"Trudno kogoś ratować, gdy życie rozlewa się po podłodze". Dziennikarz szczerze opisuje rzeczywistość służby zdrowia
2240,00 zł. Oto wypłata za ponad 80 interwencji w miesiącu, w tym wyjazdy do czterech ciężkich wypadków samochodowych, pięć reanimacji i cztery osoby własnoręcznie skradzione śmierci. Paragon na ludzkie życie opiewa w Polsce na 14 złotych netto za godzinę.
"Nocny dyżur, wigilia. Oddział dziecięcy jednego z największych i najbardziej nowoczesnych szpitali w Polsce. Piękne ściany z postaciami z bajek, nowy sprzęt, dwuosobowe sale. 21 pacjentów - od czterotygodniowych niemowlaków po osiemnastolatków. Od powikłanego zapalenia płuc ze wskazaniem do resekcji, przez mukowiscydozę i zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych aż po zapalenie układu moczowego i niedobór masy ciała. Na oddziale jeden rezydent, dwie pielęgniarki. Dobry wieczór, zapraszamy do środka."
Wojtek Smarzowski z nowym filmem KLER! Zobacz zwiastun:
Nie ma w naszym kraju pacjenta, który choć raz nie skarżył się na funkcjonowanie polskiego systemu służby zdrowia. Ekipy rządzące z różnych stron sceny politycznej od lat prezentują nowe pomysły na jego uzdrowienie, powodując w rezultacie kolejne zwichnięcia i zwyrodnienia. Zbiór reportaży Agonia. Lekarze i pacjenci w stanie krytycznym oddaje głos tym, którzy są wprzęgnięci w chory system. Oprócz nadludzkiego wysiłku wkładanego w ratowanie ludzkiego życia, na co dzień miotają się między systemowymi niedoróbkami. To również wołanie pacjentów o godne warunki dochodzenia do zdrowia, a nierzadko także umierania.
Ratownicy medyczni, pracownicy oddziałów ratunkowych, lekarze, lekarze rezydenci, pielęgniarki, położne, transplantolodzy, nawet funkcjonariusze służby więziennej, wreszcie – pacjenci, czyli bohaterowie Pawła Kapusty, opowiadają o rzeczywistości rodem z filmu akcji, w którym grają bagatelizowane role drugoplanowe. Na pierwszym planie zawsze jest bowiem system.
"Gazometria pogorszona, duszność. Leki nie pomagają. Telefon po anestezjologa. Być może za chwilę trzeba będzie zabrać dziecko na OIOM. – A jaką ma gazometrię? – dopytuje anestezjolog. Gdy słyszy, że sytuacja nie jest jeszcze dramatyczna, nie kryje nerwów. – Ja mam teraz zabieg! Jeśli oddycha, to znaczy, że jest w porządku i nie potrzebuje konsultacji. Dajcie mu inhalację ze stężonej soli, a po mnie dzwońcie, jak zacznie przestawać oddychać! Słuchawka rzucona. Sygnał."
TRUDNO KOGOŚ RATOWAĆ, GDY ŻYCIE ROZLEWA SIĘ PO PODŁODZE I KAPIE Z 5. NA 4. PIĘTRO
"Najcięższy dyżur w karetce i tak jest lżejszy niż najlżejszy dyżur na SOR-ze”, "robota tutaj jest jak cięcie sztormowych fal drewnianą łódką” – mówią pracownicy oddziałów ratunkowych. "Pacjent jest w procedurze nieobecny, jest traktowany jak powietrze albo rzecz. Człowiek nie ma prawa odwołać się od decyzji, która ostatecznie prowadzi do jego śmierci” – opowiadają rodzice nieuleczalnie chorego dziecka, które zmarło w wyniku odebranej przez komisję NFZ terapii dla chorób rzadkich. „Doktor Judym to przy mnie mały Miki. On dawał ludziom tylko swoją wiedzę. Ja wziąłem kredyt, żeby ich leczyć i pokryć to, co powinni otrzymać od państwa” – mówi z kolei dr Skrzypek, dentysta z Rzeszowa, który chce nieść swoim pacjentom pomoc i ulgę zgodnie z aktualnym stanem wiedzy medycznej, ale NFZ skutecznie mu to uniemożliwia.
Bliskie spotkania z codziennością personelu medycznego w reportażach Kapusty tworzą przejmujący obraz polskiej rzeczywistości szpitalnej. Bezlitośnie wskazują przy tym systemowe czarne dziury, za które płaci się zdrowiem, a czasem życiem. Bohaterowie Agonii za wszelką cenę, wbrew procedurom, na przekór wszystkiemu – próbują minimalizować straty. Również w ludziach.
"O chłopca walczyłeś 74 minuty. O Marcela, lat 17, leży pod oknem, przy worku. Wstań, popraw spoconą bluzkę, zdejmij gumowe rękawiczki, popatrz w oczy ojcu (nóż, wdechy, defibrylator), siostrze (telefon, podjazd, chaos), matce (chaos) i powiedz: – Lekarz o godzinie 17.23 stwierdził zgon. Czas, start."
Kapusta z niebywałym wyczuciem przykłada do medycznej materii reporterski stetoskop.* Bezlitośnie wskazuje błędy w funkcjonowaniu systemu, analizuje ciąg absurdów i procedur utrudniających życie zarówno pacjentom, jak i lekarzom.* Zagląda pod szpitalne prześcieradła, przegląda historie chorób systemu w gabinetach, przebywa na oddziałach zamkniętych, rozmawia z wieloletnimi funkcjonariuszami służby więziennej, na pracy których w dużej mierze opiera się więzienna służba zdrowia, oddaje głos rodzicom niepełnosprawnych dzieci, o długości życia których nie zadecydował los, tylko bezduszny urzędnik. Jego uwadze nie umykają również choroby skrajnie rzadkie, przez co w systemie często niemożliwe do spostrzeżenia i wyodrębnienia. Historie pacjentów pokazują dobitnie stosunek państwa do osób cierpiących, ale nie umierających.
"Jako ratownik medyczny zarabia w Warszawie 18 złotych brutto za godzinę(14 zł netto). Zostaje przedsiębiorcą. Na fakturze: data sprzedaż y USŁUGI (resuscytacji krążeniowo-oddechowej matki trójki patrzących na to dzieci), nazwa USŁUGI (użycie defibrylatora, założenie dziecku wkłucia, intubacja), wszystko to zgrabnie określone jednym kodem w Polskiej Klasyfikacji Działalności: 86.90.B - działalność pogotowia ratunkowego. Sam musi opłacać ZUS (dwa lata preferencyjny, czyli około 500 zł , później 1200 zł ), do tego jeszcze podatek do Urzędu Skarbowego. Na rękę zostaje mu 1500 złotych. Robiąc kawę, jedyne ryzyko, jakie podejmuje, to popsucie wzoru serduszka na spienionym mleku. W karetce błędna decyzja może zabić pacjenta. Na serduszkach zarabia więcej, niż na prawdziwych sercach, z konieczności utrzymuje więc dwie prace. Po 24-godzinnym dyżurze w karetce jeździ na Dworzec Centralny i przez osiem godzin pyta: - A może ciastko do tego espresso?"
NA PRZEKÓR WSZYSTKIEMU
Pawłowi Kapuście w Agonii udało się wydobyć głos ludzi, którzy codziennym, nadludzkim wysiłkiem próbują łatać dziurawy system. Lekarze – chronicznie zmęczeni, lawirujący między rzucanymi przez system kłodami – popadają we frustrację. Albo po prostu – wyjeżdżają na Zachód. Ratownicy medyczny, pracujący w tempie olimpijskich sprinterów, brodzą we krwi i rodzinnych tragediach, narażają życie podczas interwencji, obcują z dramatami i cierpieniem cieleśnie, tracąc zdrowie i wiarę w sens swojego zawodu. Transplantolodzy najgłośniej jak potrafią edukują społeczeństwo, mówią o przerażająco długich kolejkach pacjentów oczekujących na przeszczepy, podczas gdy w tym samym czasie w setkach szpitali w Polsce nie szuka się dawców. Nie z powodów ideologicznych. Dlatego, że po prostu brakuje lekarskich rąk do pracy.
"Mówisz, że dotknęła mnie znieczulica. Że jestem wredna, niemiła dla pacjentów i ich rodzin, wypalona zawodowo. Że brakuje mi empatii. A jaka mam być po 12 godzinach dyżuru, na którym trzy razy wkładałam zwłoki do plastikowego worka? Dlaczego mnie nikt nie spyta, jak się czuję? Jak radzę sobie z takimi obciążeniami? Regularnie słyszę jednak pod moim adresem: "Ty kurwo!". Wiesz, co wtedy odpowiadam? "Jeśli już, to Pani Kurwo”."
Agonia zbiera również głosy pielęgniarek i położnych, które stanowią dla pacjentów pierwszą pomoc psychologiczną – są najbliżej nie tylko w chwili narodzin, ale też w momencie przekazywania informacji o śmierci: matki, ojca, dziecka. Często w odpowiedzi na nadludzki wysiłek pracy na oddziałach, z których szerokim strumieniem wylewa się cierpienie, spotykają się z pogardą i szyderstwem – również ze strony lekarzy. Mimo że to one pamiętają nazwiska pacjentów i historie chorób bez zaglądania do kart chorych.
Największym walorem Agonii jest uczciwość reporterska.* Kapusta obnaża systemowe absurdy i ustawowe grzechy, ale nigdy z pola widzenia nie traci ani pacjenta, ani pracownika służby zdrowia.* To oczywiste, że lekarze, rezydenci, transplantolodzy i wreszcie pacjenci wiecznie narzekają. Jednak bez codziennego heroizmu często bezimiennych i niewidzialnych pracowników szeregowych wielu żyć nie dałoby się uratować. Ten zbiór reportaży ratuje ich godność i przywraca wiarę w to, że nawet najbardziej nieludzki system może nie zadziałać, jeśli ludzie pozostaną wobec siebie solidarni.
Świeże, ostre, wyraziste spojrzenie i skondensowane pióro dowodzą, że złota era polskiego reportażu nie mija. Na horyzoncie widać młode pokolenie rzetelnych i odważnych reporterów, w których centrum uwagi pozostają ludzie i ich – zawsze (nie)pojedyncze – historie.