Trzeba z dziećmi po prostu rozmawiać - wywiad z Wojciechem Widłakiem
Wywiad z jednym z najpopularniejszych w Polsce, wielokrotnie nagradzanym pisarzem książek dla dzieci, autorem m.in. cyklu książek o Panu Kuleczce.
Wywiad z jednym z najpopularniejszych w Polsce, wielokrotnie nagradzanym pisarzem książek dla dzieci, autorem m.in. cyklu książek o Panu Kuleczce, Wojciechem Widłakiem.
AB: Pracuje Pan z wyśmienitymi grafikami, Elżbietą Wasiuczyńską, Agnieszką Żelewską, Joanną Rusinek, Pawłem Pawlakiem. Jak postrzega Pan rolę ilustracji w książce dla dzieci?
* Wojciech Widłak :* Rzeczywiście mam w życiu dużo szczęścia i mogę pracować ze wspaniałymi artystami, ale nie ma w tym mojej zasługi. Tak się zdarzyło, że pierwsza z nich, Ela Wasiuczyńska, poznawała mnie z kolejnymi, a im podobało się to, co piszę, i tak się to jakoś potoczyło. Nie jest też przypadkiem, że wiele moich książek zaczęło się od ilustracji. Tak właśnie było z Panem Kuleczką, pewnego dnia Ela przesłała mi obrazek krągłego pana w meloniku i z muszką, pisząc, że może mnie zainspiruje do napisania czegoś o nim. Podobnie zdarzyło, że z Wesołym Ryjkiem i z Samotnym Jędrusiem, a historia “Sekretnego życia Krasnali w Wielkich Kapeluszach” zaczęła się od fontanny, zaprojektowanej przez Pawła Pawlaka, który potem tę książkę ilustrował. Widocznie w obrazie – dwu- czy trójwymiarowym – jest coś, co do mnie przemawia, co mnie porusza i sprawia, że mogę wchodzić w światy, które kryją się za przedstawionymi na nim postaciami.
Rola ilustracji w książce dla dzieci jest ogromna i zawsze jestem zachwycony pracą moich przyjaciół, którzy mają dar operowania pędzlem. Ja opisuję wyłącznie słowem, oni zaś mają inne narzędzia i nie tylko dopełniają, ale współtworzą opowieść. Zresztą ilustracja jest bardzo ważna dla mnie również jako czytelnika i czasami idealnie stapia się z tekstem. Najważniejszą książką mojego dzieciństwa – chociaż właściwie również najważniejszą książką dla mnie jako twórcy – był “Kubuś Puchatek” i to jest świetny przykład roli ilustracji, bo nie wyobrażam sobie żadnego Kubusia poza tym narysowanym przez Ernesta H. Sheparda. Podobnie nie umiem sobie wyobrazić żadnego Pana Kuleczki poza tym stworzonym przez Elę.
AB: Aparycję ma Pan Kuleczka dość nietypową, wyraża się starannie, ma w sobie pewną powściągliwość i namysł - dlaczego Pan Kuleczka jest mężczyzną staroświeckim?
Wojciech Widłak:Może dlatego, że ja jestem staroświecki, ale w gruncie rzeczy nie wiem. Tak się po prostu samo napisało. Najpierw był portret malowany przez Elę, która w obrazie zaznaczyła już jakoś charakter Pana Kuleczki, potem co miesiąc pisałem nowe opowiadanie dla miesięcznika “Dziecko”. Już po czterech miesiącach wszyscy bohaterowie się skrystalizowali, narodzili jako postaci – i wtedy właśnie powstał taki Pan Kuleczka, jakim go teraz znamy.
Myślę też, że wszyscy nosimy w sobie pewną potrzebę staroświeckości. Przekonują mnie o tym opinie czytelników. Osoby z pozoru bardzo odmienne od Pana Kuleczki wyrażają się z ciepłą aprobatą o tych książkach, myślę więc, że tęsknią za tym rodzajem świata. Najwyraźniej Pan Kuleczka ze swoim sposobem ubierania się, ze zwyczajnymi zabawkami, z mieszkaniem pozbawionym atrybutów nowoczesności, bez telewizora i elektronicznych zabawek, odpowiada na jakąś naszą potrzebę. Może tworząc właśnie taki świat, jakimś cudem dotykam czegoś istotnego.
AB: Jest też Pan Kuleczka osobą niezwykle dialogiczną, potrafi słuchać swoich
* podopiecznych, rozmawiać z nimi i bardzo wiele istotnych rzeczy pojawia*
się w Pańskich książkach właśnie w dialogach, a nie w akcji. Jak więc rozmawiać z dziećmi, żeby – według słów jednego z opowiadań – poleciały tak wysoko, jak zdmuchnięte dmuchawce?
Wojciech Widłak: Spróbuję odpowiedzieć opowiastką: otóż po pewnym spotkaniu z czytelnikami w szkole jedna z nauczycielek stwierdziła ze zdziwieniem: Ależ ci pańscy bohaterowie dużo ze sobą rozmawiają! Jak to dużo? - zdziwiłem się z kolei. - Oni po prostu rozmawiają. Sztuka rozmowy jest niezwykle ważna, a teraz często się zdarza, że ludzie nie rozmawiają ze sobą. Owszem, informują się o czymś, przedstawiają swoje punkty widzenia czy stanowiska, ale nie słuchają się nawzajem. Myślę więc, że odpowiedź jest taka, że trzeba z dziećmi po prostu rozmawiać. Dużo.
AB: Pańscy bohaterowie w ogóle spędzają bardzo dużo czasu ze sobą. Nawet jeśli akurat nie rozmawiają, jeśli są obok siebie, w niezwykle wyraźny sposób stanowią wspólnotę.
Wojciech Widłak: O, to piękne słowo! Myślę, że to ważne, żeby być razem. Jeśli jesteśmy razem, jest szansa na dialog, a jeśli jest dialog, jest szansa, żeby świat stawał się lepszy i żebyśmy my stawali się lepsi.
AB: Podopieczni Pana Kuleczki są bardzo różni. Pies Pypeć jest spokojny, zrównoważony, ostrożny, podczas gdy kaczkę Katastrofę roznosi energia, rozmaicie i nie zawsze roztropnie ukierunkowana. Gatunkowo też niezbyt się zgadzają...
Wojciech Widłak: Te różnice, ta różnorodność wydają mi się wartością.
AB: ...ale najbardziej tajemnicza wydaje się mucha Bzyk-Bzyk. I moje dzieci prosiły, żebym zapytała, kim będzie mucha Bzyk-Bzyk, kiedy dorośnie. Bo potrafią sobie wyobrazić dorosłość psa Pypcia i dorosłość kaczki Katastrofy, ale z Bzyk-Bzyk zupełnie sobie nie radzą.
Wojciech Widłak: Mnie też przerasta wyobrażenie sobie dorosłości Bzyk-Bzyk. Ona nie rośnie. Na początku uczy się mówić "Nie!" i byłem przekonany, że stopniowo zacznie się uczyć kolejnych wyrazów. Tymczasem nastąpił wręcz pewien regres i w ostatnim tomiku Bzyk-Bzyk znów tylko bzyczy.
AB: Opowiadania o Panu Kuleczce są bardzo mocno osadzone w codzienności, pełne zdarzeń i rekwizytów bliskich i znanych wszystkim dzieciom.
Wojciech Widłak: Bo codzienność to coś więcej niż takie zwykłe i pospolite wydarzenia. Jeśli będziemy wystarczająco uważni, jeśli będziemy potrafili zatrzymać się i patrzeć, codzienność pozwala dotknąć czegoś większego, podobnie jak dzieje się w ewangelicznych przypowieściach, które przecież również są wtopione w codzienność ludzi tamtych czasów.
AB: Jest więc w historiach Pana Kuleczki bardzo wiele codzienności, a jednocześnie zdaje się Pan stronić od opisywania sytuacji i emocji krańcowych. Czy uważa Pan, że o pewnych rzeczach lepiej z dziećmi nie rozmawiać?
Wojciech Widłak: Uważam, wedle słów świętego Pawła, że wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść… Moi najliczniejsi czytelnicy mają pięć-siedem lat i zwykle staram się dobierać rozterki na ich miarę. W “Dwóch sercach anioła” pisałem o poważnej chorobie, ale to książka dla starszych dzieci, dziewięciolatków. Natomiast napisałem kiedyś, już z dziesięć lat temu, opowiadanie o śmierci Bzyk-Bzyk. Właściwie dla dzieci, ale nie do publikacji. Nie wyobrażałem go sobie w zwykłym zbiorku. Po kilku latach odważyłem się je przeczytać w grupie dorosłych. Byli poruszeni. Potem kilkakrotnie, z nadzieją, że może jakoś pomóc, przesyłałem je przyjaciołom, którym umarł ktoś bliski. To opowiadanie nadal nie zostało opublikowane. Może powinno się ukazać oddzielnie, może inaczej zilustrowane, może opatrzone specjalnym wstępem, wyraźnie oznaczone, żeby rodzice mogli się przygotować i zdecydować, czy chcą po nie sięgnąć?
Właśnie rodzice. Kiedy w rodzinie ktoś umrze, nie da się tego przed dzieckiem zakryć, lecz to rodzice decydują, kiedy i jak należy z nim o tym rozmawiać. Śmierć jest bardzo istotną częścią życia i dzieci nie powinny stawać wobec niej samotnie, ale różnie sobie z nią radzimy i niektórzy dorośli nie potrafiliby i nie chcieliby o umieraniu rozmawiać z dziećmi. Myślę więc, że to opowiadanie mogłoby w tym pomóc – i dorosłym, i dzieciom. Natomiast nie wiem, którym konkretnie. Nie widzę przecież każdego mojego małego czytelnika, nie znam jego wrażliwości, a bardzo nie chciałbym nikomu zaszkodzić.
AB: Książka papierowa powoli ustępuje pola mediom elektronicznym. Dlaczego zatem warto czytać książki dzieciom?
Wojciech Widłak: Bo jest to okazją do przytulenia dziecka, okazją, żeby usłyszeć pewne pytania, które nam nie przychodzą do głowy, żeby się czegoś dowiedzieć i o nas, i o dziecku, i o świecie, bo dzieci mają naturalność zdolność do zadawania pytań, które nam nie przychodzą już do głowy. Dla zapachu farby drukarskiej. Dlatego że tak robili nasi rodzice i dziadkowie, co przecież też jest wielką wartością. To nie znaczy, że nie należy korzystać z tabletów i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby czytać z dziećmi również książki elektroniczne. Ale nie warto zapominać o papierze.
* Wojciech Widłak – jeden z najpopularniejszych w Polsce i wielokrotnie nagradzany pisarz książek dla dzieci, autor m.in. cyklu książek o Panu Kuleczce (we współpracy z ilustratorką Elżbietą Wasiuczyńską), ironicznych nieporadników (we współpracy z ilustratorem Pawłem Pawlakiem), “Sekretnego życia Krasnali w Wielkich Kapeluszach” oraz “Dwóch serc anioła” (również z Pawłem Pawlakiem), “Wesołego Ryjka” (z ilustratorką Agnieszką Żelewską) oraz “Samotnego Jędrusia” (zilustrowanego przez Joannę Rusinek).*