów wobec autorów książki.
Z naszych informacji wynika, że nad scenariuszem serialu na podstawie "Zatoki świń" pracuje scenarzystka Kaja Krawczyk-Wnuk.
Mariusz Szczygieł: gatunek trzeba zaznaczyć na okładce
WP zapytała Mariusza Szczygła, reportera i autora wielu nagradzanych książek z gatunku non-fiction, co sądzi o mieszaniu fikcji i prawdy w jednej książce.
Mariusz Szczygieł powiedział, że w literaturze faktu istnieje niepisana umowa między czytelnikami a autorem.
Szczygieł: - Autor i wydawca umawiają się z czytelnikiem, że dana książka zawiera albo prawdę albo fikcję. Czytelnik biorąc ją do ręki od razu musi się zorientować, czy ma do czynienia z reportażem czy z powieścią. To musi być jasno zaznaczone na okładce czy we wstępie do książki. Dobre praktyki wydawnicze polegają na tym, żeby czytelnik wiedział, z czym ma do czynienia.
- Czy te gatunki mogą się w jednej książce mieszać? – pytam.
- Są takie przypadki, że autorzy zaburzają porządek. Autor ma oczywiście do tego prawo. Ale trzeba o tym czytelnika jasno poinformować. Wojciech Jagielski w książce ”Nocni wędrowcy”, która opowiada o dzieciach walczących w partyzantce w Ugandzie, połączył pięcioro dzieci w jedną postać. Ale od razu poinformował czytelnika, że aby uzyskać jednego wyrazistego bohatera, połączył pięć postaci w jedną. To jest uczciwe.
- Ja sam też pisałem reportaż dla "Kultury" paryskiej o polskiej prowincji w latach 90. – kontynuuje Szczygieł. - Miałem opisać małe polskie miasteczka. Napisałem ten tekst na podstawie wizyt w 12 miasteczkach, jednak cały tekst czyta się jako wizytę tylko w jednym mieście. Ale na końcu czytelnik dowiaduje się ode mnie, jakie konkretne miasteczka odwiedziłem. Zastosowałem pewien zabieg i to zaznaczyłem.
- Dlaczego ważne jest, żeby zaznaczyć, z jakim tekstem mamy do czynienia? – pytam.
Szczygieł: - Musimy o tym informować, bo inaczej - jako reporterzy i reporterki - stracimy zaufanie czytelników. Fani literatury non fiction nie mogą mieć poczucia, że mają do czynienia z kłamstwem. Zaufanie czytelnika to coś, czego nie możemy stracić. Nie znam książki Piotra Głuchowskiego, więc nie wiem, jakie zabiegi informacyjne zastosował. Z tego, co słyszałem, jest to książka sprzedawana jako efekt dziennikarstwa śledczego.
Książka "Zatoka świń" reklamowana jest przez Agorę jako "tytuł w serii 'Prawdziwe zbrodnie' - kryminał non-fiction ujawniający kulisy głośnego seks-skandalu w Sopocie".
Na wewnętrznej okładce czytamy dopisek od autorów: "Ta historia oparta jest na faktach, co znaczy, że osiowe zdarzenia są autentyczne. Wiele szczegółów zmieniliśmy jednak i poprzestawialiśmy, aby odsłonić tajemnice w odpowiedniej kolejności. Wymyśliliśmy też nowe imiona skrzywdzonym dziewczynkom. Poza Anaid, która stała się symbolem tej sprawy".